sobota, 24 grudnia 2016

🎄 ~~WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO~~~~🎄

🎄🎄🎄Wszystkim tu obecnym chcę złożyć życzenia z okazji Świąt!
Dużo radości! Dużo słodyczy! Wszystkiego co najlepsze! Chcę abyście spędzili ten radosny czas z rodziną i przyjaciółmi, w ciepłym gronie i atmosferze. Chcę abyście mogli poczuć tą przepiękną magię świąt... i oczywiście choinki ubranej na kolorowo..
I bym zapomniała! Co to za rok bez Sylwestra! Macie się dobrze bawić... możecie się nawet upić ( pozwalam :D ). Macie się razem śmiać i wspaniale bawić w waszym gronie i jakby coś komuś się nie podobało, to wiecie... dawać namiary i idziemy :D
UWAŻAĆ PRZY FIREWORK !!!
Jak wam się będzie chciało, to możecie się też pochwalić co dostaliście pod choinkę w tym roku :D🎄+
Życzy... ja! <3

wtorek, 6 grudnia 2016

~~ Rozdział XIII ~~



   Na busa nie musiały czekać długo, ponieważ już po około piętnastu minutach zajechał na przystanek. Roześmiana Kira wręcz wbiegła do środka krzycząc jedynie ,, Dzień Dobry!" do dobrze znanego jej kierowcy, który jedynie uśmiechnął się i przyjmując zapłatę, powitał płomiennowłosą. Ruszyli. Podczas jazdy, gdy Kira była zajęta widokami za oknem, jej siostra próbowała uporządkować sobie jakoś bałagan panujący w jej myślach i szczerze była ciekawa tego chłopaka, Kajtan'a... znała go zaledwie dzień, dość niezwykły dzień, ale jednak tylko jeden. Dziwił ją jej stosunek do niego, potrafiła mu zaufać, a przecież jest dość nieufna. Jej głębokie przemyślenia przerwało zatrzymanie się samochodu, do którego zaraz wszedł nie kto inny jak owy chłopak...
- O.. Aki - zdziwił się - Nie wiedziałem, że jeździsz busem..
- Braciszek! - krzyknęła szczęśliwa Kira, zwracając na przyjaciół uwagę reszty pasażerów.
- Nazywa mnie tak od wczoraj... - wytłumaczył szybko chłopak, patrząc na lekko zdezorientowaną dziewczynę.
- No dobra... wytłumaczysz mi w szkole. - odparła i spojrzała w okno.
 Podróż minęła im w ciszy, dość krępującej ciszy. Każde chciało rozpocząć jakoś rozmowę, lecz rezygnowało chwilę przed wypowiedzeniem słów. Po około 10 minutach drogi bus zatrzymał się pod budynkiem podstawówki do której uczęszcza młodsza siostra płomiennowłosej. 
- Tu? - zdziwił się chłopak
- Nom.. muszę zaprowadzić Kirę i dopiero idę do szkoły... - odpowiedziała zakładając plecak Kiry na ramie.
- To może pójdę z wami... przy okazji dowiem się gdzie chodzi moja młodsza siostrzyczka... - mówiąc to poczochrał małą po głowie po czym wyszedł za nimi z busa. Szkoda tylko, że nie widział uśmiechu, wpatrującej się w tą scenę Aki..
  Budynek nie był duży, wręcz przeciwnie... był dość mały. Dwupiętrowy ze sporym ogródkiem i placem zabaw. Przyjaciele wchodząc do szkoły zostali zaczepieni przez sprzątaczkę, która miała drobne pretensje, jeśli chodzi o obuwie zmienne Kiry. Na szczęście po paru zapewnień, że na następny dzień wszystko będzie tak jak powinno, pani ,,zrzęda" ustąpiła wpuszczając ich do szkoły, z której jak szybko weszli, tak szybko wyszli.
- Ej, a dlaczego ty zaprowadzasz Kirę, a nie rodzice? - zapytał Kajtan, przerywając panującą ciszę.
- Boo... - zawahała się  - Bo ojciec rano jeździ do pracy... - odparła siląc się na uśmiech.
- A mama? - zadał kolejne pytanie chłopak.
- Mama... nie żyje... - odpowiedziała spuszczając głowę, by chłopak nie widział samotnej łzy płynącej po jej lekko zaróżowionym policzku. 
- Przepraszam... - powiedział skruszony kładąc rękę na jej ramieniu.
 Na ten jeden drobny gest serce dziewczyny zabiło mocniej, a na policzki wstąpił drobny róż. Uśmiechnęła się ukazując białe zęby... nie będzie płakać, będzie silna jak jej mama.
- Nic się nie stało, przywykłam do tego typu pytań. - zaśmiała się - Szkoda że cię nie było kiedy byłam na rozpoczęciu roku u Kiry... tam dopiero było dziwnie!
- Hahaha... wyobrażam sobie! - odparł z uśmiechem
- Kajtan... musisz mi wszystko wyjaśnić... dziś. - powiedziała patrząc w jego piękne oczy.
- Dobrze, ale co z Kirą? - odparł
- Zawiozę ją do dziadków... - odpowiedziała - Tam będzie bezpieczna...- dodała szeptem
- Jak to bezpieczna? - zapytał lekko zdezorientowany, dalej krocząc przed siebie
- Eh.. po prostu nie zostawię jej w domu... kiedy mnie nie ma.- powiedziała z westchnieniem.
- Dlaczego? - dalej dopytywał.
 Aki kusiło by mu o wszystkim powiedzieć, ale nie chciała go w to mieszać... to jej sprawy rodzinne, a nie jego, w dodatku nie chciała żeby w razie czego ta żmija i jego się uczepiła.
- Jestem po prostu nadopiekuńcza... - zaśmiała się machając ręką. Mimo wszystko chłopak nie uwierzył jej, ale zostawił to dla siebie. Powie mu jak będzie chciała.
- Mi pasuje, a teraz pośpieszmy się bo się spóźnimy! - odkrzyknął i łapiąc na rękę zdezorientowaną dziewczynę pobiegł w stronę uczelni.
                                             
                                              ~*~

  Jako że przez ostatni napad ,,terrorystyczny" kilka sal zostało, więc uszkodzonych lekcje zostały skrócone, albo zastąpione w-f'em. 
Ku niezadowoleniu płomiennowłosej i szczęściu jej przyjaciela, zajęcia jej klasy zostały odwołane, a sami uczniowie zwolnieni do domów. 
- Nareszcie do domu...- jęknął przeciągle szczęśliwy chłopak zarzucając torbę na plecy.
- Taaa... nareszcie do domu.. - powiedziała bez entuzjazmu, wyobrażając sobie paskudny uśmieszek na mordzie tej pluskwy, gdy tylko przekroczy próg domu... ciekawe co tym razem wymyśli by uprzykrzyć jej życie. 
 Zdezorientowany chłopak popatrzył się na nią przez co prawie walnął w znak stojący na środku chodnika.
- Kto tu to cholerstwo postawił! - warknął wściekle - Powiadam ci... kiedyś ten znak przyczyni się do czyjejś śmierci!
 Już chciał kopnąć Bogu winny znak, gdy za sobą usłyszał parsknięcie, a potem śmiech. Odwrócił się i to co tam zobaczył wywołało lekki uśmieszek na jego twarzy, gdyż tym co powodowało hałas, były struny głosowe, zwijającej się na chodniku Aki. Odczekał chwilę dając dziewczynie złapać głębszy oddech, po czym opierając ręce na biodrach uśmiechnął się chytrze.
- Zobaczymy kto się będzie śmiał następnym razem. - powiedział, a opierając ręce na biodrach.
- Trzymam cię za słowo.. - odparła mijając go.
- To gdzie teraz idziemy, najpierw po Kirę? - zapytał podbiegając.
- Nie, Kira kończy za jakieś cztery godziny. - odparła po chwilowym namyśle.
- Przecierz to będzie około piętnastej! - zdziwił się - Ona naprawdę jest w podstawówce?!
- Taaakk... wiem , że ma długo, ale musiałam zapisać ją na dodatkowe zajęcia.. - powiedziała
- Rozumiem, więc gdzie idziemy? - dopytywał się 
- Nie wiem, mi to obojętnie. - odparła spoglądając na niego
- To może chodźmy do ciebie, do mnie pójdziemy następnym razem. - powiedział po chwili ciszy zakładając ręce za głowę.
- Dobra, tylko ... nieważne. - powiedziała i z wymuszonym uśmiechem ruszyła przed siebie.
 Kajtan spoglądał na nią z mieszanką zaniepokojenia i troski, wiedział że coś ukrywała, ale nie chciał naciskać. Dalej nie spuszczając z niej wzroku wyrównał z nią krok. Spoglądał jak jej płomienne włosy delikatnie falują na wietrze i na jej twarz, skupioną na czymś przed nimi. Całą drogę panowała cisza, lecz nie ta niezręczna, tylko ta pozwalająca na przemyślenie ważnych spraw, albo poukładanie sobie bałaganu w głowie.
 Po trzydziestu minutach stanęli przed średnich rozmiarów domem z żółtymi ścianami i pomarańczowymi obramówkami dookoła okien. Ogródek był zadbany, o czym świadczyły pięknie wyglądające kwiaty i pozamiatany chodnik.
Ruszyli brukową ścieżką ku gankowi, a potem przekroczyli próg. 
- Nie ściągaj butów. - odparła szeptem - Szybko, chodź.
Ponaglała go, a on o nic nie pytając wykonywał drobne instrukcje, bez zająknięcia. Pociągnęła go po schodach na górę i wpychając do swojego pokoju, oparła się o drzwi nasłuchując. Cisza. Odetchnęła z widoczną ulgą i spoglądając na zdezorientowanego chłopaka stojącego na środku pokoju machnęła ręką.
- Uwierz... to było koniecz... - przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi.
- Co ty gówniaro sobie myśl... oooo mamy gościa. - powiedziała macocha Aki, spoglądając na chłopaka i uśmiechając się podle.
-Kurwa. - szepnęła     


                                                ~*~                                             
    Boże! Przepraszam! Zostawiłam bloga na tak długo... proszę wybaczcie mi to! Nie będę się usprawiedliwiać, bo to i tak nic nie znaczy. Mam tylko nadzieję, że jeszcze ktoś wchodzi na bloga i czyta moje wypociny. 
Postaram się dodać następny rozdział niedługo... bodajże w przeciągu 2 tygodni..a jak nie, możecie mnie ukatrupić :D.

 Do następnego GuSia <3













czwartek, 30 czerwca 2016

~~ Rozdział XII ~~


   Proszę o przeczytanie informacji znajdującej się poniżej. WAŻNE!

    Lecieli długo, nawet bardzo. Z nudów dziewczyna wpatrywała się albo na widoki, albo na towarzyszy, najprawdopodobniej nowej przygody. Za każdym razem gdy jej oczy spoczęły na plecach Kajtan'a, myślami wracała do wcześniejszej rozmowy, a na jej policzki wkradał się rumieniec. Nie mogła sobie tego wyobrazić, przecież zna go zaledwie dzień, a oni chcą żeby z nim zamieszkała. Nie zna jego zachowań, niczego oprócz imienia, więc jak oni to sobie wyobrażają? Niestety na te pytania nie znała odpowiedzi.
Zaśmiała się w myślach ze swojej sytuacji i opierając się o rozgrzane łuski smoka zamknęła oczy w poszukiwaniu ukojenia we śnie, które chwile późnej otrzymała.


  
  ~~~Jakiś czas później ~~

  
  Na twarz rudowłosej dziewczyny wpłynęły złote promienie słońca, przy okazji budząc ją ze snu. Zaspana usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu, którym okazał się jej pokój. Zaskoczona potrząsnęła głową przywołując wspomnienia z wczoraj, już nie wiedziała co jest jawą, a co snem. Już miała z powrotem kłaść się obok Kiry, kiedy jej wzrok przykuła karteczka leżąca na komodzie obok łóżka. Niby nic nadzwyczajnego, zwykła kartka wyrwana z zeszytu, a jednak coś wręcz kazało jej sięgnąć po skrawek papieru.


             Aki jeżeli to czytasz to jednak twój smok miał racje mówiąc, że to przeczytasz... Budząc się na pewno będziesz myśleć, że to wszystko sen... ale nie! To nie sen, tylko jawa, najprawdziwsza jawa i życie, więc widzę cię w szkole, tam ci wszystko wyjaśnię.
      
                                            Kajtan :D

PS. Nie musisz się martwić tą sytuacją na samym początku... no wiesz Enzo, napad i tak dalej. Zająłem się tym i teraz wszyscy myślą, że to była zwykła strzelanina... 



 Zrezygnowana rzuciła zmiętą karteczką gdzieś w kąt i padła twarzą w miękką poduszkę. Już myślała, że znowu będzie mogła żyć tak jak kiedyś... ale nie, bo po co! Przecież o wiele bardziej ciekawe jest życie będąc ściganym przez wojsko.. co nie?!
Poleżała tak jeszcze przez chwile, a potem udała się do łazienki, żeby się choć trochę ogarnąć. Stając przed lustrem miała wrażenie, że nie patrzy na siebie, tylko na jakieś dziwne stworzenie z baśni, chociaż teraz już nie wiedziała co istnieje na prawdę, a co jest fantazją ludzkiego umysłu. Jak tak oglądała swoje odbicie nieświadomie dotknęła przecięcia na policzku.
 - Teraz na pewno wiem, że to nie był sen... - mówiąc to rozebrała się i weszła pod prysznic. Ciepła woda spływająca po nagim ciele dziewczyny przypominała jej o żarze bijącym od Ardeo, o tym uczuciu bezpieczeństwa, które zawsze czuła będąc obok wielkiego gada. 
 - Zamknięte! - krzyknęła, słysząc pukanie, nie... walenie w drzwi.
 - Wyłaś wiewiórko! - usłyszała jadowity głos tej flądry.
 - Kąpie się, więc z łaski swojej odsuń się od drzwi, bo mi wodę zaśmierdzisz... - odpowiedziałam z uśmiechem.
 - Zapłacisz mi za to darmozjadzie! - krzyknęła i zbiegła na dół.
 - Nie ma ca co! - krzyknęła na odchodne.
 Rudowłosa jak zwykle nie przejęła się niczym tylko powoli wyszła spod prysznica, osuszyła i ubrała do szkoły, czyli w dżinsowe szorty i czarną, luźną koszulkę z nadrukiem ,, FUCK YOU! " , nie mogła oczywiście zapomnieć o łusce Ardeo, którą z dumą nosiła na piersi ( a raczej między nimi :D ). Już gotowa wyszła z łazienki i skierowała się z powrotem do swojego pokoju, gdyż właśnie tam spała Kira, a przecież ona też ma szkołę. Z jej obudzenie i ubraniem nie było problemu, oprócz tego, że trzeba było wmówić jej, iż ostatnie wydarzenia to tylko sen. Roześmiane siostry zeszły razem do kuchni i zaczęły jeść zrobione przez Aki śniadanie. Z powody głodu zjadły je w dość zastraszającym tempie. Już miały wychodzić, kiedy w przedpokoju pojawiła się dość niespodziewana osoba, przez którą cały dobry humor Aki znikł.
 - Tata! - krzyknęła Kira i przytuliła mężczyznę 
 - Cześć skarbie... - zaśmiał się sztucznie odwzajemniając uścisk - A ty się do mnie nie przytulisz? - zapytał wystawiając dłoń w kierunku starszej z sióstr.
 - Nie. - odpowiedziała krótko. Mimo że gdzieś w środku z wielką chęcią rzuciłaby się w jego ramiona, nie mogła, nie po tym co zrobił...
 - Ehh.. - westchnął - Skąd u ciebie tyle zimna? Twoja matka nie byłaby z ciebie dumna... - mówiąc to przybrał jedną ze swoich masek, tym razem maskę smutku, powiązanego z melancholią.
 - Nie mów o niej. - odpowiedziała, cały czas utrzymując chłodny ton - A teraz przepraszam, ale śpieszy się nam... - mówiąc to złapała siostrzyczkę za rękę i pociągnęła w kierunku wyjścia.
 - Mogę zapytać skąd ten piękny wisior? - zapytał na odchodne.
 - Akiś dostała go od smoka! - krzyknęła Kira, szeroko się uśmiechając. Oczy dziewczyny zrobiły się dwa razy większe i zatrzymała się pół kroku..
 - Od smoka? - zapytał z zamyśloną miną ojciec.
 - Ah.. ta dziecięca wyobraźnia. Dzisiaj w nocy miała jakiś dziwny sen, że niby wszyscy lataliśmy na smokach, czy coś takiego... - próbowała wymyślić jakąś sensowną wymówkę i cicho wierzyła, że jej tata w to uwierzy.
- W jej wielu, też miałaś wybujałą wyobraźnię... i to jaką! - zaśmiał się, a Aki w duchu zastanawiała się jakim idiotą trzeba być, żeby w to uwierzyć. - Koniec rozmów, idźcie już, bo się spóźnicie.. 
 - Dobra, cześć - odparła Aki
 - Pa pa tatku! - krzyknęła w progu Kira.
  Zaraz jak drzwi się zamknęły, a dziewczyny weszły na chodnik ojciec skierował się do swojego biura, znajdującego się tuż obok kuchni. Wszedł do pokoju i zasiadając w wygodnym fotelu wyjął z jednej z szuflad lekko pomiętą kartkę. Rozmarzonym wzrokiem przyglądał się liczbom podanym pod zdjęciem tak bardzo znanej mu osoby..
 - A więc smok, tak? - zapytał sam siebie - I widzisz do czego doprowadziłaś Iris? Przez ciebie za głowę naszej córki dają dziesięć tysięcy hontów.. - zaśmiał się wpatrując w zdjęcie swojej roześmianej żony z córkami na kolanach.. 


CDN. 
  
honty - waluta w tym świecie :D

================================================================================================


    Wróciłam i już nie mam zamiaru nigdy znikać! Zdaję sobie sprawę jak długo mnie nie było i spokojnie mnie też to przeraża. Zawiodłam was po całej linii, dlatego chcę każdego z was z osobna przeprosić za moją nieobecność, ale też chcę, żebyście wiedzieli że przez cały ten czas myślałam o was i o tym jak bardzo się na mnie zawiedliście.. Naprawdę przepraszam...
   Następny rozdział ukaże się standardowo w czwartek i tym razem pojawi się na pewno :D !!

Do następnego: GuSia <3

       





        


wtorek, 10 maja 2016

~~ Rozdział XI ~~

  - Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta,  Arasters. - westchnęła - Wtedy na ziemi panował pokój, a ludzie wraz z Mitycznymi żyli w zgodzie i harmonii, ale do czasu. Pewnego dnia, nie wiadomo skąd przybył człowiek, nikt nie widział jak się nazywa czy wygląda i czy chociażby w ogóle jest człowiekiem, ale zaczął porównywać wszystkich. Wmawiał ludziom, że zniszczymy ich w pierwszej lepszej okazji, lecz oni mu nie uwierzyli, więc porwał kilkoro dzieci z małej wioski leżącej na obrzeżach Arasters i podrzucił do leża jednego ze smoków... - tu spojrzała na Ardeo ze współczuciem - ... a potem poszedł do owej wioski i powiedział wszystkim, że to jeden ze smoków je porwał. Zrozpaczeni rodzice, nawet nie myśleli czy to prawda, chcieli tylko odzyskać swoje pociechy, więc uzbroili się i ruszyli na niczego niespodziewającego się gada, którego zabili, a jego skórę rozciągnęli wzdłuż dróżek wsi. Reszcie się to nie spodobało, więc jak możecie sobie wyobrazić zniszczyli wioskę i zabili wszystkich mieszkańców, co znowu nie spodobało się ludzkiemu władcy. Tak też wybuchła wojna, między ludźmi a stworami. Jedna jak i druga strona odnosiła straty, wiele razy chcieliśmy zakończyć rzeź, lecz nieznajomy za każdym razem podsycał ich nienawiść do nas. Nie ważne ile zginęło, a ile przetrwało, obie strony były na granicy wymarcia, wyginięcia, więc nasz król, Ookami, wezwał wszystkich do siebie i zadeklarował, że my już nie będziemy walczyć. Dobrze wiedział, że ludzkość jest słaba, a nie chciał doprowadzić do jej wyniszczenia, ale nie to było głównym celem spotkania. W sekundzie uśmiechnął się i wstał ukazując za sobą piątkę ludzi. Ze wszystkich stron można było usłyszeć warczenie i syczenie, lecz uciszył ich Ookami - ,, Spokojnie ci ludzie, jako jedyni ze swojego gatunku są po naszej stronie..." Gdy osoby w ciemnych płaszczach podeszły, wszyscy zauważyliśmy, że były to kobiety i miały coś w rękach, to były dzieci. Jedna z kobiet podeszła do smoka i wręczając mu dziewczynkę - Iris, padła na ziemię martwa, druga podeszła do gryfa podając mu chłopca - Derid i jak wcześniejsza zmarła,  trzecia podała syrenie także chłopca - Ereid,  do feniksa podeszła wręczając mu kolejnego chłopca - Kirid, a piąta do centaura, któremu podała Zerida. Wszystkie umarły, mimo młodego wieku poświęcając życie swoje i swoich dzieci, które miały dorastać i uczyć się w towarzystwie nowych rodziców. Wszystko szło dobrze, nawet przekraczało nasze oczekiwania, nie dość że dzieci szybko rosły to też odziedziczyły po jakiejś zdolności swojego opiekuna. Nie wiedzieliśmy jednak wtedy, że Ludzki Mistrz też ma swoich uczniów, których od urodzenia uczy zabijania Mitycznych i nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, do czego to doprowadzi. Trzymaliśmy u siebie dzieci osiemnaście lat, chcieliśmy mieć pewność że dadzą sobie radę wśród ludzi. Potem opuściły nas i dołączyły do swoich, gdzie miały namawiać ich do zaprzestania wybijania nas. Każde po kilku latach zakochało się i miało dzieci, byli szczęśliwi, odwiedzali nas ze swoimi pociechami, do czasu gdy Mistrz nie zorientował się o ich prawdziwym pochodzeniu. Oni żeby ochronić swoje dzieci i ukochanych poddała się dobrowolnie, wpierw błagając nas o opiekę nad potomstwem, oczywiście przyjęliśmy je pod swoje skrzydła, niektórzy dosłownie. Nie minęło dużo czasu jak w centrum Arasters zawisły ciała naszych dzieci, każde zamordowane w inny sposób. Nasz król wpadł w szał widząc ich bezwładne ciała, traktował ich ja własne, więc to zrozumiałe. Jego gorycz i ból, były tak silne, że postanowił zemścić się na Ludzkim Mistrzu. Zebrał nas wszystkich, zostawiając kilkoro do opieki, lub ewentualnej obrony dzieci. Sam też brał udział w walkach, które trwały dopóki Mistrz nie zginął. W odwecie zginęło wielu naszych, ale także wielu ludzi. Tego samego dnia Ookami, oznajmił : Żeby nie dopuścić, do kolejnego rozlewu krwi, my wszyscy będziemy się ukrywać na tyle długo , żeby ludzkość o nas zapomniała. Z każdego pokolenia, będziemy wybierać piątkę dzieci, żeby jednak część ludzkości o nas pamiętała... Rozejdźcie się, zamieszkajcie podziemia, penetrujcie wody, zwiedzajcie lasy.. róbcie wszystko, żeby ludzkie oko was nie dosięgnęło!
To były ostatnie słowa jakie do nas powiedział, ponieważ potem zaszył się w ruinach Arasters i od tamtej pory nikt go nie widział. Wielu nie zgadzało się z nim i zbuntowało, atakując ludzi i niszcząc ich dobytek. Niestety serca strzyg, goblinów i wielu innych zapełniła ciemność, przez co dołączyły do synów nieznajomego i stały się jego sługami. Jak do tej pory był spokój z nimi, ale ostatnio znowu się pojawili..
 - Łowcy... - szepnęła już lekko przysypiając i przejechała dłonią po znamieniu.
 - Tak.. widzę że już zdążyli cię dorwać, przed nami. - uśmiechnęła się przepraszająco - ale kontynuując, znowu się pojawili i zaczęli swoje łowy na potomków pierwszych wybranków, a cel jest bardzo prosty... chcą wywabić Ookami z ukrycia i zabić na oczach wszystkich. Dobrze wiedzą, że jest już słaby i stary, więc mają idealną okazje, wiedzą też o was, dwoje z pięciorga jest w ich zasięgu, dlatego trzeba uważać, mogą zaatakować w każdej chwili. Nie byłoby jeszcze tak źle gdyby nie zawarli piecza z każdym rządem na świecie. 
 - Czekaj jak to zawarli piecze z rządem? - poderwała się nagle rozbudzona rudowłosa.
 - Ano chodzi o to, że teraz nie tylko oni będą nas ścigać, ale też wojsko każdego kraju.. - powiedział poważnie Kajtan, który do tej pory siedział cicho i wsłuchiwał się w słowa gryfa.
 - Ale dlaczego?! - przestraszyła się i to na prawdę.
 - Łowcy przekonali rząd, że jesteśmy niebezpieczni i trzeba się nas jak najszybciej pozbyć, więc sama rozumiesz, wszystko działa na ich korzyść, chcą poznać położenie wszystkich gniazd i wybić wszystko co się w nich znajduje...
 - Jakich gniazd? - zapytała coraz bardziej zmęczona tym wszystkim Aki.
 - Niedługo sama zobaczysz ... - uśmiechnęła się Leonis.
 - Dobra, teraz chwile mnie posłuchajcie, czy ja dobrze zrozumiałam... - wzięła głęboki wdech, a wszystkie pary oczu spoczęły na niej. - Czyli tak, jestem potomkinią któregoś z dzieci które dawien dawna przygarnęliście, tak jak moja matka. Do tego teraz będę mnie ścigać wojsko, a jak mnie złapią to zabiją, żeby móc zabić waszego króla i jedynym sposobem, aby przeżył jest to, że nie mogę ani ja, ani Kajtan, ani żadne z pozostałej piątki dać złapać tym kolesiom? - przytaknęli  - A Kira też jest.. - przerwano jej.
 - Nie..- mruknął Ardeo - Tylko jedno, najstarsze dziecko z pokolenia zostaje wybrane, ale że jest twoją siostrą, mogą chcieć ją wykorzystać, żeby cię schwytać.
 - Czyli co mam teraz zrobić? - zapytała płaczliwym głosem.
 - Na razie zamieszkacie z Kajtanem... - powiedziała gryfica. 
- Co?! - oboje z chłopakiem krzyknęli i zaczerwienili się na twarzach.
 - Hahaha.... - zaczął się śmiać Flamma, który dotąd siedział zadziwiająco cicho. - Sz-szkoda, że nie widzicie waszych min... hahahahahahahha....- zaczął się turlać po ziemi.
- Ucisz się niebieski... - warknął smok w jego stronę.
 - Dobra, dobra... już jestem spokojny. - Zaśmiał się
 - Ale czekajcie, skoro ty jesteś tutorem Kajtana, a Ardeo moim.. to Flamma jest czyim? - znowu głos zabrała Aki
 - Ja? - zapytał szczerze zdziwiony pytaniem na swój temat - Ja jestem demonem i byłym tutorem twojej mamy. Była wspaniałą kobietą i przyjaciółką, zawsze mogłem na nią liczyć, a ona na mnie... żałuję, że już jej nie ma... - dodał ze smutnym uśmiechem.
 - No dobra, ale co robiłeś w mojej głowie? - zapytała wpatrując się w niego smutno.
 - To była ostatnia jej wola : ,, Opiekuj się nią ". Jestem z tobą tylko i wyłącznie dlatego, że masz jej pieczęć na sobie... a raczej przy sobie. - powiedział wskazując na nadgarstek z zawiązanym czarnym rzemykiem.
 Dziewczyna delikatnie podniosła nadgarstek i z zaciekawieniem zaczęła się mu przyglądać, ale nic nie znalazła, żadnej szczególnej cechy.
 - Nic na nim nie znajdziesz. Ten sznurek był kiedyś jednością, teraz jednak ty masz jedną jego polowe, a ja drugą, w ten sposób jesteś ze mną połączona, tak jak kiedyś Horia.. - uśmiechnął się - Jesteś do niej strasznie podobna, nawet charakterek masz po niej.
 - Czekaj jaka Horia? - zapytała zdziwiona
 - Tak ją nazywaliśmy, a teraz na ciebie przejdzie zasztyt noszenia tego imienia. - powiedział uśmiechając się na wspomnienie płomiennorudej kobiety. - Ale teraz niestety muszę już wracać, więc pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.
 Chciała coś powiedzieć, ale już go nie było, więc wróciła do milczącej jak na razie, reszty towarzystwa.
 - To wszystko mnie przerasta.. - szepnęła zakładając ręce na głowę.
 - Spokojnie, też na początku było mi ciężko, ale nie byłem sam i ty też nie jesteś... więc uszy do gór, razem na pewno damy rade... - ktoś położył jej dłoń na ramieniu, zdziwiona spojrzała w górę i ujrzała uśmiechniętą twarz chłopaka. Nie wiedziała dlaczego, ale od razu zrobiło jej się lepiej, sam jego uśmiech podniósił ją na duchu .
 - Ta.. razem na pewno nam się uda. - dodał opiekuńczym głosem smok.
 - Dziękuje... - szepnęła.

=================
=================

Możecie mnie zabić, nie było mnie długo i nie będę się usprawiedliwiać, tylko przepraszać za moją głupotę. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta, a jak tak, to dobrze.

 Do następnego GuSia :D


piątek, 22 kwietnia 2016

~~ Rozdział X ~~



 No witam witam, już po tych przeklętych egzaminach i teraz mogę na spokojnie zacząć pisać.
Od razu zapowiadam, że na 1000 wyświetleń szykuję małą niespodziankę dla was, ale teraz zapraszam na rozdział :D...





    Mojego szczęścia nie można było ująć w słowa i gdyby nie to że byłam potwornie zmęczona, to teraz skakałam jak opętana i turlała po zielonej trawie.
- Kiruś widzisz? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc jej w oczy - Teraz już nic nam nie grozi, on nam pomoże... - powiedziałam niemal powstrzymując się od śmiechu, który powodowała zalewająca mnie fala szczęścia. Przytuliłam ją, a raczej zaczęłam dusić i rzucać na wszystkie strony, gdy nagle coś sobie przypomniałam.
- Ardeo! - krzyknęłam, znowu przerażona - Musimy wrócić po Kajtana! - krzyknęłam, na tyle głośno by ten mógł mnie usłyszeć. Mimo wszystko ma górze wiatr daje się we znaki. Smok tylko na mnie spojrzał z powagą.
- O niego się nie martw, Leonis jest z nim! - ryknął i zanurkował, chcąc wylądować.
Jego potężne cielsko wylądowało na trawie oddzielając nas od prześladowców, którzy próbowali do nas podbiec. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie, które wyglądało podobnie i znów jak wtedy wdrapałam się z siostrą na jego grzbiet, usadzając sobie Kirę między nogami. Na powrót poczułam to przyjemne ciepło i chyba Kira również, bo zamiast przytulić się do mnie, z uśmiechem na ustach położyła się na plecach gada. Z góry wszystko wyglądało inaczej, wszystko było takie małe, nawet przerażający łowcy wyglądali tak niewinnie i niegroźnie... pozory mylą...
- Trzymajcie się. - powiedział smok lecz tylko ja zrozumiałam o co mu chodzi, więc musiałam to przekazać siostrze.
 Na początku Kira bała się otworzyć oczy, lecz gdy zaczęłam ją upewniać o widokach i o tym niepowtarzalnym uczuciu, którego nie dało się poczuć w żaden inny sposób, otworzyła oczy, ale zaraz je zamknęła, czując wstrząs. Ardeo wzbił się.
Unosiliśmy się coraz wyżej, a czym wyżej byliśmy, tym mocniej wiatr ocierał się o moją twarz.
- Ardoe! - krzyknęłam, próbując przegłuszyć wiatr - Dokąd lecimy?
- W bezpieczne miejsce... - wycharczał - Spotkamy się tam z resztą...
 Już więcej o nic nie pytałam, tylko mocniej przycisnęłam siostrę do siebie, trzęsła się. Raczej nie było to spowodowane chłodem, ponieważ od smoka biło ciepło, ale z drugiej strony, mogłam sobie tylko wyobrażać, co dzieję się teraz w jej małej główce. W tej chwili ogarnęło mnie poczucie winy. Nie dopilnowałam jej, złamałam obietnice daną matce, a do tego pokazałam strach mojemu wrogowi, ukazałam mu mój słaby punkt... Kirę. Dla niej mogłabym zrobić wszystko, nawet zabić, nie wahałabym się gdybym musiała, gdyby jej coś groziło.
 - Tak, tak wmawiaj sobie... - usłyszałam w głowie jadowity, drwiący głos - ... jakoś nie rwałaś się do bójki, gdy ten pomidorek ją dusił... - znowu kolejny demon, a może coś innego nie byłam w stanie tego wszystkiego zrozumieć. Byłam zaskoczona sposobem w jaki mówi, syczy... cokolwiek robi, o Łowcach i co najważniejsze miało racje... ja wtedy naprawdę nic nie robiłam, sparaliżowana strachem potrafiłam tylko siedzieć.
- Kim jesteś? - to samo pytanie, tego samego dnia, w ten sam sposób... w myślach.
-Ja? - syknęło - Jestem tobą, a może nie... Może jestem twoją siostrą, macochą, jestem każdym, w każdym, chodź to rzadkość, jeśli ktoś wie o mnie... mogę być także... twoją matką... - miałam wrażenie, że jak wspomniała o mojej mamie to jej uśmiech się poszerzył, a przecież jej nie widziałam i szczerze nie chciałam. Nie chciałam też z tym czym gadać, nawet w myślach, chciałam mieć spokój, na chwilę od tego wszystkiego odpocząć.
Zaczęłam się rozglądać i wtedy uświadomiłam sobie, że znam tą okolice, te same lasy po bokach i te same góry przed nami... już wiedziałam gdzie zmierzamy, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po niedługim czasie wylądowaliśmy na tej samej górze co wtedy, za pierwszym razem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiedziałam dlaczego, po prostu tak sobie.
- Kiruś schodzimy... - powiedziałam ,, matczynym " tonem, ale odpowiedziała mi cisza - Kiruś?
Przestraszona odwróciłam ją przodem i poczułam jak kamień spada mi z serca.
No normalnie szok, jak można usnąć lecąc na grzbiecie stworzenia, o którego istnieniu dowiedziałeś się parę godzin temu... no jak?! Zaśmiałam się w duchu na komizm tej sytuacji, ale nic na to nie poradzę. Ostrożnie wzięłam ją na ręce i zsunęłam się po jego brzuchu.
- I co mam z tobą teraz zrobić? - zapytałam Kirę patrząc  na jej śpiącą twarz
- Usnęła? - usłyszałam łagodny głos smoka.
- Szczerze? - zapytałam - Nigdy bym nie pomyślała, że można zasnąć podczas lotu na smoku... - wybuchłam cichym śmiechem, a smok razem ze mną.
- Dziwisz się jej? - powiedział cały czas się śmiejąc - Nie każdy jest w stanie przeżyć to co ona... - tu nagle spoważniał, zresztą ja też przestałam się śmiać. Jak zawsze miał racje... dlaczego?!
- Daj mi ją - powiedział, widząc jak poprawiam ją sobie na rękach.
- Ale jak? - byłam poważnie zdziwiona jego propozycją.
- Normalnie... - rzekł kręcąc łbem załamany - Połóż mi ją na łapach, będzie jej cieplej, a łuski na łapach wcale nie są takie twarde jak się wydają - znowu się zaśmiał, ale ufałam mu więc, bez zbędnych precedensów oddałam siostrę pod jego opiekę.
- Po co tu w ogóle przylecieliśmy? - zapytałam patrząc na horyzont.
- Niedługo dotrze reszta, to wszystkiego się dowiesz. - powiedział tajemniczo zamykając oczy i kładąc głowę na łapach, tuż obok Kiry.
Super on też poszedł spać i co ja teraz będę robić. Zaczęłam krążyć po skale, aż mi się znudziło i usiadłam na krawędzi skały, tak że nogi mi zwisały. Mocny, ale za to ciepły wiatr dmuchał mi w twarz, przy okazji targając mi włosy. Myślałam  o wszystkim i o niczym. O tym jak wiele się zmieniło w ciągu tych kilku dni, ilu nowych ludzi i nie tylko poznałam, ale także o tym że zdobyłam wrogów i to nie byle jakich. Nie wiedziałam jak potoczą się moje losy, ale wiedziałam jedno...
- Kajtan od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, na zawsze.- szepnęłam sama do siebie lecz nie wiedziałam, że ktoś mnie podsłuchuje i skrycie uśmiecha się.
Nie mineło dużo czasu a na horyzoncie pojawił się zarys sylwetki. domyślałam się kto to, ale nie chciałam ryzykować.Wstałam i podbiegłam do Arde'a z zamiarem obudzenia go.
- Ardeo wstawaj, coś tu leci! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Próbowałam tak jeszcze wiele razy, ale na nic. W końcu zrezygnowana zsunęłam się po jego boku i czekałam, aż tamci dolecą. Na szczęście spóźnialscy dolecieli po jakichś dziesięciu minutach, a owymi osobami byli nie kto inny jak Kajtan i jakieś stworzenie, chyba gryf, nie jestem pewna.
- Jak się cieszę że nic ci nie jest! - krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka, jednak zrobiłam to z rozbiegu co zaowocowało dość mało zgrabnego ,, orła ". Przez ten mały wypadek zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz chłopaka, kilka milimetrów przede mną. Kiedy zrozumiałam w jakiej pozycji jesteśmy, odskoczyłam od niego jak oparzona i zakryłam czerwoną twarz w dłoniach.
- Hahaha... - usłyszałam śmiech i zerknęłam ukradkiem na gryfa, który teraz leżał na ziemi zalewany falami śmiechu.
- Bardzo śmieszne Loenis... - powiedział lekko zarumieniony chłopak. - I ja też się cieszę, że nic ci nie jest. - zwrócił się do mnie z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że kogoś brakuje. Rozglądałam się, ale nigdzie go nie było.
- Szukasz Flammy?- odezwała się Leonis na co ja przytaknęłam jej głową  - O niego się nie martw, zaraz tu będzie. - powiedział to i nagle obok mnie stanął wcześniej wymieniony.
- O wilku mowa -   zaśmiał się Kajtan.
- Wszyscy w komplecie.. -zaśmiał się smok, w ogóle to kiedy on wstał?! 
Teraz to wyglądało dość dziwnie : smok, gryf, demon, dwójka nastolatków i dziecko... całkiem ciekawy skład, nie powiem.
- Może mi ktoś w końcu wyjaśni po co się tu zebraliśmy? - wszyscy skierowali wzrok na mą osobę, bo jako pierwsza przerwałam ciszę. 
- Chcemy ci wszystko wytłumaczyć, od samego początku... - powiedział Ardeo.
- A tobie... - Leonis zwróciła się do Kajtan'a - musimy dopowiedzieć kilka dość ważnych rzeczy. - on na to tylko przytaknął i  uśmiechnął się do mnie. Coś mi się zdawało, że to co zaraz usłyszę, porządnie mnie zdziwi.
- Lepiej sobie siądźcie, bo to będzie długa bajka na dobranoc... - zaśmiała się Gryfica ( nie wiem można tak nazwać samicę gryfa? :D ), na co ja usiadłam na łapach smoka, a chłopak położył się na grzbiecie Leonis. Tylko Flamma usiadł po turecku obok wielkiego gada, co chwile na ,mnie zerkając. Byłam bardzo ciekawa historii, którą zaraz mi opowiedzą, dlatego wygodniej się usadziłam i wbiłam wzrok w Gryfa.
- Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta,  Arasters... 


CDN. 



                                                           ~~~~~~~~~~~


Na sam początek powiem, że rozdział miał być dłuższy, ale w tym miejscu końcówka pasowała mi najbardziej, więc jest jak jest.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i oczywiście zostawicie po sobie jakąś opinie, nawet negatywną. Piszcie co chcecie ( ale bez przesady :D ). Powiedzcie jak wam poszły egzaminy ( oczywiście kto pisał :3 ) i w ogóle jak tam się trzymacie.
Następny rozdział pojawi się w przyszły piątek lub niedziel, czyli standard. 

Do zobaczenie <3
GuSia







poniedziałek, 11 kwietnia 2016

~~ INFORMATION ~~

Informacja nr I 

Zapewne kto czytał, to zauważył, że ostatni rozdział nadaje się na rozpałkę i na nic więcej...
Chcę zapobiec kolejnym tego typom komplikacjom i niewypałom, więc wpadłam na pomysł,ale ma on swoją cenę. Otóż następny rozdział napisze dopiero po egzaminach, czyli 22 albo 24 kwietna.
Przepraszam za tą przerwę, ale naprawdę chcę się przygotować do testów... w końcu to zdecyduje do jakiej szkoły potem pójdę, więc mam nadzieję, że zrozumiecie i nie zostawicie mnie... :D


Informacja nr II

Ja chwilami na prawdę nie mogę uwierzyć w to co widzę na liczniku wyświetleń. Jest was 882!! Rozumiecie?! Jeszcze tylko 118 wyświetleń i będę musiała jakiegoś specjala wstawić...
Jestem w was taka dumna ( łzy wzruszenia... ), naprawdę nie spodziewałam się takiego wyniku tak szybko.
Dziękuję z całego serca, to wy jesteście moją inspiracją... nie zapominajcie o tym moje Miśki i do zobaczenia niebawem!

<3 <3<3<3<3

wtorek, 5 kwietnia 2016

~~ Rozdział IX ~~



    ~ Kajtan ~


Nie wierzyłem własnym oczom... czy to był demon, ale sądząc po łusce to smok jest Tutorem Aki, więc jak... Widziałem, że była równie zdezorientowana, co ja i reszta, oczywiście oprócz Enza, bo ten zachowywał się jakby go znał. Ten cały Flamma Cu... coś tam zaczął krótką wymianę ciosów z Łowcami, wszyscy po kolei... czekaj, czekaj, wszyscy? Spojrzałem za siebie i dopiero wtedy zorientowałem się że, nikt mnie już nie trzyma. Nie wiele myśląc szybko złapałem za kolczyk
- Leonis pomóż... szybko! Łowcy nas znaleźli! - krzyknąłem w myślach.
- Kajtan jakie ,, nas " ? - usłyszałem w głowie łagodny, kobiecy, tak dobrze mi znany głos.
- Spotkałem następną... jej Tutorem  jest smok i.. i... - nie wiedziałem, czy mam to powiedzieć, nigdy nie słyszałem o dwóch opiekunach, zajmujących się jedną osobą.
- I? Wyduś to z siebie... - pośpieszała mnie
- I demona.. - odparłem szybko. Zapadła cisza.
- Zaraz będę, jestem już blisko... - powiedziała uspokajającym głosem.
- Dobra - odparłem i puściłem biżuterię. Wstałem na równe nogi i podbiegłem do dziewczyn, Enzo musiał puścić Kirę jak rozmawiałem z Leonis, która aktualnie była więziona w żelaznym uścisku starszej siostry. Położyłem delikatnie rękę na ramieniu Aki, na co ta się do mnie odwróciła i puszczając siostrzyczkę, przytuliła mnie. Nie wiedziałem jak mam się zachować, na szczęście zaraz puściła i łapiąc Kirę z mała rączkę pociągnęła w stronę parku. Jeden z nich to zauważył i pobiegł za nimi, razem z Flammem chcieliśmy biec za gościem, ale drogę zastawiła nam pozostała czwórka.
- A wy gdzie panowie? - zaśmiał się Enzo i kopnął mnie w brzuch, przez co poleciałem kilka metrów w tył. Normalny człowiek pewnie po tym uderzeniu już nie wstał, ale powiem tylko tyle : Leonis uderza mocniej...Na samo wspomnienie ostatniego treningu przeszły mi ciarki... miałem wrażenie, że ona na prawdę chce mnie zabić!
Szybko pozbierałem się z ziemi, gdy zauważyłem, że Nikifor biegnie na mnie z kataną w ręku. Nie powiem to jest trochę nie fair... ja swoją broń zostawiłem w domu. Na początku aby unikałem cięć i ciosów, bo co innego miałem zrobić, ale gdy tylko się odsłonił, zamachnąłem się i mocno zaciśniętą pięścią, uderzyłem do w szczękę. Zachwiał się. Miałem okazję pobiec za Ian'em i pomóc Aki, ale znowu przede mną pojawił się Goran, no tak jest ich aż pięciu. Enzo walczy z Flammą, Ian pobiegł za dziewczynami, Nikifor łapie ostrość widzenia po moim uderzeniu, teraz przede mną stoi Goran... a gdzie Medard? Rozejrzałem się, nigdzie go nie było, znałem jego sztuczki i jego nieobecność pogłębiała mój niepokój. Nagle powietrze stało się cieplejsze, by po chwili przeciął je głośny ryk. Wszyscy stanęli dęba, sam nie wiedziałem co to, ale widząc zadziorny uśmieszek na twarzy demona, dołączyłem do niego. Razem z sojusznikiem spojrzałem na horyzont, na którym rysowały się dwa duże cienie, ale nie dane było nam się przyjrzeć, ponieważ znów rozpoczęła się ostra wymiana ciosów. Cały czas głowę zaprzątała mi jedna myśl : Aki wszystko z tobą i Kirą dobrze? 


                ~~ Aki ~~

  Uciekałam tak szybko jak tylko potrafiłam ciągnąc siostrzyczkę za jej małą rączkę, słyszałam jej płacz i czułam że nie nadążą, więc szybko wcięłam ją na plecy i kontynuowałam ucieczkę.
Miałam nadzieję, że z chłopakami wszystko w porządku, dręczyło mnie poczucie winy, że ich tam zostawiłam, ale musiałam stamtąd zabrać Kirę... i tak już za wiele widziała.  Sama odczuwałam strach, to co dopiero ona czuć. Biegłam przez park, jak do tej pory ani razu się nie odwracałam, więc zrobiłam to teraz... żałowałam. Jakieś dziesięć metrów za nami biegł Ian, jego paskudny uśmieszek zdradzał wszystkie jego zamiary. Zapatrzyłam się na niego, przez co nie patrzyłam gdzie biegnę i w coś uderzyłam, co oczywiście spowodowało orła w moim wykonaniu. Przerażenie mieszało się ze złością, teraz już wiedziałam że nie damy rady uciec, jako że  czymś, a raczej kimś w kogo uderzyłam był Medard. Zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy, by nie było widać jak bardzo się boję, musiałam być silna przed Kirą. Głęboko w duszy modliłam się żeby Ardeo już tu był i nas stąd zabrał.
 - A panie to gdzie? - usłyszałam kpiący głos Medarda - Impreza jeszcze się nie skończyła...
 - Rozumiem, że chcesz czegoś ode mnie... - wysyczałam przez mocno zaciśnięte zęby - ... ale dlaczego wplątujecie w to moją siostrę?! - tym razem krzyknęłam mu prosto w twarz niesiona rosnącym strachem i frustracją. Chyba zdziwił go ten mój wybuch, ale tego było już za wiele. Pamiętam uczucie kiedy ,,rozmawiałam" z moją macochą, które wypełniało moje ciało... w tym momencie było podobnie.
 - Uuu... - zaśmiał się Ian stojący za mną - Kocica pokazała pazury, a co zrobisz jeśli... - widziałam jak wyciąga rękę w stronę Kiry. Wszystko płynęło jakby w zwolnionym tempie dając mi czas na interwencję. Pamiętam jak byłam na kilku lekcjach zapasów i uczyłam się różnych trików i chwytów. Wykorzystałam więc jeden z nich, zwany dźwignią, powalając zdezorientowanego mężczyznę. Na twarzach obu z Łowców, było wymalowany szok... tego też się nie spodziewali.
Dzisiaj zadziwiam samą siebie, naprawdę. Wykorzystałam ich nieuwagę i zabierając Kirę za ręce znowu zaczęłam uciekać. Byłam już tak zmęczona, że nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, ale gdy usłyszałam tak dobrze znamy ryk, uśmiechnęłam się szeroko, a po policzku spłynęła jedna, jedyna łza ulgi.
- Ardeo!


================================================================================================

 Spokojnie możecie mnie zabić, ukrzyżować, zrobić cokolwiek...
Zawaliłam po całości, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wyrabiam się ze wszystkim... te cholerne egzaminy, wybieranie szkoły, codzienne sprawdziany... to naprawdę odbiera całą chęć życia.
Miałam dodać rozdział w piątek, ale nie był jeszcze gotowy ( ten z resztą też rewelacyjny nie jest..) ale jak już mówiłam nie wyrabiam, za co was bardzo przepraszam.

Od razu mówię, że nie wiem czy pojawi się w piątek rozdział, postaram się, ale niestety nie mogę niczego obiecać...

Do zobaczenia
Wasza GuSia :D




piątek, 25 marca 2016

~~ Rozdział VIII ~~

 ~~ Aki ~~


  Mimo łez spływających po moich czerwonych policzkach, byłam już spokojniejsza. Ardeo już tu leci i ich pokona. Zaczerwienionymi oczami zaczęłam oglądać się dookoła, by ocenić w miarę możliwości naszą sytuację. Szczerze wiedziałam, że nasza sytuacja nie jest za ciekawa, ale teraz mogłam stwierdzić, że jest gorzej niż myślałam. Przerażenie zaczynało wracać, traciłam kontrolę nad ciałem, trzęsłam się. Bałam się, po prostu się bałam. Od tak dawna nie odczuwałam tego uczucia aż tak mocno, czułam jakby ktoś zaciskał mi gruby powróz na żołądku i szyi.
  - Gdzie to jest? - usłyszałam cichy głos przy moim uchu. Chłodny oddech wywołał lodowaty dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, ale milczałam.
 - Zapytałem gdzie to jest?! - znowu usłyszałam głos przy uchu, tym razem głośniejszy, o wiele głośniejszy. Wzdrygnęłam się i na chwile zamknęłam oczy, lecz cały czas milczałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi Enzo, co mam mu powiedzieć, ale nawet gdybym wiedziała to i tak nie powiedziałabym, coś w środku nakazywało mi milczeć, więc milczałam ze spuszczoną głową.
 Spod rudej grzywki spojrzałam z przerażeniem na Kajtana, którego trzymała dwójka z Łowców. Myślałam, że jak ode mnie nic nie wyciągnęli, to spróbują z nim, ale myliłam się. Moje oczy podwójnie powiększyły swój obwód, gdy zobaczyłam jak kieruję się w stronę Kiry. Moja siostrzyczka siedziała z podkulonymi nóżkami, jakieś trzy metry ode mnie. Stanął przed nią, a ona zaczęła płakać i odsuwać się od niego, lecz on w pewnym momencie złapał ją za szyję i podniósł tak, żebym widziała jej twarz. Odruchowo rzuciłam się na niego,  ale w pewnym momencie zostałam pociągnięta do tyłu, a moja głowa przygnieciona do szarej, brukowej kostki. Chwile temu przestałam płakać, a teraz znowu moje policzki stały się drogą łez, które spadały na chodnik. Zauważyłam, że Kajtan też zaczął się wyrywać, ale na darmo.
 - A teraz powiesz? - zapytał z powagą wymalowaną na twarzy, ale ja byłam zbyt przerażona, aby coś z siebie wydusić. - Nie? Jak nie powiesz to ją uduszę... powoli. - gdy to mówił, jego powaga zamieniła się w zafascynowanie. Wystarczyło tylko spojrzeć na ten jego chory uśmieszek, by stwierdzić, że nie żartuje i jeszcze na dodatek będzie miał z tego niezły ubaw.
 - Ona nic nie wie! - z zamyśleń wyrwał mnie krzyk mojego przyjaciela, ale on nie zwrócił na niego uwagi. Wyrywał się dopóki zielono-włosy nie przystawił mu miecz do gardła i pociągnął do tyłu za czarne włosy. Wróciłam wzrokiem na Kirę, która wierzgając swoimi krótkimi nóżkami próbowała jakoś wyzwolić się z żelaznego uścisku oprawcy, ale była za słaba. Widziałam czerwone od płaczu oczy i policzki, jej proszący o pomoc wzrok skierowany na mnie, jej strach wymalowany na młodej twarzyczce. Ona próbowała walczyć, a ja co, siedzę trzymana za włosy i rękę na ziemi płacząc, patrząc się na nią i licząc na cud. Opuściłam głowę tak, że teraz patrzyłam na swoje nogi.
 - Nie masz zamiaru odpowiedzieć? - powiedział poważnie i mocniej zacisnął palce na drobnej szyi Kiry. Zacisnęłam mocno powieki z pod których dalej wypływały łzy.
Przypomniałam sobie ostatnie słowa mamy: Opiekuj się siostrzyczką... Te słowa trochę dodały mi odwagi, zacisnęłam ręce w pięści i uniosłam głowę. Patrzyłam prosto w jego oczy, te podłe czarne oczy.
 - Czego ty chcesz... - szepnęłam, a ten zaśmiał się.
 - Oh... wyszła myszka spod miotły? - zażartował, ale ja nie reagowałam - Czego chcę się pytasz? Chcę wiedzieć gdzie to jest...  - odrzekł
 - Ale ja nie wiem o co ci do cholery chodzi, więc zostaw moją siostrę! - krzyknęłam wyrywając się. Dałam upust moim emocjom, wszystkiemu co teraz dręczyło moją duszę.
 - Powiedz ,,tak"... - usłyszałam męski, łagodny głos w mojej głowie. Nie był to głos Ardeo, więc czyj...
 - Kim jesteś? - zapytałam się rozglądając dookoła
 - On nie zdąży... powiedz ,, tak "... szybko! - głos krzyknął, aż mi w uszach zadzwoniło. - Spokojnie, chce pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić... - dodał delikatnym głosem. Nie wiedziałam czy mam mu zaufać, ale coś mi podpowiadało żebym to zrobiła.
 Podniosłam prawy kącik ust do góry, co ewidentnie zbiło z tropu Enzo i pozostałych. Spojrzałam jeszcze raz na Kajtan'a i Kirę. Chciałam to zrobić, powiedzieć to jedno krótkie słowo i mieć to za sobą, ale postanowiłam coś jeszcze wypróbować.
 - Zrobimy tak... odstawisz moją siostrę, a ja powiem ci to , co chcesz wiedzieć, pasuję taki układ? - nie wiem dlaczego, ale odkąd usłyszałam ten dziwny głos, minął cały mój strach i niepewność.
 - Nie wiem skąd taka zmiana, ale podoba mi się. - zaśmiał się - Niestety nie zgodzę się na taki układ, bo możesz coś wywinąć, a ta mała jest moją bardzo cenna kartą przetargową... - odpowiedział obojętnie. dystykulując coś tam drugą ręką.
 - Dobrze skoro tak, to... - zamachnęłam się wolną ręką czując przypływ siły, zapewne spowodowany wzrostem adrenaliny w moim organizmie. Uderzyłam w twarz z łokcia Łowcę, który mnie trzymał, więc jego chwyt się poluzował i mogłam się wyrwać. Stanęłam na wyprostowanych nogach ze spuszczoną głową i zaczęłam się uśmiechać, nawet nie wiem dlaczego, jakoś tak po prostu mi się chciało.
 - Rób co do ciebie należy i pomóż nam... - szepnęłam
 - Co ty tam mamroczesz? - spytał zdezorientowany Enzo,
 - Zobaczysz... - podniosłam głowę ukazując moją szarą tęczówkę, która powoli zmieniała kolor na jasny pomarańcz - Zgadzam się! Tak! - krzyknęłam i zaczęło kręcić mi się w głowie, ale nie straciłam przytomności.

  
  ~~ Narrator ~~


 Rudowłosa dziewczyna wydała z siebie krzyk, po czym upadła na kolana trzymając się za głowę.
Po całym placu rozszedł się mocny podmuch wiatru, podrywający ku niebu śmieci i kurz z ziemi.
Enzo chcąc ochronić twarz zakrył ją przedramieniem, a jak już zabrał rękę, widok jaki zastał zaskoczył go, na tyle by zrobił kilka kroków w tył. Nie tylko on był w szoku reszta jego grupy, jak i Kajtan i Kira, mieli wymalowany szok na twarzach.
 Obok Klęczącej Aki stał wysoki mężczyzna z długimi czerwono-pomarańczowymi włosami, do złudzenia przypominającymi płomienie. Zmierzył obojętnym spojrzeniem otoczenie, ale gdy dotarł Kiry trzymanej z szyję, na jego twarzy pojawiła się złość, powoli przeobrażająca się w wściekłość.
 - Puść ją...  - warknął z zaciśniętymi zębami.
 - Nie widzieliśmy się tyle lat, a ty tak nas witasz Flamma Curams... W ogóle co ty tu robisz? - zaśmiał, ale zamiast odpowiedzi usłyszał głośne warczenie. - Tylko spokojnie... puszczę ją, jak tylko ta gówniara powie mi gdzie jest gniazdo...
Obaj piorunowali się wzrokiem do puki nie usłyszeli kaszlu Kiry. Aki poderwała się z ziemi chcąc ruszyć siostrze na pomoc , ale drogę zagrodziła jej ręka nowo przybyłego.
 - Nie pokonasz go teraz... - powiedział nawet na nią nie patrząc - Zostaw to mnie, przecież po to mnie wypuściłaś, tak? - uśmiechnął się po raz pierwszy, ukazując tym samym wydłużone, białe kły i czerwone oczy. Cofnęła się o krok, dając mu tym samym do zrozumienia, iż pozostawia wszystko w jego rękach. To co, że nie wiedziała dlaczego im pomaga, kim jest, czy chociaż dlaczego słyszała go w głowie, ale teraz liczyło się tylko to, że jest po ich stronie. 
 Na gest dziewczyny Flamma zaśmiał się cicho i stanął tak, że jedna noga była z tyłu, a druga była idealnie przed nią.
- Heh... nie robiłem tego od szesnastu lat...
powiedział do siebie zaciskając dłonie w pięści  - ... czas na zabawę! - krzyknął i ruszył biegiem na Enzo.


CDN.

================================================================================================
 Miśki łapajta taki któciutki rozdzialik... a dlaczego krótki? A ponieważ w raz z moim tatą zaraziłam się czyś i od wczoraj umieramy w męczarniach... straszne, więc z braku snu i jakiejkolwiek chęci do życia, wyszło takie coś. Jeszcze raz przepraszam, wiem że rozdział nie wyszedł, ale postaram się na następny raz by był lepszy i duużo dłuższy <3

Wasza GuSia :D 





niedziela, 20 marca 2016

~~ Rozdział VII ~~




   Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju w którym smacznie spały siostry. Starsza zamykała młodszą w szczelnym uścisku, jakby chcąc obronić ją przed światem. Nagle na twarz Aki wpłynęły jasne smugi, przez które mocniej zacisnęła powieki, by za chwile pokazać swoje szmaragdowe oczy.
Odruchowo sięgnęła po telefon leżący na szafce, chcąc sprawdzić godzinę. Zdziwiła się widząc godzinę 5:27, jeszcze nigdy sama nie wstała tak wcześnie, biorąc pod uwagę, że zeszłej nocy prawie nic nie spała. Zrezygnowana próbowała zasnąć, ale nie mogła. Cały czas myślała o tym jak będzie teraz wyglądało jej życie, w dodatku dzisiaj na rozpoczęciu roku ma kogoś poznać... właśnie, rozpoczęcie roku. Dzisiaj jest jej pierwszy dzień w nowej szkole, całkiem o tym zapomniała. Całe szczęście, że technikum znajduje się nie daleko i dzieli go zaledwie kilkadziesiąt metrów od szkoły w której uczy się Kira, więc nie musiała się martwić z odstawianiem, lub odbieraniem jej ze szkoły.
Kręciła się na łóżku, mając nadzieję że znajdzie jakąś wygodną pozycję, ale nie ważne jak by się nie ułożyła, było jej nie wygodnie. W pewnym momencie zauważyła coś błyszczącego na biurku. Zaciekawiona wstała ostrożnie, aby nie obudzić siostry i podeszła do mebla. Ku jej zaskoczeniu, obiektem zaciekawienia okazała się łuska Arde'a, która odbijała padające na nią promienie słońca.
Uśmiechnęła się lekko przywołując w pamięci jej właściciela i jego słowa ,, zawsze miej ją przy sobie... ". Wzięła łuskę w rękę i podeszła do drewnianego kuferka z którego wyciągnęła długi, czarny rzemyk. Delikatnie zaczęła oplatać przedmiot sznurkiem, a na końcu upewniając się, że na pewno dobrze się trzyma, związała oba końce ze sobą i założyła na szyję. Czerwona łuska, ładnie współgrała z czarnym rzemykiem, nawet wyglądała trochę jak rubin, ale to z daleka. Jej rozmyślania przerwał irytujący dźwięk budzika, który nastawiła na 6:30. Naprawdę była w szoku, że tak szybko minął czas, od jej po butki. Powoli podeszła i wyłączyła budzik. Siadła na łóżku i zaczęła budzić Kirę, która po mimo tak głośnego dźwięku nadal smacznie spała.
- Wstawaj śpiochu... - Powiedziała łagodnie, ale nic. - Wstawaj bo się do szkoły spóźnisz... - dalej próbowała, ale dalej nie było skutków. W pewnym momencie wpadła na ciekawy pomysł.  Wstała i zostawiając pochłoniętą snem siostrę samą, ruszyła do łazienki. Chile potem stała już nad biedną, niczego nie świadomą dziewczynką ze butelką pełną wody. Wiedziała, że potem będzie tego żałować, ale nie chciała się spóźnić na rozpoczęcie. Odliczając w myślach o dziesięciu, przy jedynce chlusnęła zimną wodą prosto w twarz Kiry. Ta czując ciecz na twarz zerwała się i zdezorientowana spadła z łóżka na podłogę. Mniej więcej ogarniając sytuację, zarzuciła włosami do tyłu i zaczęła wodzić wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu winowajcy. Uśmiechnęła się chytrze widząc tarzającą się to dywanie starszą siostrę, salwy śmiechu nie pozwalały jej wstać, co wykorzystała Kira rzucając się na nią z zamiarem zemsty. Szalały tak przez dłuższy czas, ale niestety czas nie staje w miejscu więc musiały kiedyś zakończyć zabawę. W pewnym momencie młodsza dojrzała dziwny medalion na szyi siostry, już chciała go dotknąć, gdy za rączkę złapała ją właścicielka przedmiotu.
- Chodź, musimy ubierać się do szkoły. - uśmiechnęła się ciepło
- Akiś... - zapytała, nie spuszczając obiektu zastanowienia ze wzroku. - ...co to jest? - wskazała na łuskę.
- Yyy... to jest.... - zaczęła szukać jakiejś logicznej wymówki, przecież nie powie dziecku, że zerwała ją z grzbietu wielkiego, latającego smoka, który nazywa się Ardeo i na dodatek znał ich mamę... nie, uznałaby, że zwariowała. - ...Znalazłam go w lasie... - skłamała, choć nie lubiła tego robić, zwłaszcza jej.
- Ładny - powiedziała i pobiegła do swojego pokoju się ubrać. Po jakichś dwudziestu minutach były gotowe. Kira miała na sobie białą koszulkę i princeskę, do tego dochodziły białe rajstopki w kwiatki oraz czarne pantofelki. Jej małą główkę zdobiły dwa kucyki po bokach głowy. Natomiast Aki założyła czarne rurki i białą luźną bluzkę bez żadnego wzoru. Z fryzurą też nie eksperymentowała, zebrała dwa pasma włosów i związała je z tyłu. Schowała łuskę pod bluzkę, założyła czarne trampki i wyszły, mając nadzieję że zdążą na autobus.


    ~~ Aki ~~


  Jak się cieszę, że zdążyłyśmy na ten cholerny autobus, jeszcze chwila i byśmy się spóźniły... ehhh, jakie to życie jest upierdliwe. Na nasze szczęście nie musiałyśmy długo jechać, bo na następnym przystanku już wysiadłyśmy. Najpierw poszłam z Kirą na jej rozpoczęcie, ponieważ mimo mojego młodego wieku zostałam jej prawnym opiekunem. Idealnie o ósmej byłyśmy na sali gdzie zaczęło się rozpoczęcie, nie musiałam się martwić o moje, ponieważ miałam jeszcze trzy godziny. 
Najpierw na środek wyszła dyrektorka placówki, zaczęła coś tam gadać do tego mikrofonu, ale na szczęście szybko skończyła i udaliśmy się do klas wraz z wychowawcami, by omówić kilka ważnych spraw takich jak na przykład: podręczniki, lub składki. 
 Kira została pod drzwiami klasy, a ja weszłam z innymi rodzicami i zajęłam miejsce przy oknie. I ja i inni przywykli do mojej obecności, tylko kilka nowych par oczu ze zdziwieniem wpatrywała się we mnie. Nauczycielka jak i parę osób, które znały moją sytuację w skrócie wytłumaczyły niepoinformowanym o co chodzi. Szybko omówiliśmy najważniejsze sprawy, więc wszyscy się rozeszliśmy.
Za pięć jedenasta, byłyśmy pod moją nową szkołą, a raczej technikum. Jestem w klasie wojskowej razem z kilkoma osobami z mojej starej klasy, więc nie stresuję się brakiem znajomości. 
Spojrzałam na moją siostrzyczkę, która była trochę spięta, pewnie dlatego , że musi iść do szkoły dla ,,dorosłych", więc mocniej ścisnęłam jej malutką rączkę i uśmiechnęła się pokrzepiająco, odwzajemniła gest i już raźnie weszłyśmy do środka.
 Na samym wejściu spotkałyśmy miła, starszą panią, która pogłaskała Kirę po główce i dała lizaka, wiem to było troszeczkę dziwne, ale co tam, jak dają coś za darmo to bierz. Uśmiechnęłam się do staruszki i dalej podążyłyśmy niebieskim korytarzem, gdzie nie gdzie na ścianach wisiały półki z pucharami, lub medalami. Do sali gimnastycznej dotarłyśmy wchodząc do pierwszych drzwi po lewej, na końcu korytarza. Nie powiem, hala była ogromna i bardzo dobrze wyposażona. Jak tak rozglądałam się dookoła, niechcący na kogoś wpadłam i pewnie zaliczyłbym piękną glebe, gdyby nie czyjeś silne ramiona.
-  P-przepraszam - powiedziałam cicho i podniosłam głowę, by zobaczyć na kogo wpadłam.
- Nic się nie stało - powiedział i uśmiechnął się. Nagle spojrzał na mój naszyjnik.
- Ładny naszyjnik yy... - zawiesił się
- Aki - uśmiechnęłam się - I dziękuję.
- A ja zwę się Kajtan - powiedział kłaniając się teatralnie. Wtedy też zauważyłam niezwykły kolczyk w prawym uchu..
- Śliczny kolczyk - powiedziałam uśmiechnięta pokazując w stronę ucha.
- Dzięki, powiedzmy że dostałem go od przyjaciela, na znak więzi, która nas łączy - uśmiechnął dotykając przedmiotu.
- To zupełnie jak ja - zaśmiałam się. - Teraz skoro my się już znamy to chcę ci przedstawić moj... -- nie dokończyłam widząc brak mojej siostry. Zaczęłam panicznie rozglądać się dookoła, ale nigdzie jej nie widziałam. Byłam coraz bardziej przerażona i wściekła na siebie... jak ja mogłam ją zgubić.
Kajtan chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo położył mi rękę na ramieniu i spojrzał się z troską na mnie,
- To kogo chciałaś mi przedstawić? - zapytał, ale widząc łzy w moich oczach złapał mnie za ramiona obiema rękami - Aki, co się stało? 
- Moja siostrzyczka..- nie dokończyłam przez brak powietrza w pucach.
- Spokojnie... - powiedział łagodnie patrząc mi w oczy
- Moja młodsza siostrzyczka dopiero tu stała, ale jej tu teraz nie ma! - krzyknęłam niemal histerycznie. Mój oddech przyśpieszył i miałam wrażenie że zaraz się rozpłaczę.
- Może poszła poszukać przyjaciół...- nie dokończył bo mu przerwałam
- Ona nie ma tu przyjaciół! - znowu krzyknęłam, na co on spojrzał na mnie zdziwiony. - Ona ma zaledwie siedem lat... a przyszła tu ze mną bo nie chciałam zostawiać jej samej z naszymi rodzicami...- w tym momencie z moich oczu pociekły łzy.
- Spokojnie zaraz ją znajdziemy. - powiedział - Obiecuję - dodał poważnym głosem.
Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on tylko się uśmiechnął i chwytając moją rękę wbiegł w tłum ludzi.
- No więc, jak ona wygląda? - spytał nawet na mnie nie patrząc
- Ma dwa rude kucyki po bokach głowy, czarną princeskę i białą bluzkę... - tyle mu wystarczyło by zacząć poszukiwania. Co jakiś czas pytaliśmy ludzi czy jej nie widzieli i dopiero za czternastym  razem dostaliśmy jakieś wskazówki. Biegliśmy we wskazanym kierunku, gdy zauważyłam zarys mojej małej zguby przyśpieszyłam, czułam się najszczęśliwsza osoba na świecie.
- Kira! - krzyknęłam, a ta odwróciła się w moją stronę. Kiedy tylko dobiegłam do niej mocno ją przytuliłam i zaczęłam oglądać ją ze wszystkich stron szukając siniaków, ale nic nie znalazłam. 
Następnie wstałam i przytuliłam zaskoczonego Kejtana.
- Dziękuję, że pomogłeś mi jej szukać naprawdę dziękuję - dodałam niemal się śmiejąc - Od dzisiaj jestem twoją dłużniczką... - oderwałam się od niego i z powrotem podeszłam do siostry i ją przytuliłam.
- Taki pan mnie tu przyprowadził i powiedział że zaraz przyjdzie. - powiedziała uśmiechnięta
- Jak to przyprowadził?! - przeraziłam się, czyli ktoś chciał porwać mi siostrę?
- Przyprowadził mnie tu i powiedział, że tu mnie łatwiej znajdziesz Akiś - zaśmiała się a mi kamień spadł z serca, czyli nikt nie chciał jej porwać... jakie szczęście.Westchnęłam.
- A wiesz gdzie jest teraz ten pan? - zapytałam - Chciałabym mu podziękować... 
- Tu jestem... - powiedział znajomy mi głos- ... i w cale nie musisz mi dziękować Aki. - na dźwięk tego głosu przeszły mnie ciarki, to nie mógł być on, ale jak tylko podniosłam głowę ujrzałam tak bardzo znienawidzoną przeze mnie osobę. Przeraziłam się.
- Enzo... - usłyszałam syk za sobą.
- Kajtan? - zdziwiłam się widząc kto wydał odgłos.
- Oh... Kajtan - zaśmiał się czerwonowłosy - Kopę lat! 
- Aki znasz go ? - zapytał stając przede mną i Kirą.
- Jest taka sama jak ty, więc... - nie dał mi odpowiedzieć Enzo. Kajtan spojrzał ma mnie zdziwiony, a ja na niego.
- Od kiedy? - zapytał mnie, wracając wzrokiem na przeciwnika
- Od jakiś dwóch dni... - odrzekłam niepewnie. 
- Ona nic jeszcze nie umie, a ty jesteś jeden... - powiedział z coraz szerszym uśmieszkiem na tej jego paskudnej gębie - ... nie pokonasz nas wszystkich w pojedynkę. - zaczął się śmiać, gdy zza niego zaczęła wychodzić reszta jego drużyny. - No chłopaki, wiecie co robić... - powiedział już poważnie. Nie wiem jak on to robi, że raz się śmieje, a zaraz jest poważny, ale to nie jest czas na myślenie o tym. Nagle zauważyłam, że chłopak bierze Kirę na ręce, i ciągnąc mnie za nadgarstek w tłum.
- Nie dam im rady sam. - zacisnął zęby - Musimy wezwać pomoc, albo nas złapią... - znowu spoważniał . Odwróciłam się i szczerzę tego żałuję, bo zobaczyłam aby jaka mała odległość dzieli nas i naszych prześladowców. Wybiegliśmy ze szkoły wraz z innymi spanikowanymi uczniami i nauczycielami. Nagle kątem oka zauważyłam lecącą w naszą stronę strzałę, więc ,, rzuciłam " się chłopaka i moją siostrę, przez co przewróciliśmy się. Zaczęłam się podnosić, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za włosy i siłą zmusza do wyprostowania się. Zacisnęłam mocno zęby i oczy, by nie dać im satysfakcji z tego, iż czuję ból. 
- Ardeo proszę ratuj! - krzyknęłam w myślach ściskając drżącą ręką łuskę.
- Już lecę Aki, wytrzymaj jeszcze chwilę! - usłyszałam głos w mojej głowie, a z oczu popłynęły łzy.


CDN

================================================================================================================================================

Łapcie szybko VII rozdział, który miał być w piątek ale jest dzisiaj :D. Kończę szybko bo coś się dzieję z moim internetem i już raz usunęło mi cały rozdział ;__; Nie zapomnijcie o waszej opinii w komentarzach, których i tak jest bardzo mało, ale co tam... Miłego czytania :D

Wasza GuSia :D


piątek, 18 marca 2016

~~INFORMACJA~~

W którymś tam poście mówiłam, że rozdziałów możecie się spodziewać w piątki lub niedziele, tak więc od razu zapowiadam że następny rozdział pojawi się niedziele.
Bardzo was przepraszam, ale nie wyrobiłam się na czas z rozdziałem, z czym też trochę źle się czuję, ale co zrobisz, nic nie zrobisz...
Tak więc wyczekujcie rozdziału w niedzielę i do zobaczenia...

Wasza GuSia :D

piątek, 11 marca 2016

~~ Rozdział VI ~~

   

         ~ Aki ~


     Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam, co chwilę potykam się o wystające korzenie i gałązki. Słońce już dawno zaszło a na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd, w które się wpatrywałam, przez co z kolei w jednej chwili nie zauważyłam, że zboczyłam ze ścieżki i z cichym piskiem wpadłam do jeziora.
- Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam... - westchnęłam, ale widząc spływający ze mnie brud, dostrzegłam pozytywne cechy tej nieoczekiwanej kąpieli. Było mi przyjemnie, woda nie była zimna, ani gorąca, tylko wręcz idealna do odpoczynku i głębokich rozmyślań. Niestety nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe refleksje wewnętrzne, bo musiałam jeszcze dojść do domu i przygotować się do jutrzejszej uroczystości. Mało zgrabnie wygramoliłam się po śliskim brzegu jeziora na górę i zaczęłam wyżymać bluzkę z wody. Odruchowo sięgnęłam do kieszeni szortów i poczułam pustkę, w kieszeni nic nie było. Sprawdziłam drugą, też była pusta. Czułam jak serce zaczyna bić mi szybciej, jak ręce zaczynają drżeć. Powoli zaczynałam panikować, jak mogłam ją zgubić, no jak? Nerwowo się rozejrzałam dookoła i zatrzymałam wzrok na lekko falującej tafli jeziora, na jej środku zauważyłam jakiś mały, połyskujący obiekt. Nie myśląc za wiele wskoczyłam z powrotem do wody i moim fatalnym kraulem płynęłam w jego stronę. Niestety płynąc tworzyłam małe fale, które oddalały zgubę, więc przystanęłam i stawiając bose stopy na dnie, ruszyłam po nią. Już miałam ją na wyciągnięcie ręki kiedy potknęłam się o kamień, co zaowocowało kolejną już z rzędu, wycieczkę pod tafle jeziora. Zdenerwowana wyłoniłam się z wody, jakby ktoś mnie teraz zauważył mógłby pomylić mnie z Samarą Margan ( nie wiem czy dobrze napisałam :D dop. aut. ), ale to już tak na marginesie. Szybko rozwiązałam apaszkę, spokojnie wiszącą jak dotąd na mojej szyi i podchodząc tak blisko jak się tylko dało, rzuciłam nią na łuskę. Materiał był przemoczony, więc moje małe ,, radio " nie uciekało pomimo fal, jakie tworzyłam podchodząc. Szybko zgarnęłam przedmioty i ruszyłam do brzegu. Po raz drugi wygramoliłam się z jeziora i ściskając smoczą łuskę w zębach, w miare możliwości wycisnęłam wodę z ubrań i włosów. 
 Wpatrywałam się w czerwony przedmiot jeszcze przez chwilę, ale zaraz zacisnęłam mocne pięść, jakby bojąc się, że zaraz znowu ją zgubię, po czym puściłam się biegiem przez las w tak dobrze znanym mi kierunku... mam nadzieję, że wszyscy śpią.


W końcu dotarłam. Byłam cała spocona i zdyszana, ledwo łapałam oddech, ale to i tak mi nie przeszkadzało. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kochałam na nie patrzeć, mogłam robić to przez całą noc, a i tak nie miałam dosyć. Gwiazdy były, są i będą wolne, nie mają na nadgarstkach i kostkach żelaznych kajdan, które zaciskają się mocniej przy każdym błędzie. Nikt nie jest w stanie im zaszkodzić, ani obrazić, są po prostu wspaniałe... mają coś, czego ja nigdy nie doświadczę.
 Wciągnęłam rześkie, nocne powietrze nosem, co rozjaśniło mi umysł i spojrzałam na dom, wtedy uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a zastąpił go niepewność i niechęć. Szczerze nie chciałam tam wchodzić, światła były zapalone, co świadczyło o tym, że moi ,, rodzice " jeszcze nie śpią. Wolałabym już cała noc siedzieć na dworze niż patrzeć na tą sukę, moją pseudo mamę, no ale cóż, jutro rozpoczęcie roku i muszę się przyszykować.
Ostatni raz spojrzałam na gwiazdy, po czym wdrapałam się po rynnie i zwinnie wślizgnęłam się do pokoju. 
 Zanurzyłam twarz w poduszce, wdychając kojący zapach jaśminu i lawendy... pięknie pachnie ich połączenie. Nie mogłam przestać myśleć o Ardeo, w ogóle nie mogłam uwierzyć w jego istnienie i jeszcze to, że znał moją mamę... zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Nagle usłyszałam pisk, odruchowo zerwałam się na równe nogi i jak tylko otworzyłam drzwi od pokoju, zobaczyłam scenę przez którą miałam wrażenie, że płonę czystą wściekłością. Nad moją sześcioletnią siostrzyczką stała nasza macocha z pasem w ręku i zapewne miała zamiar uderzyć Kirę. Wciągnęłam głośno powietrze nosem, co usłyszała ta flądra i obdarowałam mnie jadowitym wzrokiem. 
 -  Co my tu mamy... - uśmiechnęła się - czyżby dzikuska wróciła? Wiesz co ja tu przez ciebie musiałam przejść?! - krzyknęła.
 - Nie i tak szczerzę, to gówno mnie to obchodzi, zostaw Kirę. - powiedziałam spokojnie, byłam już przyzwyczajona do jej charakterku, niezwykle podłego charakterku.
- Nie tym tonem do matki glizdo! - wrzasnęła i złapała małą za rączkę, przez co skrzywiła się i wystawiła drugą rączkę w moją stronę. Zauważyłam, że z jej szarych oczek płynął łzy, czułam jak ze wściekłości drżą mi ręce, jeszcze chwila i naprawdę nie wytrzymam, co będzie się równało z lekkim uszkodzenie ciała tej suki.
- Niby od kiedy jesteś naszą matką? - syknęłam z zaciśniętymi zębami. - Ha, ty matką, naprawdę, czegoś tak śmiesznego dawno nie słyszałam... - teatralnie wytarłam łezkę z kącika oka, by zaraz spoważnieć. - A teraz na poważnie, puść Kirę.. - powiedziałam grobowym głosem.
- Jak śmiesz! - krzyknęła i uniosła rękę w której dzierżyła skórzany pas.- Teraz pożałujecie... obie! - już chciała ją uderzyć, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu moje ciało zareagowało same i w ciągu paru sekund znalazłam się obok, trzymając jej rękę. 
Jej mina była bezcenna, spojrzałam w jej czarne oczy w których kryły się zaskoczenie i strach. Uśmiechnęłam się krzywo, nawet nie miałam pojęcia jak to musiało wyglądać w przyciemnionym korytarzu. Puściła moją siostrę, więc i ja ją puściłam. Zerknęłam kątem oka na przerażoną Kirę i łagodnie nie do niej uśmiechnęłam .- Kiruś, idź do mnie do pokoju, dobrze? - zapytałam, na co ta kiwnęła delikatnie główką i podreptała w stronę drzwi. Usłyszałam ciche skrzypnięcie łóżka... pewnie znowu się na nie rzuciła, heh. Kątem oka zauważyłam, że moja ,, mama " wpatrywała się we mnie. Nie powiem, uspokoił mnie fakt, że Kira jest już bezpieczna, ale wciąż pozostawało mi jakoś wybić jej, z tego głupiego czerepa podnoszenie na nią ręki. Może by ja tak trochę postraszyć?
- Jeszcze raz... - mój głos był niemal lodowaty, trochę przypominał Ardeo, ale tylko trochę - Jeszcze raz zobaczę, usłyszę, czy dowiem się, że podnosisz rękę na moją siostrę, to obiecuję, że ten pasek, który własnie trzymasz w dłoni, pozostawi swój odcisk na twoich plecach... -  mój wyraz twarzy był chyba nawet zbyt poważny, bo ta cofnęła się o krok - Pamiętaj, tutaj, nie wszędzie, ściany mają uszy... - uśmiechnęłam się, byłam z siebie dumna, naprawdę.
- Cz-czy ty mi grozisz?! - pisnęła, rozbawiła mnie jej postawa, dopiero się unosiła, a teraz się cofa, śmieszna jest.
- Ja, grozić tobie? No skądże! - udałam zdziwienie - Ja tylko przewiduję twoją najbliższą przyszłość w razie zapomnienia naszej małej umowy... - w tym momencie nawet zrobiło mi się jej żal, biedulka trochę się przestraszyła, ale udawała twardą i udała się schodami, prowadzącymi na dół, do kuchni. Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym poszłam do pokoju.
 W środku zastałam moją siostrę siedzącą na parapecie z zapłakanymi oczkami, podeszłam do niej, a ona mocno się do mnie przytuliła. Wzięłam ją za ręce i siadłam na łóżku, głaskałam ją po jej równie rudych jak u mnie włosach, próbując ją uspokoić. Czułam ja moja koszulka robi się coraz bardziej mokra, aż w końcu przestała płakać. Oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Pogadałam z nią - położyłam jej rękę na ramieniu - Ta wredna kobieta już nigdy nie podniesie na ciebie ręki, bo inaczej będę musiała ją lekko uszkodzić. - powiedziałam, patrząc jak na twarzy małej pojawia się uśmiech. - To co idziemy się kąpać? - zapytałam.
- Tak! - odkrzyknęła wesoło i popędziła do łazienki, a ja oczywiści za nią. Nalałyśmy do wanny pełno ciepłej wody i do niej weszłyśmy. Od śmierci mamy często razem się kąpałyśmy, miałyśmy tylko siebie, po jej śmierci ojciec ożenił się z Margaret, a ona tak go zmieniła, że teraz traktuje nas zaledwie jak drugoplanowy towar. Mieszałyśmy różne olejki do kąpania, aż powstał jeden dziwny, ale przyjemny i kojący zapach, nawet nie wiem jak go określić. Po jakimś czasie poczułam, że woda robi się chłodna, więc zakończyć naszą wspólną zabawę. Wytarłyśmy się do sucha i ubrałyśmy piżamy. Kira różowe spodenki i koszulkę, a ja założyłam moje szare, krótkie spodenki i białą luźną i trochę za dużą koszulkę. Rozczesałyśmy szybko włosy i rzuciłyśmy się na łózko. Trochę żeśmy się powściekały, ale zaraz moje zmęczenie wcześniejszymi przygodami wzięło górę i położyłyśmy się spać.
Leżałam na łóżku,a obok mnie Kira, przecież nie zostawię jej samej po tym, co zobaczyłam. Nagle usłyszałam cichutki głosik i zerknęłam na siostrzyczkę.
- Czemu nie śpisz? - zapytałam łagodnie
- Akiś, czy ty też mnie zostawisz? - zapytała. Byłam zszokowana, nie spodziewałam się takiego pytania z jej strony. - Czy ty też zostawisz mnie jak mama? - zapytała patrząc mi w oczy. Księżyc padał na jej twarz, więc doskonale widziałam jej bliską płaczu twarz. Nie myśląc za wiele, przytuliłam ją do piersi.
- Spokojnie ja nigdy nie odejdę - szepnęłam jej do ucha - Zawsze będę przy tobie, nieważne jak bardzo wielka będzie odległość między nami, zawsze znajdę sposób żeby być przy tobie, zawsze.- nie kłamałam w tym momencie, będę zabierać ją ze sobą wszędzie na pewno nie zostawię jej z naszymi pseudo rodzicami, co to to nie.
Uśmiechnęła się blado z zamknęła oczy, usnęła. Położyłam ją delikatnie na poduszce, a sama ułożyłam się obok i oddałam w ramiona Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~    


Ńo witam Was wszystkich serdecznie :D.  Tak jak się umówiliśmy, jest piątek , jest rozdział. Ostatni był trochę krótki, więc ten będzie dłuższy.
A tak ogólnie chciałam Wam wszystkim podziękować <3. Na moim blogu jest już aż 495 wyświetleń, co nie niezwykle pozytywnie zaskakuje i oczywiście liczę na to, iż podana liczba będzie wzrastać każdego dnia. Naprawę jeszcze raz dziękuję i  zapraszam do oceniania.

Wasza GuSia :D