niedziela, 20 marca 2016
~~ Rozdział VII ~~
Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju w którym smacznie spały siostry. Starsza zamykała młodszą w szczelnym uścisku, jakby chcąc obronić ją przed światem. Nagle na twarz Aki wpłynęły jasne smugi, przez które mocniej zacisnęła powieki, by za chwile pokazać swoje szmaragdowe oczy.
Odruchowo sięgnęła po telefon leżący na szafce, chcąc sprawdzić godzinę. Zdziwiła się widząc godzinę 5:27, jeszcze nigdy sama nie wstała tak wcześnie, biorąc pod uwagę, że zeszłej nocy prawie nic nie spała. Zrezygnowana próbowała zasnąć, ale nie mogła. Cały czas myślała o tym jak będzie teraz wyglądało jej życie, w dodatku dzisiaj na rozpoczęciu roku ma kogoś poznać... właśnie, rozpoczęcie roku. Dzisiaj jest jej pierwszy dzień w nowej szkole, całkiem o tym zapomniała. Całe szczęście, że technikum znajduje się nie daleko i dzieli go zaledwie kilkadziesiąt metrów od szkoły w której uczy się Kira, więc nie musiała się martwić z odstawianiem, lub odbieraniem jej ze szkoły.
Kręciła się na łóżku, mając nadzieję że znajdzie jakąś wygodną pozycję, ale nie ważne jak by się nie ułożyła, było jej nie wygodnie. W pewnym momencie zauważyła coś błyszczącego na biurku. Zaciekawiona wstała ostrożnie, aby nie obudzić siostry i podeszła do mebla. Ku jej zaskoczeniu, obiektem zaciekawienia okazała się łuska Arde'a, która odbijała padające na nią promienie słońca.
Uśmiechnęła się lekko przywołując w pamięci jej właściciela i jego słowa ,, zawsze miej ją przy sobie... ". Wzięła łuskę w rękę i podeszła do drewnianego kuferka z którego wyciągnęła długi, czarny rzemyk. Delikatnie zaczęła oplatać przedmiot sznurkiem, a na końcu upewniając się, że na pewno dobrze się trzyma, związała oba końce ze sobą i założyła na szyję. Czerwona łuska, ładnie współgrała z czarnym rzemykiem, nawet wyglądała trochę jak rubin, ale to z daleka. Jej rozmyślania przerwał irytujący dźwięk budzika, który nastawiła na 6:30. Naprawdę była w szoku, że tak szybko minął czas, od jej po butki. Powoli podeszła i wyłączyła budzik. Siadła na łóżku i zaczęła budzić Kirę, która po mimo tak głośnego dźwięku nadal smacznie spała.
- Wstawaj śpiochu... - Powiedziała łagodnie, ale nic. - Wstawaj bo się do szkoły spóźnisz... - dalej próbowała, ale dalej nie było skutków. W pewnym momencie wpadła na ciekawy pomysł. Wstała i zostawiając pochłoniętą snem siostrę samą, ruszyła do łazienki. Chile potem stała już nad biedną, niczego nie świadomą dziewczynką ze butelką pełną wody. Wiedziała, że potem będzie tego żałować, ale nie chciała się spóźnić na rozpoczęcie. Odliczając w myślach o dziesięciu, przy jedynce chlusnęła zimną wodą prosto w twarz Kiry. Ta czując ciecz na twarz zerwała się i zdezorientowana spadła z łóżka na podłogę. Mniej więcej ogarniając sytuację, zarzuciła włosami do tyłu i zaczęła wodzić wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu winowajcy. Uśmiechnęła się chytrze widząc tarzającą się to dywanie starszą siostrę, salwy śmiechu nie pozwalały jej wstać, co wykorzystała Kira rzucając się na nią z zamiarem zemsty. Szalały tak przez dłuższy czas, ale niestety czas nie staje w miejscu więc musiały kiedyś zakończyć zabawę. W pewnym momencie młodsza dojrzała dziwny medalion na szyi siostry, już chciała go dotknąć, gdy za rączkę złapała ją właścicielka przedmiotu.
- Chodź, musimy ubierać się do szkoły. - uśmiechnęła się ciepło
- Akiś... - zapytała, nie spuszczając obiektu zastanowienia ze wzroku. - ...co to jest? - wskazała na łuskę.
- Yyy... to jest.... - zaczęła szukać jakiejś logicznej wymówki, przecież nie powie dziecku, że zerwała ją z grzbietu wielkiego, latającego smoka, który nazywa się Ardeo i na dodatek znał ich mamę... nie, uznałaby, że zwariowała. - ...Znalazłam go w lasie... - skłamała, choć nie lubiła tego robić, zwłaszcza jej.
- Ładny - powiedziała i pobiegła do swojego pokoju się ubrać. Po jakichś dwudziestu minutach były gotowe. Kira miała na sobie białą koszulkę i princeskę, do tego dochodziły białe rajstopki w kwiatki oraz czarne pantofelki. Jej małą główkę zdobiły dwa kucyki po bokach głowy. Natomiast Aki założyła czarne rurki i białą luźną bluzkę bez żadnego wzoru. Z fryzurą też nie eksperymentowała, zebrała dwa pasma włosów i związała je z tyłu. Schowała łuskę pod bluzkę, założyła czarne trampki i wyszły, mając nadzieję że zdążą na autobus.
~~ Aki ~~
Jak się cieszę, że zdążyłyśmy na ten cholerny autobus, jeszcze chwila i byśmy się spóźniły... ehhh, jakie to życie jest upierdliwe. Na nasze szczęście nie musiałyśmy długo jechać, bo na następnym przystanku już wysiadłyśmy. Najpierw poszłam z Kirą na jej rozpoczęcie, ponieważ mimo mojego młodego wieku zostałam jej prawnym opiekunem. Idealnie o ósmej byłyśmy na sali gdzie zaczęło się rozpoczęcie, nie musiałam się martwić o moje, ponieważ miałam jeszcze trzy godziny.
Najpierw na środek wyszła dyrektorka placówki, zaczęła coś tam gadać do tego mikrofonu, ale na szczęście szybko skończyła i udaliśmy się do klas wraz z wychowawcami, by omówić kilka ważnych spraw takich jak na przykład: podręczniki, lub składki.
Kira została pod drzwiami klasy, a ja weszłam z innymi rodzicami i zajęłam miejsce przy oknie. I ja i inni przywykli do mojej obecności, tylko kilka nowych par oczu ze zdziwieniem wpatrywała się we mnie. Nauczycielka jak i parę osób, które znały moją sytuację w skrócie wytłumaczyły niepoinformowanym o co chodzi. Szybko omówiliśmy najważniejsze sprawy, więc wszyscy się rozeszliśmy.
Za pięć jedenasta, byłyśmy pod moją nową szkołą, a raczej technikum. Jestem w klasie wojskowej razem z kilkoma osobami z mojej starej klasy, więc nie stresuję się brakiem znajomości.
Spojrzałam na moją siostrzyczkę, która była trochę spięta, pewnie dlatego , że musi iść do szkoły dla ,,dorosłych", więc mocniej ścisnęłam jej malutką rączkę i uśmiechnęła się pokrzepiająco, odwzajemniła gest i już raźnie weszłyśmy do środka.
Na samym wejściu spotkałyśmy miła, starszą panią, która pogłaskała Kirę po główce i dała lizaka, wiem to było troszeczkę dziwne, ale co tam, jak dają coś za darmo to bierz. Uśmiechnęłam się do staruszki i dalej podążyłyśmy niebieskim korytarzem, gdzie nie gdzie na ścianach wisiały półki z pucharami, lub medalami. Do sali gimnastycznej dotarłyśmy wchodząc do pierwszych drzwi po lewej, na końcu korytarza. Nie powiem, hala była ogromna i bardzo dobrze wyposażona. Jak tak rozglądałam się dookoła, niechcący na kogoś wpadłam i pewnie zaliczyłbym piękną glebe, gdyby nie czyjeś silne ramiona.
- P-przepraszam - powiedziałam cicho i podniosłam głowę, by zobaczyć na kogo wpadłam.
- Nic się nie stało - powiedział i uśmiechnął się. Nagle spojrzał na mój naszyjnik.
- Ładny naszyjnik yy... - zawiesił się
- Aki - uśmiechnęłam się - I dziękuję.
- A ja zwę się Kajtan - powiedział kłaniając się teatralnie. Wtedy też zauważyłam niezwykły kolczyk w prawym uchu..
- Śliczny kolczyk - powiedziałam uśmiechnięta pokazując w stronę ucha.
- Dzięki, powiedzmy że dostałem go od przyjaciela, na znak więzi, która nas łączy - uśmiechnął dotykając przedmiotu.
- To zupełnie jak ja - zaśmiałam się. - Teraz skoro my się już znamy to chcę ci przedstawić moj... -- nie dokończyłam widząc brak mojej siostry. Zaczęłam panicznie rozglądać się dookoła, ale nigdzie jej nie widziałam. Byłam coraz bardziej przerażona i wściekła na siebie... jak ja mogłam ją zgubić.
Kajtan chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo położył mi rękę na ramieniu i spojrzał się z troską na mnie,
- To kogo chciałaś mi przedstawić? - zapytał, ale widząc łzy w moich oczach złapał mnie za ramiona obiema rękami - Aki, co się stało?
- Moja siostrzyczka..- nie dokończyłam przez brak powietrza w pucach.
- Spokojnie... - powiedział łagodnie patrząc mi w oczy
- Moja młodsza siostrzyczka dopiero tu stała, ale jej tu teraz nie ma! - krzyknęłam niemal histerycznie. Mój oddech przyśpieszył i miałam wrażenie że zaraz się rozpłaczę.
- Może poszła poszukać przyjaciół...- nie dokończył bo mu przerwałam
- Ona nie ma tu przyjaciół! - znowu krzyknęłam, na co on spojrzał na mnie zdziwiony. - Ona ma zaledwie siedem lat... a przyszła tu ze mną bo nie chciałam zostawiać jej samej z naszymi rodzicami...- w tym momencie z moich oczu pociekły łzy.
- Spokojnie zaraz ją znajdziemy. - powiedział - Obiecuję - dodał poważnym głosem.
Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on tylko się uśmiechnął i chwytając moją rękę wbiegł w tłum ludzi.
- No więc, jak ona wygląda? - spytał nawet na mnie nie patrząc
- Ma dwa rude kucyki po bokach głowy, czarną princeskę i białą bluzkę... - tyle mu wystarczyło by zacząć poszukiwania. Co jakiś czas pytaliśmy ludzi czy jej nie widzieli i dopiero za czternastym razem dostaliśmy jakieś wskazówki. Biegliśmy we wskazanym kierunku, gdy zauważyłam zarys mojej małej zguby przyśpieszyłam, czułam się najszczęśliwsza osoba na świecie.
- Kira! - krzyknęłam, a ta odwróciła się w moją stronę. Kiedy tylko dobiegłam do niej mocno ją przytuliłam i zaczęłam oglądać ją ze wszystkich stron szukając siniaków, ale nic nie znalazłam.
Następnie wstałam i przytuliłam zaskoczonego Kejtana.
- Dziękuję, że pomogłeś mi jej szukać naprawdę dziękuję - dodałam niemal się śmiejąc - Od dzisiaj jestem twoją dłużniczką... - oderwałam się od niego i z powrotem podeszłam do siostry i ją przytuliłam.
- Taki pan mnie tu przyprowadził i powiedział że zaraz przyjdzie. - powiedziała uśmiechnięta
- Jak to przyprowadził?! - przeraziłam się, czyli ktoś chciał porwać mi siostrę?
- Przyprowadził mnie tu i powiedział, że tu mnie łatwiej znajdziesz Akiś - zaśmiała się a mi kamień spadł z serca, czyli nikt nie chciał jej porwać... jakie szczęście.Westchnęłam.
- A wiesz gdzie jest teraz ten pan? - zapytałam - Chciałabym mu podziękować...
- Tu jestem... - powiedział znajomy mi głos- ... i w cale nie musisz mi dziękować Aki. - na dźwięk tego głosu przeszły mnie ciarki, to nie mógł być on, ale jak tylko podniosłam głowę ujrzałam tak bardzo znienawidzoną przeze mnie osobę. Przeraziłam się.
- Enzo... - usłyszałam syk za sobą.
- Kajtan? - zdziwiłam się widząc kto wydał odgłos.
- Oh... Kajtan - zaśmiał się czerwonowłosy - Kopę lat!
- Aki znasz go ? - zapytał stając przede mną i Kirą.
- Jest taka sama jak ty, więc... - nie dał mi odpowiedzieć Enzo. Kajtan spojrzał ma mnie zdziwiony, a ja na niego.
- Od kiedy? - zapytał mnie, wracając wzrokiem na przeciwnika
- Od jakiś dwóch dni... - odrzekłam niepewnie.
- Ona nic jeszcze nie umie, a ty jesteś jeden... - powiedział z coraz szerszym uśmieszkiem na tej jego paskudnej gębie - ... nie pokonasz nas wszystkich w pojedynkę. - zaczął się śmiać, gdy zza niego zaczęła wychodzić reszta jego drużyny. - No chłopaki, wiecie co robić... - powiedział już poważnie. Nie wiem jak on to robi, że raz się śmieje, a zaraz jest poważny, ale to nie jest czas na myślenie o tym. Nagle zauważyłam, że chłopak bierze Kirę na ręce, i ciągnąc mnie za nadgarstek w tłum.
- Nie dam im rady sam. - zacisnął zęby - Musimy wezwać pomoc, albo nas złapią... - znowu spoważniał . Odwróciłam się i szczerzę tego żałuję, bo zobaczyłam aby jaka mała odległość dzieli nas i naszych prześladowców. Wybiegliśmy ze szkoły wraz z innymi spanikowanymi uczniami i nauczycielami. Nagle kątem oka zauważyłam lecącą w naszą stronę strzałę, więc ,, rzuciłam " się chłopaka i moją siostrę, przez co przewróciliśmy się. Zaczęłam się podnosić, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za włosy i siłą zmusza do wyprostowania się. Zacisnęłam mocno zęby i oczy, by nie dać im satysfakcji z tego, iż czuję ból.
- Ardeo proszę ratuj! - krzyknęłam w myślach ściskając drżącą ręką łuskę.
- Już lecę Aki, wytrzymaj jeszcze chwilę! - usłyszałam głos w mojej głowie, a z oczu popłynęły łzy.
CDN
================================================================================================================================================
Łapcie szybko VII rozdział, który miał być w piątek ale jest dzisiaj :D. Kończę szybko bo coś się dzieję z moim internetem i już raz usunęło mi cały rozdział ;__; Nie zapomnijcie o waszej opinii w komentarzach, których i tak jest bardzo mało, ale co tam... Miłego czytania :D
Wasza GuSia :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz