piątek, 25 marca 2016

~~ Rozdział VIII ~~

 ~~ Aki ~~


  Mimo łez spływających po moich czerwonych policzkach, byłam już spokojniejsza. Ardeo już tu leci i ich pokona. Zaczerwienionymi oczami zaczęłam oglądać się dookoła, by ocenić w miarę możliwości naszą sytuację. Szczerze wiedziałam, że nasza sytuacja nie jest za ciekawa, ale teraz mogłam stwierdzić, że jest gorzej niż myślałam. Przerażenie zaczynało wracać, traciłam kontrolę nad ciałem, trzęsłam się. Bałam się, po prostu się bałam. Od tak dawna nie odczuwałam tego uczucia aż tak mocno, czułam jakby ktoś zaciskał mi gruby powróz na żołądku i szyi.
  - Gdzie to jest? - usłyszałam cichy głos przy moim uchu. Chłodny oddech wywołał lodowaty dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, ale milczałam.
 - Zapytałem gdzie to jest?! - znowu usłyszałam głos przy uchu, tym razem głośniejszy, o wiele głośniejszy. Wzdrygnęłam się i na chwile zamknęłam oczy, lecz cały czas milczałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi Enzo, co mam mu powiedzieć, ale nawet gdybym wiedziała to i tak nie powiedziałabym, coś w środku nakazywało mi milczeć, więc milczałam ze spuszczoną głową.
 Spod rudej grzywki spojrzałam z przerażeniem na Kajtana, którego trzymała dwójka z Łowców. Myślałam, że jak ode mnie nic nie wyciągnęli, to spróbują z nim, ale myliłam się. Moje oczy podwójnie powiększyły swój obwód, gdy zobaczyłam jak kieruję się w stronę Kiry. Moja siostrzyczka siedziała z podkulonymi nóżkami, jakieś trzy metry ode mnie. Stanął przed nią, a ona zaczęła płakać i odsuwać się od niego, lecz on w pewnym momencie złapał ją za szyję i podniósł tak, żebym widziała jej twarz. Odruchowo rzuciłam się na niego,  ale w pewnym momencie zostałam pociągnięta do tyłu, a moja głowa przygnieciona do szarej, brukowej kostki. Chwile temu przestałam płakać, a teraz znowu moje policzki stały się drogą łez, które spadały na chodnik. Zauważyłam, że Kajtan też zaczął się wyrywać, ale na darmo.
 - A teraz powiesz? - zapytał z powagą wymalowaną na twarzy, ale ja byłam zbyt przerażona, aby coś z siebie wydusić. - Nie? Jak nie powiesz to ją uduszę... powoli. - gdy to mówił, jego powaga zamieniła się w zafascynowanie. Wystarczyło tylko spojrzeć na ten jego chory uśmieszek, by stwierdzić, że nie żartuje i jeszcze na dodatek będzie miał z tego niezły ubaw.
 - Ona nic nie wie! - z zamyśleń wyrwał mnie krzyk mojego przyjaciela, ale on nie zwrócił na niego uwagi. Wyrywał się dopóki zielono-włosy nie przystawił mu miecz do gardła i pociągnął do tyłu za czarne włosy. Wróciłam wzrokiem na Kirę, która wierzgając swoimi krótkimi nóżkami próbowała jakoś wyzwolić się z żelaznego uścisku oprawcy, ale była za słaba. Widziałam czerwone od płaczu oczy i policzki, jej proszący o pomoc wzrok skierowany na mnie, jej strach wymalowany na młodej twarzyczce. Ona próbowała walczyć, a ja co, siedzę trzymana za włosy i rękę na ziemi płacząc, patrząc się na nią i licząc na cud. Opuściłam głowę tak, że teraz patrzyłam na swoje nogi.
 - Nie masz zamiaru odpowiedzieć? - powiedział poważnie i mocniej zacisnął palce na drobnej szyi Kiry. Zacisnęłam mocno powieki z pod których dalej wypływały łzy.
Przypomniałam sobie ostatnie słowa mamy: Opiekuj się siostrzyczką... Te słowa trochę dodały mi odwagi, zacisnęłam ręce w pięści i uniosłam głowę. Patrzyłam prosto w jego oczy, te podłe czarne oczy.
 - Czego ty chcesz... - szepnęłam, a ten zaśmiał się.
 - Oh... wyszła myszka spod miotły? - zażartował, ale ja nie reagowałam - Czego chcę się pytasz? Chcę wiedzieć gdzie to jest...  - odrzekł
 - Ale ja nie wiem o co ci do cholery chodzi, więc zostaw moją siostrę! - krzyknęłam wyrywając się. Dałam upust moim emocjom, wszystkiemu co teraz dręczyło moją duszę.
 - Powiedz ,,tak"... - usłyszałam męski, łagodny głos w mojej głowie. Nie był to głos Ardeo, więc czyj...
 - Kim jesteś? - zapytałam się rozglądając dookoła
 - On nie zdąży... powiedz ,, tak "... szybko! - głos krzyknął, aż mi w uszach zadzwoniło. - Spokojnie, chce pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić... - dodał delikatnym głosem. Nie wiedziałam czy mam mu zaufać, ale coś mi podpowiadało żebym to zrobiła.
 Podniosłam prawy kącik ust do góry, co ewidentnie zbiło z tropu Enzo i pozostałych. Spojrzałam jeszcze raz na Kajtan'a i Kirę. Chciałam to zrobić, powiedzieć to jedno krótkie słowo i mieć to za sobą, ale postanowiłam coś jeszcze wypróbować.
 - Zrobimy tak... odstawisz moją siostrę, a ja powiem ci to , co chcesz wiedzieć, pasuję taki układ? - nie wiem dlaczego, ale odkąd usłyszałam ten dziwny głos, minął cały mój strach i niepewność.
 - Nie wiem skąd taka zmiana, ale podoba mi się. - zaśmiał się - Niestety nie zgodzę się na taki układ, bo możesz coś wywinąć, a ta mała jest moją bardzo cenna kartą przetargową... - odpowiedział obojętnie. dystykulując coś tam drugą ręką.
 - Dobrze skoro tak, to... - zamachnęłam się wolną ręką czując przypływ siły, zapewne spowodowany wzrostem adrenaliny w moim organizmie. Uderzyłam w twarz z łokcia Łowcę, który mnie trzymał, więc jego chwyt się poluzował i mogłam się wyrwać. Stanęłam na wyprostowanych nogach ze spuszczoną głową i zaczęłam się uśmiechać, nawet nie wiem dlaczego, jakoś tak po prostu mi się chciało.
 - Rób co do ciebie należy i pomóż nam... - szepnęłam
 - Co ty tam mamroczesz? - spytał zdezorientowany Enzo,
 - Zobaczysz... - podniosłam głowę ukazując moją szarą tęczówkę, która powoli zmieniała kolor na jasny pomarańcz - Zgadzam się! Tak! - krzyknęłam i zaczęło kręcić mi się w głowie, ale nie straciłam przytomności.

  
  ~~ Narrator ~~


 Rudowłosa dziewczyna wydała z siebie krzyk, po czym upadła na kolana trzymając się za głowę.
Po całym placu rozszedł się mocny podmuch wiatru, podrywający ku niebu śmieci i kurz z ziemi.
Enzo chcąc ochronić twarz zakrył ją przedramieniem, a jak już zabrał rękę, widok jaki zastał zaskoczył go, na tyle by zrobił kilka kroków w tył. Nie tylko on był w szoku reszta jego grupy, jak i Kajtan i Kira, mieli wymalowany szok na twarzach.
 Obok Klęczącej Aki stał wysoki mężczyzna z długimi czerwono-pomarańczowymi włosami, do złudzenia przypominającymi płomienie. Zmierzył obojętnym spojrzeniem otoczenie, ale gdy dotarł Kiry trzymanej z szyję, na jego twarzy pojawiła się złość, powoli przeobrażająca się w wściekłość.
 - Puść ją...  - warknął z zaciśniętymi zębami.
 - Nie widzieliśmy się tyle lat, a ty tak nas witasz Flamma Curams... W ogóle co ty tu robisz? - zaśmiał, ale zamiast odpowiedzi usłyszał głośne warczenie. - Tylko spokojnie... puszczę ją, jak tylko ta gówniara powie mi gdzie jest gniazdo...
Obaj piorunowali się wzrokiem do puki nie usłyszeli kaszlu Kiry. Aki poderwała się z ziemi chcąc ruszyć siostrze na pomoc , ale drogę zagrodziła jej ręka nowo przybyłego.
 - Nie pokonasz go teraz... - powiedział nawet na nią nie patrząc - Zostaw to mnie, przecież po to mnie wypuściłaś, tak? - uśmiechnął się po raz pierwszy, ukazując tym samym wydłużone, białe kły i czerwone oczy. Cofnęła się o krok, dając mu tym samym do zrozumienia, iż pozostawia wszystko w jego rękach. To co, że nie wiedziała dlaczego im pomaga, kim jest, czy chociaż dlaczego słyszała go w głowie, ale teraz liczyło się tylko to, że jest po ich stronie. 
 Na gest dziewczyny Flamma zaśmiał się cicho i stanął tak, że jedna noga była z tyłu, a druga była idealnie przed nią.
- Heh... nie robiłem tego od szesnastu lat...
powiedział do siebie zaciskając dłonie w pięści  - ... czas na zabawę! - krzyknął i ruszył biegiem na Enzo.


CDN.

================================================================================================
 Miśki łapajta taki któciutki rozdzialik... a dlaczego krótki? A ponieważ w raz z moim tatą zaraziłam się czyś i od wczoraj umieramy w męczarniach... straszne, więc z braku snu i jakiejkolwiek chęci do życia, wyszło takie coś. Jeszcze raz przepraszam, wiem że rozdział nie wyszedł, ale postaram się na następny raz by był lepszy i duużo dłuższy <3

Wasza GuSia :D 





niedziela, 20 marca 2016

~~ Rozdział VII ~~




   Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju w którym smacznie spały siostry. Starsza zamykała młodszą w szczelnym uścisku, jakby chcąc obronić ją przed światem. Nagle na twarz Aki wpłynęły jasne smugi, przez które mocniej zacisnęła powieki, by za chwile pokazać swoje szmaragdowe oczy.
Odruchowo sięgnęła po telefon leżący na szafce, chcąc sprawdzić godzinę. Zdziwiła się widząc godzinę 5:27, jeszcze nigdy sama nie wstała tak wcześnie, biorąc pod uwagę, że zeszłej nocy prawie nic nie spała. Zrezygnowana próbowała zasnąć, ale nie mogła. Cały czas myślała o tym jak będzie teraz wyglądało jej życie, w dodatku dzisiaj na rozpoczęciu roku ma kogoś poznać... właśnie, rozpoczęcie roku. Dzisiaj jest jej pierwszy dzień w nowej szkole, całkiem o tym zapomniała. Całe szczęście, że technikum znajduje się nie daleko i dzieli go zaledwie kilkadziesiąt metrów od szkoły w której uczy się Kira, więc nie musiała się martwić z odstawianiem, lub odbieraniem jej ze szkoły.
Kręciła się na łóżku, mając nadzieję że znajdzie jakąś wygodną pozycję, ale nie ważne jak by się nie ułożyła, było jej nie wygodnie. W pewnym momencie zauważyła coś błyszczącego na biurku. Zaciekawiona wstała ostrożnie, aby nie obudzić siostry i podeszła do mebla. Ku jej zaskoczeniu, obiektem zaciekawienia okazała się łuska Arde'a, która odbijała padające na nią promienie słońca.
Uśmiechnęła się lekko przywołując w pamięci jej właściciela i jego słowa ,, zawsze miej ją przy sobie... ". Wzięła łuskę w rękę i podeszła do drewnianego kuferka z którego wyciągnęła długi, czarny rzemyk. Delikatnie zaczęła oplatać przedmiot sznurkiem, a na końcu upewniając się, że na pewno dobrze się trzyma, związała oba końce ze sobą i założyła na szyję. Czerwona łuska, ładnie współgrała z czarnym rzemykiem, nawet wyglądała trochę jak rubin, ale to z daleka. Jej rozmyślania przerwał irytujący dźwięk budzika, który nastawiła na 6:30. Naprawdę była w szoku, że tak szybko minął czas, od jej po butki. Powoli podeszła i wyłączyła budzik. Siadła na łóżku i zaczęła budzić Kirę, która po mimo tak głośnego dźwięku nadal smacznie spała.
- Wstawaj śpiochu... - Powiedziała łagodnie, ale nic. - Wstawaj bo się do szkoły spóźnisz... - dalej próbowała, ale dalej nie było skutków. W pewnym momencie wpadła na ciekawy pomysł.  Wstała i zostawiając pochłoniętą snem siostrę samą, ruszyła do łazienki. Chile potem stała już nad biedną, niczego nie świadomą dziewczynką ze butelką pełną wody. Wiedziała, że potem będzie tego żałować, ale nie chciała się spóźnić na rozpoczęcie. Odliczając w myślach o dziesięciu, przy jedynce chlusnęła zimną wodą prosto w twarz Kiry. Ta czując ciecz na twarz zerwała się i zdezorientowana spadła z łóżka na podłogę. Mniej więcej ogarniając sytuację, zarzuciła włosami do tyłu i zaczęła wodzić wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu winowajcy. Uśmiechnęła się chytrze widząc tarzającą się to dywanie starszą siostrę, salwy śmiechu nie pozwalały jej wstać, co wykorzystała Kira rzucając się na nią z zamiarem zemsty. Szalały tak przez dłuższy czas, ale niestety czas nie staje w miejscu więc musiały kiedyś zakończyć zabawę. W pewnym momencie młodsza dojrzała dziwny medalion na szyi siostry, już chciała go dotknąć, gdy za rączkę złapała ją właścicielka przedmiotu.
- Chodź, musimy ubierać się do szkoły. - uśmiechnęła się ciepło
- Akiś... - zapytała, nie spuszczając obiektu zastanowienia ze wzroku. - ...co to jest? - wskazała na łuskę.
- Yyy... to jest.... - zaczęła szukać jakiejś logicznej wymówki, przecież nie powie dziecku, że zerwała ją z grzbietu wielkiego, latającego smoka, który nazywa się Ardeo i na dodatek znał ich mamę... nie, uznałaby, że zwariowała. - ...Znalazłam go w lasie... - skłamała, choć nie lubiła tego robić, zwłaszcza jej.
- Ładny - powiedziała i pobiegła do swojego pokoju się ubrać. Po jakichś dwudziestu minutach były gotowe. Kira miała na sobie białą koszulkę i princeskę, do tego dochodziły białe rajstopki w kwiatki oraz czarne pantofelki. Jej małą główkę zdobiły dwa kucyki po bokach głowy. Natomiast Aki założyła czarne rurki i białą luźną bluzkę bez żadnego wzoru. Z fryzurą też nie eksperymentowała, zebrała dwa pasma włosów i związała je z tyłu. Schowała łuskę pod bluzkę, założyła czarne trampki i wyszły, mając nadzieję że zdążą na autobus.


    ~~ Aki ~~


  Jak się cieszę, że zdążyłyśmy na ten cholerny autobus, jeszcze chwila i byśmy się spóźniły... ehhh, jakie to życie jest upierdliwe. Na nasze szczęście nie musiałyśmy długo jechać, bo na następnym przystanku już wysiadłyśmy. Najpierw poszłam z Kirą na jej rozpoczęcie, ponieważ mimo mojego młodego wieku zostałam jej prawnym opiekunem. Idealnie o ósmej byłyśmy na sali gdzie zaczęło się rozpoczęcie, nie musiałam się martwić o moje, ponieważ miałam jeszcze trzy godziny. 
Najpierw na środek wyszła dyrektorka placówki, zaczęła coś tam gadać do tego mikrofonu, ale na szczęście szybko skończyła i udaliśmy się do klas wraz z wychowawcami, by omówić kilka ważnych spraw takich jak na przykład: podręczniki, lub składki. 
 Kira została pod drzwiami klasy, a ja weszłam z innymi rodzicami i zajęłam miejsce przy oknie. I ja i inni przywykli do mojej obecności, tylko kilka nowych par oczu ze zdziwieniem wpatrywała się we mnie. Nauczycielka jak i parę osób, które znały moją sytuację w skrócie wytłumaczyły niepoinformowanym o co chodzi. Szybko omówiliśmy najważniejsze sprawy, więc wszyscy się rozeszliśmy.
Za pięć jedenasta, byłyśmy pod moją nową szkołą, a raczej technikum. Jestem w klasie wojskowej razem z kilkoma osobami z mojej starej klasy, więc nie stresuję się brakiem znajomości. 
Spojrzałam na moją siostrzyczkę, która była trochę spięta, pewnie dlatego , że musi iść do szkoły dla ,,dorosłych", więc mocniej ścisnęłam jej malutką rączkę i uśmiechnęła się pokrzepiająco, odwzajemniła gest i już raźnie weszłyśmy do środka.
 Na samym wejściu spotkałyśmy miła, starszą panią, która pogłaskała Kirę po główce i dała lizaka, wiem to było troszeczkę dziwne, ale co tam, jak dają coś za darmo to bierz. Uśmiechnęłam się do staruszki i dalej podążyłyśmy niebieskim korytarzem, gdzie nie gdzie na ścianach wisiały półki z pucharami, lub medalami. Do sali gimnastycznej dotarłyśmy wchodząc do pierwszych drzwi po lewej, na końcu korytarza. Nie powiem, hala była ogromna i bardzo dobrze wyposażona. Jak tak rozglądałam się dookoła, niechcący na kogoś wpadłam i pewnie zaliczyłbym piękną glebe, gdyby nie czyjeś silne ramiona.
-  P-przepraszam - powiedziałam cicho i podniosłam głowę, by zobaczyć na kogo wpadłam.
- Nic się nie stało - powiedział i uśmiechnął się. Nagle spojrzał na mój naszyjnik.
- Ładny naszyjnik yy... - zawiesił się
- Aki - uśmiechnęłam się - I dziękuję.
- A ja zwę się Kajtan - powiedział kłaniając się teatralnie. Wtedy też zauważyłam niezwykły kolczyk w prawym uchu..
- Śliczny kolczyk - powiedziałam uśmiechnięta pokazując w stronę ucha.
- Dzięki, powiedzmy że dostałem go od przyjaciela, na znak więzi, która nas łączy - uśmiechnął dotykając przedmiotu.
- To zupełnie jak ja - zaśmiałam się. - Teraz skoro my się już znamy to chcę ci przedstawić moj... -- nie dokończyłam widząc brak mojej siostry. Zaczęłam panicznie rozglądać się dookoła, ale nigdzie jej nie widziałam. Byłam coraz bardziej przerażona i wściekła na siebie... jak ja mogłam ją zgubić.
Kajtan chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo położył mi rękę na ramieniu i spojrzał się z troską na mnie,
- To kogo chciałaś mi przedstawić? - zapytał, ale widząc łzy w moich oczach złapał mnie za ramiona obiema rękami - Aki, co się stało? 
- Moja siostrzyczka..- nie dokończyłam przez brak powietrza w pucach.
- Spokojnie... - powiedział łagodnie patrząc mi w oczy
- Moja młodsza siostrzyczka dopiero tu stała, ale jej tu teraz nie ma! - krzyknęłam niemal histerycznie. Mój oddech przyśpieszył i miałam wrażenie że zaraz się rozpłaczę.
- Może poszła poszukać przyjaciół...- nie dokończył bo mu przerwałam
- Ona nie ma tu przyjaciół! - znowu krzyknęłam, na co on spojrzał na mnie zdziwiony. - Ona ma zaledwie siedem lat... a przyszła tu ze mną bo nie chciałam zostawiać jej samej z naszymi rodzicami...- w tym momencie z moich oczu pociekły łzy.
- Spokojnie zaraz ją znajdziemy. - powiedział - Obiecuję - dodał poważnym głosem.
Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on tylko się uśmiechnął i chwytając moją rękę wbiegł w tłum ludzi.
- No więc, jak ona wygląda? - spytał nawet na mnie nie patrząc
- Ma dwa rude kucyki po bokach głowy, czarną princeskę i białą bluzkę... - tyle mu wystarczyło by zacząć poszukiwania. Co jakiś czas pytaliśmy ludzi czy jej nie widzieli i dopiero za czternastym  razem dostaliśmy jakieś wskazówki. Biegliśmy we wskazanym kierunku, gdy zauważyłam zarys mojej małej zguby przyśpieszyłam, czułam się najszczęśliwsza osoba na świecie.
- Kira! - krzyknęłam, a ta odwróciła się w moją stronę. Kiedy tylko dobiegłam do niej mocno ją przytuliłam i zaczęłam oglądać ją ze wszystkich stron szukając siniaków, ale nic nie znalazłam. 
Następnie wstałam i przytuliłam zaskoczonego Kejtana.
- Dziękuję, że pomogłeś mi jej szukać naprawdę dziękuję - dodałam niemal się śmiejąc - Od dzisiaj jestem twoją dłużniczką... - oderwałam się od niego i z powrotem podeszłam do siostry i ją przytuliłam.
- Taki pan mnie tu przyprowadził i powiedział że zaraz przyjdzie. - powiedziała uśmiechnięta
- Jak to przyprowadził?! - przeraziłam się, czyli ktoś chciał porwać mi siostrę?
- Przyprowadził mnie tu i powiedział, że tu mnie łatwiej znajdziesz Akiś - zaśmiała się a mi kamień spadł z serca, czyli nikt nie chciał jej porwać... jakie szczęście.Westchnęłam.
- A wiesz gdzie jest teraz ten pan? - zapytałam - Chciałabym mu podziękować... 
- Tu jestem... - powiedział znajomy mi głos- ... i w cale nie musisz mi dziękować Aki. - na dźwięk tego głosu przeszły mnie ciarki, to nie mógł być on, ale jak tylko podniosłam głowę ujrzałam tak bardzo znienawidzoną przeze mnie osobę. Przeraziłam się.
- Enzo... - usłyszałam syk za sobą.
- Kajtan? - zdziwiłam się widząc kto wydał odgłos.
- Oh... Kajtan - zaśmiał się czerwonowłosy - Kopę lat! 
- Aki znasz go ? - zapytał stając przede mną i Kirą.
- Jest taka sama jak ty, więc... - nie dał mi odpowiedzieć Enzo. Kajtan spojrzał ma mnie zdziwiony, a ja na niego.
- Od kiedy? - zapytał mnie, wracając wzrokiem na przeciwnika
- Od jakiś dwóch dni... - odrzekłam niepewnie. 
- Ona nic jeszcze nie umie, a ty jesteś jeden... - powiedział z coraz szerszym uśmieszkiem na tej jego paskudnej gębie - ... nie pokonasz nas wszystkich w pojedynkę. - zaczął się śmiać, gdy zza niego zaczęła wychodzić reszta jego drużyny. - No chłopaki, wiecie co robić... - powiedział już poważnie. Nie wiem jak on to robi, że raz się śmieje, a zaraz jest poważny, ale to nie jest czas na myślenie o tym. Nagle zauważyłam, że chłopak bierze Kirę na ręce, i ciągnąc mnie za nadgarstek w tłum.
- Nie dam im rady sam. - zacisnął zęby - Musimy wezwać pomoc, albo nas złapią... - znowu spoważniał . Odwróciłam się i szczerzę tego żałuję, bo zobaczyłam aby jaka mała odległość dzieli nas i naszych prześladowców. Wybiegliśmy ze szkoły wraz z innymi spanikowanymi uczniami i nauczycielami. Nagle kątem oka zauważyłam lecącą w naszą stronę strzałę, więc ,, rzuciłam " się chłopaka i moją siostrę, przez co przewróciliśmy się. Zaczęłam się podnosić, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za włosy i siłą zmusza do wyprostowania się. Zacisnęłam mocno zęby i oczy, by nie dać im satysfakcji z tego, iż czuję ból. 
- Ardeo proszę ratuj! - krzyknęłam w myślach ściskając drżącą ręką łuskę.
- Już lecę Aki, wytrzymaj jeszcze chwilę! - usłyszałam głos w mojej głowie, a z oczu popłynęły łzy.


CDN

================================================================================================================================================

Łapcie szybko VII rozdział, który miał być w piątek ale jest dzisiaj :D. Kończę szybko bo coś się dzieję z moim internetem i już raz usunęło mi cały rozdział ;__; Nie zapomnijcie o waszej opinii w komentarzach, których i tak jest bardzo mało, ale co tam... Miłego czytania :D

Wasza GuSia :D


piątek, 18 marca 2016

~~INFORMACJA~~

W którymś tam poście mówiłam, że rozdziałów możecie się spodziewać w piątki lub niedziele, tak więc od razu zapowiadam że następny rozdział pojawi się niedziele.
Bardzo was przepraszam, ale nie wyrobiłam się na czas z rozdziałem, z czym też trochę źle się czuję, ale co zrobisz, nic nie zrobisz...
Tak więc wyczekujcie rozdziału w niedzielę i do zobaczenia...

Wasza GuSia :D

piątek, 11 marca 2016

~~ Rozdział VI ~~

   

         ~ Aki ~


     Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam, co chwilę potykam się o wystające korzenie i gałązki. Słońce już dawno zaszło a na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd, w które się wpatrywałam, przez co z kolei w jednej chwili nie zauważyłam, że zboczyłam ze ścieżki i z cichym piskiem wpadłam do jeziora.
- Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam... - westchnęłam, ale widząc spływający ze mnie brud, dostrzegłam pozytywne cechy tej nieoczekiwanej kąpieli. Było mi przyjemnie, woda nie była zimna, ani gorąca, tylko wręcz idealna do odpoczynku i głębokich rozmyślań. Niestety nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe refleksje wewnętrzne, bo musiałam jeszcze dojść do domu i przygotować się do jutrzejszej uroczystości. Mało zgrabnie wygramoliłam się po śliskim brzegu jeziora na górę i zaczęłam wyżymać bluzkę z wody. Odruchowo sięgnęłam do kieszeni szortów i poczułam pustkę, w kieszeni nic nie było. Sprawdziłam drugą, też była pusta. Czułam jak serce zaczyna bić mi szybciej, jak ręce zaczynają drżeć. Powoli zaczynałam panikować, jak mogłam ją zgubić, no jak? Nerwowo się rozejrzałam dookoła i zatrzymałam wzrok na lekko falującej tafli jeziora, na jej środku zauważyłam jakiś mały, połyskujący obiekt. Nie myśląc za wiele wskoczyłam z powrotem do wody i moim fatalnym kraulem płynęłam w jego stronę. Niestety płynąc tworzyłam małe fale, które oddalały zgubę, więc przystanęłam i stawiając bose stopy na dnie, ruszyłam po nią. Już miałam ją na wyciągnięcie ręki kiedy potknęłam się o kamień, co zaowocowało kolejną już z rzędu, wycieczkę pod tafle jeziora. Zdenerwowana wyłoniłam się z wody, jakby ktoś mnie teraz zauważył mógłby pomylić mnie z Samarą Margan ( nie wiem czy dobrze napisałam :D dop. aut. ), ale to już tak na marginesie. Szybko rozwiązałam apaszkę, spokojnie wiszącą jak dotąd na mojej szyi i podchodząc tak blisko jak się tylko dało, rzuciłam nią na łuskę. Materiał był przemoczony, więc moje małe ,, radio " nie uciekało pomimo fal, jakie tworzyłam podchodząc. Szybko zgarnęłam przedmioty i ruszyłam do brzegu. Po raz drugi wygramoliłam się z jeziora i ściskając smoczą łuskę w zębach, w miare możliwości wycisnęłam wodę z ubrań i włosów. 
 Wpatrywałam się w czerwony przedmiot jeszcze przez chwilę, ale zaraz zacisnęłam mocne pięść, jakby bojąc się, że zaraz znowu ją zgubię, po czym puściłam się biegiem przez las w tak dobrze znanym mi kierunku... mam nadzieję, że wszyscy śpią.


W końcu dotarłam. Byłam cała spocona i zdyszana, ledwo łapałam oddech, ale to i tak mi nie przeszkadzało. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kochałam na nie patrzeć, mogłam robić to przez całą noc, a i tak nie miałam dosyć. Gwiazdy były, są i będą wolne, nie mają na nadgarstkach i kostkach żelaznych kajdan, które zaciskają się mocniej przy każdym błędzie. Nikt nie jest w stanie im zaszkodzić, ani obrazić, są po prostu wspaniałe... mają coś, czego ja nigdy nie doświadczę.
 Wciągnęłam rześkie, nocne powietrze nosem, co rozjaśniło mi umysł i spojrzałam na dom, wtedy uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a zastąpił go niepewność i niechęć. Szczerze nie chciałam tam wchodzić, światła były zapalone, co świadczyło o tym, że moi ,, rodzice " jeszcze nie śpią. Wolałabym już cała noc siedzieć na dworze niż patrzeć na tą sukę, moją pseudo mamę, no ale cóż, jutro rozpoczęcie roku i muszę się przyszykować.
Ostatni raz spojrzałam na gwiazdy, po czym wdrapałam się po rynnie i zwinnie wślizgnęłam się do pokoju. 
 Zanurzyłam twarz w poduszce, wdychając kojący zapach jaśminu i lawendy... pięknie pachnie ich połączenie. Nie mogłam przestać myśleć o Ardeo, w ogóle nie mogłam uwierzyć w jego istnienie i jeszcze to, że znał moją mamę... zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Nagle usłyszałam pisk, odruchowo zerwałam się na równe nogi i jak tylko otworzyłam drzwi od pokoju, zobaczyłam scenę przez którą miałam wrażenie, że płonę czystą wściekłością. Nad moją sześcioletnią siostrzyczką stała nasza macocha z pasem w ręku i zapewne miała zamiar uderzyć Kirę. Wciągnęłam głośno powietrze nosem, co usłyszała ta flądra i obdarowałam mnie jadowitym wzrokiem. 
 -  Co my tu mamy... - uśmiechnęła się - czyżby dzikuska wróciła? Wiesz co ja tu przez ciebie musiałam przejść?! - krzyknęła.
 - Nie i tak szczerzę, to gówno mnie to obchodzi, zostaw Kirę. - powiedziałam spokojnie, byłam już przyzwyczajona do jej charakterku, niezwykle podłego charakterku.
- Nie tym tonem do matki glizdo! - wrzasnęła i złapała małą za rączkę, przez co skrzywiła się i wystawiła drugą rączkę w moją stronę. Zauważyłam, że z jej szarych oczek płynął łzy, czułam jak ze wściekłości drżą mi ręce, jeszcze chwila i naprawdę nie wytrzymam, co będzie się równało z lekkim uszkodzenie ciała tej suki.
- Niby od kiedy jesteś naszą matką? - syknęłam z zaciśniętymi zębami. - Ha, ty matką, naprawdę, czegoś tak śmiesznego dawno nie słyszałam... - teatralnie wytarłam łezkę z kącika oka, by zaraz spoważnieć. - A teraz na poważnie, puść Kirę.. - powiedziałam grobowym głosem.
- Jak śmiesz! - krzyknęła i uniosła rękę w której dzierżyła skórzany pas.- Teraz pożałujecie... obie! - już chciała ją uderzyć, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu moje ciało zareagowało same i w ciągu paru sekund znalazłam się obok, trzymając jej rękę. 
Jej mina była bezcenna, spojrzałam w jej czarne oczy w których kryły się zaskoczenie i strach. Uśmiechnęłam się krzywo, nawet nie miałam pojęcia jak to musiało wyglądać w przyciemnionym korytarzu. Puściła moją siostrę, więc i ja ją puściłam. Zerknęłam kątem oka na przerażoną Kirę i łagodnie nie do niej uśmiechnęłam .- Kiruś, idź do mnie do pokoju, dobrze? - zapytałam, na co ta kiwnęła delikatnie główką i podreptała w stronę drzwi. Usłyszałam ciche skrzypnięcie łóżka... pewnie znowu się na nie rzuciła, heh. Kątem oka zauważyłam, że moja ,, mama " wpatrywała się we mnie. Nie powiem, uspokoił mnie fakt, że Kira jest już bezpieczna, ale wciąż pozostawało mi jakoś wybić jej, z tego głupiego czerepa podnoszenie na nią ręki. Może by ja tak trochę postraszyć?
- Jeszcze raz... - mój głos był niemal lodowaty, trochę przypominał Ardeo, ale tylko trochę - Jeszcze raz zobaczę, usłyszę, czy dowiem się, że podnosisz rękę na moją siostrę, to obiecuję, że ten pasek, który własnie trzymasz w dłoni, pozostawi swój odcisk na twoich plecach... -  mój wyraz twarzy był chyba nawet zbyt poważny, bo ta cofnęła się o krok - Pamiętaj, tutaj, nie wszędzie, ściany mają uszy... - uśmiechnęłam się, byłam z siebie dumna, naprawdę.
- Cz-czy ty mi grozisz?! - pisnęła, rozbawiła mnie jej postawa, dopiero się unosiła, a teraz się cofa, śmieszna jest.
- Ja, grozić tobie? No skądże! - udałam zdziwienie - Ja tylko przewiduję twoją najbliższą przyszłość w razie zapomnienia naszej małej umowy... - w tym momencie nawet zrobiło mi się jej żal, biedulka trochę się przestraszyła, ale udawała twardą i udała się schodami, prowadzącymi na dół, do kuchni. Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym poszłam do pokoju.
 W środku zastałam moją siostrę siedzącą na parapecie z zapłakanymi oczkami, podeszłam do niej, a ona mocno się do mnie przytuliła. Wzięłam ją za ręce i siadłam na łóżku, głaskałam ją po jej równie rudych jak u mnie włosach, próbując ją uspokoić. Czułam ja moja koszulka robi się coraz bardziej mokra, aż w końcu przestała płakać. Oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Pogadałam z nią - położyłam jej rękę na ramieniu - Ta wredna kobieta już nigdy nie podniesie na ciebie ręki, bo inaczej będę musiała ją lekko uszkodzić. - powiedziałam, patrząc jak na twarzy małej pojawia się uśmiech. - To co idziemy się kąpać? - zapytałam.
- Tak! - odkrzyknęła wesoło i popędziła do łazienki, a ja oczywiści za nią. Nalałyśmy do wanny pełno ciepłej wody i do niej weszłyśmy. Od śmierci mamy często razem się kąpałyśmy, miałyśmy tylko siebie, po jej śmierci ojciec ożenił się z Margaret, a ona tak go zmieniła, że teraz traktuje nas zaledwie jak drugoplanowy towar. Mieszałyśmy różne olejki do kąpania, aż powstał jeden dziwny, ale przyjemny i kojący zapach, nawet nie wiem jak go określić. Po jakimś czasie poczułam, że woda robi się chłodna, więc zakończyć naszą wspólną zabawę. Wytarłyśmy się do sucha i ubrałyśmy piżamy. Kira różowe spodenki i koszulkę, a ja założyłam moje szare, krótkie spodenki i białą luźną i trochę za dużą koszulkę. Rozczesałyśmy szybko włosy i rzuciłyśmy się na łózko. Trochę żeśmy się powściekały, ale zaraz moje zmęczenie wcześniejszymi przygodami wzięło górę i położyłyśmy się spać.
Leżałam na łóżku,a obok mnie Kira, przecież nie zostawię jej samej po tym, co zobaczyłam. Nagle usłyszałam cichutki głosik i zerknęłam na siostrzyczkę.
- Czemu nie śpisz? - zapytałam łagodnie
- Akiś, czy ty też mnie zostawisz? - zapytała. Byłam zszokowana, nie spodziewałam się takiego pytania z jej strony. - Czy ty też zostawisz mnie jak mama? - zapytała patrząc mi w oczy. Księżyc padał na jej twarz, więc doskonale widziałam jej bliską płaczu twarz. Nie myśląc za wiele, przytuliłam ją do piersi.
- Spokojnie ja nigdy nie odejdę - szepnęłam jej do ucha - Zawsze będę przy tobie, nieważne jak bardzo wielka będzie odległość między nami, zawsze znajdę sposób żeby być przy tobie, zawsze.- nie kłamałam w tym momencie, będę zabierać ją ze sobą wszędzie na pewno nie zostawię jej z naszymi pseudo rodzicami, co to to nie.
Uśmiechnęła się blado z zamknęła oczy, usnęła. Położyłam ją delikatnie na poduszce, a sama ułożyłam się obok i oddałam w ramiona Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~    


Ńo witam Was wszystkich serdecznie :D.  Tak jak się umówiliśmy, jest piątek , jest rozdział. Ostatni był trochę krótki, więc ten będzie dłuższy.
A tak ogólnie chciałam Wam wszystkim podziękować <3. Na moim blogu jest już aż 495 wyświetleń, co nie niezwykle pozytywnie zaskakuje i oczywiście liczę na to, iż podana liczba będzie wzrastać każdego dnia. Naprawę jeszcze raz dziękuję i  zapraszam do oceniania.

Wasza GuSia :D  

wtorek, 8 marca 2016

~~ Wszystkiego Najlepszego ~~

Witam was moje wszystkie kobitki, które czytają bloga, ale reszta naszego małego kobiecego społeczeństwa, niech się nie obraża, bo to tyczy się również i ich :D
Chciałem złożyć Wam wszystkim najszczersze życzenia z bardzo ważnej okazji jaką jest Dzień Kobiet .
Przede wszystkim chciałabym życzyć wam cierpliwości ze mną i oczywiście ( jak bym mogła o tym zapomnieć :D ) dużo, dużo, baaardzo dużo, prezentów od męskiego społeczeństwa, a jak któryś zapomniał to, napiszcie, a osobiście z min porozmawiam :D.

 ~~Teraz dziewczyny nie czytają :D ~~

Chłopaki... mam nadzieję, że wasze mamy, siostry, dziewczyny,  babcie, koleżanki, przyjaciółki i długo by jeszcze wymieniać, cieszą się teraz z prezentów, albo chociażby z samych życzeń bo to też dużo daje, a jak nie to w tej chwili WON mi do sklepu po kwiatka lub czekoladki, ALE TO JUŻ ! :D

No to by było na tyle :D. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego wam życzę moje drogie czytelniczki...
a i chłopaki pamiętajcie, albo was znajdę...


Wasza GuSia :D

piątek, 4 marca 2016

~~ Rozdział V ~~

W ostatnim rozdziale...


 - Czekaj skąd znasz moje imię? Nie przypominam sobie, abym się przedstawiała? - zapytała i zauważyła, że uśmiech znikł z jego pyska.
- Bo znałem kogoś, kogo znałaś ty. - powiedział jakby przybitym tonem.
- Kogo? - zapytała natychmiast.
- Twoją matkę...
                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała, wspomnieniami sięgnęła obrazu pięknej, rudowłosej kobiety. Uśmiechała się i przytulała małą, płaczącą dziewczynkę z lekko krwawiącym kolanem. Potem obraz się zmienił przedstawiał tę samą kobietę z tą samą dziewczynką, ale tym razem obie były szeroko uśmiechnięte, potem znowu zmienił się obraz, przedstawiał płomienno-włosą leżącą na zimnym betonie w kałuży własnej krwi. Miała szeroko otwarte puste oczy, po prosu były martwe. Nad ciałem kobiety wylewała swoje łzy jej mała córeczka, pięcioletnia Aki... 
 Poczuła jak słone łzy spływają jej po lekko bladych policzkach, przy okazji podrażniając ranę. Szybko otarła łzy wierzchem dłoni i złapała się za pomarańczową bandankę zawieszoną na jej smukłej szyi. Między nimi trwała cisza, która przeszkadzała obojgu. Żadne nie miało odwagi pierwsze zacząć rozmowy, Ardeo wiedział, że wspominając o matce dziewczyny niechcący rozdrapał stare rany a gdy kątem oka zauważył łzy spływające po jej twarzy, miał wrażenie, że poczucie winy zaraz przewierci go na wylot...
- Ja przepraszam... - smok przełamał tą niekończącą się ciszę - Naprawdę nie powinienem był wspo... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jak to miała w zwyczaju dziewczyna, przerwała mu.
- Spokojnie nic się nie stało - odpowiedziała z uśmiechem - Ale jest coś co mi daje mi spokoju... - powiedziała zamyślona. Smok tylko wydał z siebie cichy pomruk, oznaczający że może pytać o co chce - Jak to znałeś moją mamę? - zapytała, a on tylko przymknął oczy.
- Na to pytanie odpowiem ci innym razem, dobrze? - zapytał łagodnym głosem - W tej chwili muszę ci wyjaśnić cała tą sytuację.  
Lecieli coraz niżej i niżej, aż w końcu wylądowali na jakiejś górze.
Widoki zapierały dech w piersiach. Dokoła las gdzie nie gdzie jakaś nizina , albo wyżyna, rzeczka lub jezioro. Wpatrywałaby się tak dalej, gdyby nie mocniejszy powiew wiatru, który zarzucił jej długimi włosami. Spojrzała na patrzącego się na nią smoka, miał zamyślony wzrok.Zmartwiona dziewczyna podeszłą do niego i położyła dłoń na jego nodze.
- Stało się coś? - zapytała cicho 
- Nie, nic się nie stało - westchnął - po prostu myślę od czego by zacząć.
- To może od początku - uśmiechnęła się Aki. 
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. - zaśmiał się - No ale zacznijmy od tego, że pewnie pierwszy raz widzisz smoka - spojrzała na nią, a ta tylko kiwnęła twierdząco głową - no i pewnie myślałaś, że my w ogóle nie istniejemy, ale jest jeszcze wiele rzeczy o których nie wiesz... na pewno w szkole uczyli was o mitologiach i różnych takich i na pewno wtłaczali wam do tych głów informację o tym, że nie istnieją żadne mitologiczne stwory, ale kłamali... - spojrzał na rudowłosą a jej spodki zamiast oczu wyrażały wszystko - czyli naprawdę wam nic nie mówili...
- Czekaj, czekaj czy ty własnie powiedziałeś, że istnieją jednorożce, gryfy , feniksy i tak dalej... - była totalnie zbita z tropu, dlaczego to wszystko było przed nimi ukrywane, czy to jest coś złego? - Widząc ciebie, jestem skłonna w to uwierzyć... - nagle z brzucha dziewczyny dobiegło głośne burczenie i dopiero uświadomiła sobie, że jest już grubo po południu a ona jeszcze nic nie jadła. Uśmiechnęła się słabo i złapała się za brzuch. - heh, sorka, ale jestem trochę głodna... - zerknęła na Ardeo 
- Trochę? To bardziej zabrzmiało jak ryk hydry - zaśmiał się, ale potem z poważniał - Dobra Aki odstawię cię do domu, bo pewnie ojciec się o ciebie martwi - mówiąc to ułożył się tak, aby dziewczynie było łatwiej wejść na jego grzbiet. - wskakuj! - krzyknął a dziewczyna w trybie natychmiastowym wspięła się na jego plecy - Trzymaj się! - dodał i dziewczyna znowu mogła poczuć to wspaniałe uczucie. Ostatni raz rozejrzała się dookoła chcąc zapamiętać te piękne widoki, po czym zamknęła oczy i zaczęła wzdychać, gdy je otworzyła ujrzała piękne pomarańczowo-różowe niebo w którego kierunku własnie lecieli.


Dolecieli na miejsce o zmroku. Smok delikatnie wylądował na tej samej polanie, co się spotkali. Dziewczyna zeskoczyła z jego ciepłego grzbietu i ostatni raz spojrzała w jego niemal czarne oczy.
- No to co, do zobaczenia - powiedziała delikatnie i przytuliła się do jego dużej klatki piersiowej 
- Tak, do zobaczenia a zobaczymy się niebawem - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy - tylko pamiętaj nigdzie nie ruszaj się bez mojej łuski, bez niej nie będę mógł się z tobą dogadać, pamiętaj też że mam doskonały słuch, więc w razie czego krzycz. - Uśmiechnął się troskliwie i wzbił się w powietrze - A, i bym zapomniał! Jutro na rozpoczęciu roku poznasz kogoś nowego, kogoś takiego jak ty!-krzyknął ostatnie i się oddalił. 
Aki jeszcze przez chwilę wpatrywała się w oddalającą się sylwetkę smoka, by za chwilę ruszyć sprintem do domu. Teraz czuła się bezpieczna, poznała kogoś, komu może powiedzieć wszystko i komu może zaufać.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No siemka :D Rozdział miał być w piątek, a więc jest  :D

Wiem jak długo  na niego czekaliście i wiem też, że nie jest jakoś pierwszej klasy, ale już nie mogłam wytrzymać, więc łapcie, czytajcie i komentujcie :D

Wasza GuSia :D

~~Przepraszam~~


Spokojnie, nie rezygnuję z pisania po prostu muszę wam wyjaśnić i bardzo przeprosić za tą moją bardzo długą nieobecność na blogu.

No to może na początek dlaczego nie było rozdziału w sobotę.
Mogę się założyć, że każdy z was w swoim życiu stracił ważną dla siebie osobę, tak też to właśnie było w sobotę. Obudziłam się z samego rana z myślą ,,o której mam zacząć pisać nowy rozdział..."
ale zaraz potem usłyszałam, że pewna osoba odeszła z tego świata i jakoś cała moja chęć rozpłynęła się jak mgła, pochowałam ją w poniedziałek... więc chyba rozumiecie. Próbowałam coś napisać, ale nie wychodziło mi nic, więc naprawdę przepraszam i mam nadzieję, że się nie gniewacie.

Mam też dla was małą informację.
Z racji tego , że najprawdopodobniej jakaś siła nieczysta nie pozwala mi wystawiać rozdziałów w soboty, to możecie się ich spodziewać w piątki lub niedziele. Pasuje taki układ?

Wasza GuSia :D