piątek, 11 marca 2016

~~ Rozdział VI ~~

   

         ~ Aki ~


     Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam, co chwilę potykam się o wystające korzenie i gałązki. Słońce już dawno zaszło a na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd, w które się wpatrywałam, przez co z kolei w jednej chwili nie zauważyłam, że zboczyłam ze ścieżki i z cichym piskiem wpadłam do jeziora.
- Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam... - westchnęłam, ale widząc spływający ze mnie brud, dostrzegłam pozytywne cechy tej nieoczekiwanej kąpieli. Było mi przyjemnie, woda nie była zimna, ani gorąca, tylko wręcz idealna do odpoczynku i głębokich rozmyślań. Niestety nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe refleksje wewnętrzne, bo musiałam jeszcze dojść do domu i przygotować się do jutrzejszej uroczystości. Mało zgrabnie wygramoliłam się po śliskim brzegu jeziora na górę i zaczęłam wyżymać bluzkę z wody. Odruchowo sięgnęłam do kieszeni szortów i poczułam pustkę, w kieszeni nic nie było. Sprawdziłam drugą, też była pusta. Czułam jak serce zaczyna bić mi szybciej, jak ręce zaczynają drżeć. Powoli zaczynałam panikować, jak mogłam ją zgubić, no jak? Nerwowo się rozejrzałam dookoła i zatrzymałam wzrok na lekko falującej tafli jeziora, na jej środku zauważyłam jakiś mały, połyskujący obiekt. Nie myśląc za wiele wskoczyłam z powrotem do wody i moim fatalnym kraulem płynęłam w jego stronę. Niestety płynąc tworzyłam małe fale, które oddalały zgubę, więc przystanęłam i stawiając bose stopy na dnie, ruszyłam po nią. Już miałam ją na wyciągnięcie ręki kiedy potknęłam się o kamień, co zaowocowało kolejną już z rzędu, wycieczkę pod tafle jeziora. Zdenerwowana wyłoniłam się z wody, jakby ktoś mnie teraz zauważył mógłby pomylić mnie z Samarą Margan ( nie wiem czy dobrze napisałam :D dop. aut. ), ale to już tak na marginesie. Szybko rozwiązałam apaszkę, spokojnie wiszącą jak dotąd na mojej szyi i podchodząc tak blisko jak się tylko dało, rzuciłam nią na łuskę. Materiał był przemoczony, więc moje małe ,, radio " nie uciekało pomimo fal, jakie tworzyłam podchodząc. Szybko zgarnęłam przedmioty i ruszyłam do brzegu. Po raz drugi wygramoliłam się z jeziora i ściskając smoczą łuskę w zębach, w miare możliwości wycisnęłam wodę z ubrań i włosów. 
 Wpatrywałam się w czerwony przedmiot jeszcze przez chwilę, ale zaraz zacisnęłam mocne pięść, jakby bojąc się, że zaraz znowu ją zgubię, po czym puściłam się biegiem przez las w tak dobrze znanym mi kierunku... mam nadzieję, że wszyscy śpią.


W końcu dotarłam. Byłam cała spocona i zdyszana, ledwo łapałam oddech, ale to i tak mi nie przeszkadzało. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kochałam na nie patrzeć, mogłam robić to przez całą noc, a i tak nie miałam dosyć. Gwiazdy były, są i będą wolne, nie mają na nadgarstkach i kostkach żelaznych kajdan, które zaciskają się mocniej przy każdym błędzie. Nikt nie jest w stanie im zaszkodzić, ani obrazić, są po prostu wspaniałe... mają coś, czego ja nigdy nie doświadczę.
 Wciągnęłam rześkie, nocne powietrze nosem, co rozjaśniło mi umysł i spojrzałam na dom, wtedy uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a zastąpił go niepewność i niechęć. Szczerze nie chciałam tam wchodzić, światła były zapalone, co świadczyło o tym, że moi ,, rodzice " jeszcze nie śpią. Wolałabym już cała noc siedzieć na dworze niż patrzeć na tą sukę, moją pseudo mamę, no ale cóż, jutro rozpoczęcie roku i muszę się przyszykować.
Ostatni raz spojrzałam na gwiazdy, po czym wdrapałam się po rynnie i zwinnie wślizgnęłam się do pokoju. 
 Zanurzyłam twarz w poduszce, wdychając kojący zapach jaśminu i lawendy... pięknie pachnie ich połączenie. Nie mogłam przestać myśleć o Ardeo, w ogóle nie mogłam uwierzyć w jego istnienie i jeszcze to, że znał moją mamę... zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Nagle usłyszałam pisk, odruchowo zerwałam się na równe nogi i jak tylko otworzyłam drzwi od pokoju, zobaczyłam scenę przez którą miałam wrażenie, że płonę czystą wściekłością. Nad moją sześcioletnią siostrzyczką stała nasza macocha z pasem w ręku i zapewne miała zamiar uderzyć Kirę. Wciągnęłam głośno powietrze nosem, co usłyszała ta flądra i obdarowałam mnie jadowitym wzrokiem. 
 -  Co my tu mamy... - uśmiechnęła się - czyżby dzikuska wróciła? Wiesz co ja tu przez ciebie musiałam przejść?! - krzyknęła.
 - Nie i tak szczerzę, to gówno mnie to obchodzi, zostaw Kirę. - powiedziałam spokojnie, byłam już przyzwyczajona do jej charakterku, niezwykle podłego charakterku.
- Nie tym tonem do matki glizdo! - wrzasnęła i złapała małą za rączkę, przez co skrzywiła się i wystawiła drugą rączkę w moją stronę. Zauważyłam, że z jej szarych oczek płynął łzy, czułam jak ze wściekłości drżą mi ręce, jeszcze chwila i naprawdę nie wytrzymam, co będzie się równało z lekkim uszkodzenie ciała tej suki.
- Niby od kiedy jesteś naszą matką? - syknęłam z zaciśniętymi zębami. - Ha, ty matką, naprawdę, czegoś tak śmiesznego dawno nie słyszałam... - teatralnie wytarłam łezkę z kącika oka, by zaraz spoważnieć. - A teraz na poważnie, puść Kirę.. - powiedziałam grobowym głosem.
- Jak śmiesz! - krzyknęła i uniosła rękę w której dzierżyła skórzany pas.- Teraz pożałujecie... obie! - już chciała ją uderzyć, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu moje ciało zareagowało same i w ciągu paru sekund znalazłam się obok, trzymając jej rękę. 
Jej mina była bezcenna, spojrzałam w jej czarne oczy w których kryły się zaskoczenie i strach. Uśmiechnęłam się krzywo, nawet nie miałam pojęcia jak to musiało wyglądać w przyciemnionym korytarzu. Puściła moją siostrę, więc i ja ją puściłam. Zerknęłam kątem oka na przerażoną Kirę i łagodnie nie do niej uśmiechnęłam .- Kiruś, idź do mnie do pokoju, dobrze? - zapytałam, na co ta kiwnęła delikatnie główką i podreptała w stronę drzwi. Usłyszałam ciche skrzypnięcie łóżka... pewnie znowu się na nie rzuciła, heh. Kątem oka zauważyłam, że moja ,, mama " wpatrywała się we mnie. Nie powiem, uspokoił mnie fakt, że Kira jest już bezpieczna, ale wciąż pozostawało mi jakoś wybić jej, z tego głupiego czerepa podnoszenie na nią ręki. Może by ja tak trochę postraszyć?
- Jeszcze raz... - mój głos był niemal lodowaty, trochę przypominał Ardeo, ale tylko trochę - Jeszcze raz zobaczę, usłyszę, czy dowiem się, że podnosisz rękę na moją siostrę, to obiecuję, że ten pasek, który własnie trzymasz w dłoni, pozostawi swój odcisk na twoich plecach... -  mój wyraz twarzy był chyba nawet zbyt poważny, bo ta cofnęła się o krok - Pamiętaj, tutaj, nie wszędzie, ściany mają uszy... - uśmiechnęłam się, byłam z siebie dumna, naprawdę.
- Cz-czy ty mi grozisz?! - pisnęła, rozbawiła mnie jej postawa, dopiero się unosiła, a teraz się cofa, śmieszna jest.
- Ja, grozić tobie? No skądże! - udałam zdziwienie - Ja tylko przewiduję twoją najbliższą przyszłość w razie zapomnienia naszej małej umowy... - w tym momencie nawet zrobiło mi się jej żal, biedulka trochę się przestraszyła, ale udawała twardą i udała się schodami, prowadzącymi na dół, do kuchni. Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym poszłam do pokoju.
 W środku zastałam moją siostrę siedzącą na parapecie z zapłakanymi oczkami, podeszłam do niej, a ona mocno się do mnie przytuliła. Wzięłam ją za ręce i siadłam na łóżku, głaskałam ją po jej równie rudych jak u mnie włosach, próbując ją uspokoić. Czułam ja moja koszulka robi się coraz bardziej mokra, aż w końcu przestała płakać. Oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Pogadałam z nią - położyłam jej rękę na ramieniu - Ta wredna kobieta już nigdy nie podniesie na ciebie ręki, bo inaczej będę musiała ją lekko uszkodzić. - powiedziałam, patrząc jak na twarzy małej pojawia się uśmiech. - To co idziemy się kąpać? - zapytałam.
- Tak! - odkrzyknęła wesoło i popędziła do łazienki, a ja oczywiści za nią. Nalałyśmy do wanny pełno ciepłej wody i do niej weszłyśmy. Od śmierci mamy często razem się kąpałyśmy, miałyśmy tylko siebie, po jej śmierci ojciec ożenił się z Margaret, a ona tak go zmieniła, że teraz traktuje nas zaledwie jak drugoplanowy towar. Mieszałyśmy różne olejki do kąpania, aż powstał jeden dziwny, ale przyjemny i kojący zapach, nawet nie wiem jak go określić. Po jakimś czasie poczułam, że woda robi się chłodna, więc zakończyć naszą wspólną zabawę. Wytarłyśmy się do sucha i ubrałyśmy piżamy. Kira różowe spodenki i koszulkę, a ja założyłam moje szare, krótkie spodenki i białą luźną i trochę za dużą koszulkę. Rozczesałyśmy szybko włosy i rzuciłyśmy się na łózko. Trochę żeśmy się powściekały, ale zaraz moje zmęczenie wcześniejszymi przygodami wzięło górę i położyłyśmy się spać.
Leżałam na łóżku,a obok mnie Kira, przecież nie zostawię jej samej po tym, co zobaczyłam. Nagle usłyszałam cichutki głosik i zerknęłam na siostrzyczkę.
- Czemu nie śpisz? - zapytałam łagodnie
- Akiś, czy ty też mnie zostawisz? - zapytała. Byłam zszokowana, nie spodziewałam się takiego pytania z jej strony. - Czy ty też zostawisz mnie jak mama? - zapytała patrząc mi w oczy. Księżyc padał na jej twarz, więc doskonale widziałam jej bliską płaczu twarz. Nie myśląc za wiele, przytuliłam ją do piersi.
- Spokojnie ja nigdy nie odejdę - szepnęłam jej do ucha - Zawsze będę przy tobie, nieważne jak bardzo wielka będzie odległość między nami, zawsze znajdę sposób żeby być przy tobie, zawsze.- nie kłamałam w tym momencie, będę zabierać ją ze sobą wszędzie na pewno nie zostawię jej z naszymi pseudo rodzicami, co to to nie.
Uśmiechnęła się blado z zamknęła oczy, usnęła. Położyłam ją delikatnie na poduszce, a sama ułożyłam się obok i oddałam w ramiona Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~    


Ńo witam Was wszystkich serdecznie :D.  Tak jak się umówiliśmy, jest piątek , jest rozdział. Ostatni był trochę krótki, więc ten będzie dłuższy.
A tak ogólnie chciałam Wam wszystkim podziękować <3. Na moim blogu jest już aż 495 wyświetleń, co nie niezwykle pozytywnie zaskakuje i oczywiście liczę na to, iż podana liczba będzie wzrastać każdego dnia. Naprawę jeszcze raz dziękuję i  zapraszam do oceniania.

Wasza GuSia :D  

1 komentarz:

  1. Witam!
    Na początek chciałam Cię z całego serca przeprosić, że niekomentowałam rozdziałów, ale nadrobiłam i fabuła powili idzie do przodu. Rozdział mlekiem i miodem płynący.
    Myśle, że wybaczysz moją nieobecność.
    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weeeeeenochy! ♥^_^
    P.s Mam jedno ale.
    Rozdziały powinny być troche dłuższe ;-)

    OdpowiedzUsuń