piątek, 19 lutego 2016

Rozdział IV


                                                                    OSTRZEŻENIE                                                                       
      W rozdziale, jak i w całym moim opowiadaniu, mogą wystąpić sceny wulgarne i z dużą zawartością przemocy... :D
(... i tam mogę zgadywać, że się tym nie przejmiecie :3 )





    Ciepłe promienie porannego słońca, przedarły się przez gęste korony drzew i padły na spokojną twarz, śpiącej dziewczyny, która po mocniejszym zaciśnięciu powiek, pokazała swoje piękne oczy światu. Wstała, otrzepała się z liści i zaczęła się zastanawiać skąd tu się wzięła, spojrzała na środek łąki i w jednej chwili wszystko sobie przypomniała. W szeroko otwartych oczach czaił się strach i niedowierzanie.
 - Nie to nie mogło być na prawdę - uspokajała się - Na pewno mi się zdawało... tak na pewno miałam jakieś halucynacje... - wmawiala sobie .
 Ostrożnie podeszła do głazu i zsunęła się po jego, w miarę gładkiej  części. Może i dopiero wstała, ale i tak doskwierało jej zmęczenie. Przymykała już ciężkie powieki, gdy kątem oka zauważyła jakiś wielki cień nad sobą, szybko odwróciła się za siebie, ale tam nic nie było. Wciągnęła mocno powietrze nosem i wypuściła z cichym gwizdem.
 - Ja to chyba w jakąś paranoje popadam... - zaśmiała się z siebie, podkładając ręce pod głowę i zamykając oczy.  Już prawie usypiała, kiedy w jej twarz dmuchnął silny wiatr. Odruchowo zakryła twarz rekami i padła plackiem na trawę, chroniąc się przed lecącą gałęzią.
- Co jest do cholery?! - krzyknęła wściekła, wstając i rozglądając się dookoła. Stanęła na środku polanki i spojrzała wgłąb ciemnego lasu, lecz gdy już miała zagłębić się w jego odmęty poczuła gorący podmuch powietrza na odsłoniętej szyi. Przez jej zesztywniałe ciało przeszedł lodowaty dreszcz, a na czole pojawiły się kryształki potu, przełknęła nerwowo ślinę i szybko odwróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni, cofając się o dwa kroki i przyjmując postawę do ewentualnej obrony.  
 Jej całe ciało zaczęło drżeć, oczy otworzyły się do granic możliwości a wielka pętla zacisnęła się na pustym żołądku... nie mogła uwierzyć w to co widzi, wielki ciemno czerwony cień stał właśnie przed nią, ten sam co w nocy, tyle że teraz patrzył na nią tymi wielkimi zielonymi oczami. Upadła na kolana, nie spuszczając przybysza ze wzroku a z szeroko otwartych ust wypuszczając głuche jęki.
-  Heh, smok... prawdziwy, wieli, czerwony smok... - wycedziła przez gulę w gardle - Ja naprawdę oszalałam, albo to jest jakiś chory sen... - oderwała przerażone spojrzenie od stworzenia i spojrzała na trzęsące się dłonie  i znów podniosła wzrok na smoka.
Usłyszała mruknięcie i zauważyła, że smok się do niej coraz bardziej zbliża. Nie wiedziała co ma zrobić, bała się ruszyć, więc siedziała cały czas w jednym miejscu a jego pysk był coraz bliżej i bliżej, aż delikatnie dotknął, czubkiem nosa rysy którą zostawił jej Enzo, na pamiątkę ich pierwszego spotkania. W jednej chwili gwałtownie zabrał łeb i skierował wzrok w stronę zarośli, sama też tam spojrzała, tylko nie wiedziała dlaczego...
 Nagle zwierzę obnażyło swoje pokaźne kły i ryknęło w stronę krzaków, z których jednocześnie wyskoczyło pięcioro rosłych mężczyzn. Wszyscy z gracją wylądowali na jednym kolanie i szybko ustawili się w ,, łabędzim kluczu " ( chyba wszyscy wiedzą o co chodzi, a jak nie, to wyjaśnię na dole :D dop. au. ). 
Zamarłam, to był on...
-  E-enzo... - wymamrotała, czując jak z powrotem gruby sznur zawiązuje jej się na żołądku a gigantyczny kamień staje w gardle.
Zakryła dłonią usta a drugą zaczęła się szczypać do udach, mając nadzieję, że zaraz się obudzi... ale upragnione wybawienie nie nadeszło.
 - Dlaczego, dlaczego, dlaczego... dlaczego to wszystko mnie spotyka. Najpierw smok, teraz on i to jeszcze  z kolegami... no i co jeszcze... dawaj jeszcze meteorytem mnie pierdolnij!! - krzyczała w myślach, sama nie bardzo wiedziała do kogo kieruje owe słowa, ale nie miała za dużo czasu na zastanawianie się nad tym, gdyż usłyszała ten kpiący głos i musiała wrócić do rzeczywistości.
- Tutaj się ukrywasz, co? - zapytał niemal z prześmiewczym tonem.
- J-ja... - nie dała rady nic więcej powiedzieć, bo usłyszała warczenie stojącego obok smoka. Spojrzała na niego, był skupiony na przybyszach, śledził ich wzrokiem i obnażał kły przy każdym ich ruchu.
- Widzę, że znalazłaś sobie przyjaciela... milutki - powiedział czerwono włosy, krzywo się uśmiechając. - Heh, smok, kto by się spodziewał, że to akurat na niego trafisz, ale nie ukrywam, jestem mile zaskoczony tym faktem... przynajmniej będzie ciekawiej, niż zwykle.. - dodał z satysfakcją mojego strachu ( nie wiem czy można tak nazwać poczucie satysfakcji z tego, że ktoś przez ciebie odczuwa strach, ale niech będzie :D dop. au. ) i zaczął się do niej powoli zbliżać a wraz z nim reszta jego gromady.
 Wydała z siebie zduszony jęk, gdy poczuła pieczenie prawego policzka i przyłożyła do niego dłoń, lecz gdy stał się wilgotny i lekko lepiący, Aki oderwała rękę i spojrzała na nią ze zdziwieniem, gdyż na dłoni znajdowała się krew.
- Oh, czyżby moja pamiątka przypomniała o sobie? - krzyknął rozbawiony Enzo, a reszta prychnęła prześmiewczo. 
 Nawet nie zauważyła, kiedy odległość między nimi, tak bardzo zmalała, teraz dzieliło ich zaledwie pięć metrów. Widząc to poderwała się na równe nogi i już miała zacząć uciekać do lasu, gdy ciężki, masywny ogon wylądował przez nią, odgradzając ją od mężczyzn. Skrzyżowała wzrok ze swoim wybawcą i zobaczyła w jego oczach coś, czego nie spodziewała się zobaczyć w spojrzeniu krwiożerczego potwora, a dobrze wiedziała jak takie spojrzenie wygląda, gdyż w przeszłości została już takim obdarowana. W oczach smoka iskrzyła się troska i coś, co uspokajało ją i zachęciło do bliższego podejścia do gada. 
- Uff, nie wiele brakowało - zaśmiał się mężczyzna stojący po prawej stronie Enza.
- Nikifor, twoja spostrzegawczość cały czas mnie zadziwia... - rzekł sarkastycznie czerwono włosy.
 Szybko wróciła spojrzeniem na zwierzę i podeszła na tyle blisko, by poczuć bijący od niego żar. Był gorący,a le mimo tego nie parzył jej a wręcz przeciwnie, było jej przyjemnie.
 Bez większego zastanowienia przylgnęła do jego prawej strony brzucha a ten tylko spojrzał na nią i szturchnął pyskiem zmuszając na wejście na jego ułożone na trawie, błoniaste skrzydło. Nie była pewna czy o to mu chodzi, ale wdrapała się po nim na jego grzbiet i usiadła okrakiem. Złapała się mocna jego łusek, bojąc się że pomyliła się i ją zaraz zżuci, czuła jak twarde łuski boleśnie wbijają się jej w tyłek, ale ignorowała to, zaciskając mocno powieki.  Nagle poczuła, że smok wstał i rozpostarł skrzydła a potem krzyk:
- Ej gdzie ty się wybierasz?! - krzyknął wkurzony Enzo - Nie pozwólcie jej uciec! - krzyknął do reszty i wtedy zauważyłam, jak wszyscy wyjmują z pochw katany. Czerwono włosy zamachnął się mieczem, lecz było już za późno, gdyż smok wzbił się w powietrze.
 Czując podryw dziewczyna mało co nie spadła, ale złapała się jednej z większych łusek, wyrastającej z pleców i niechcący ją wyrwała. Trzymała ją w ręce i wpatrywała się na przed siebie. Miała wrażenie jakby płynęła, czuła się wolna. Wszystko z góry wydawało się takie malutkie. Spojrzała na mężczyzn wchodzących do lasu a gdy skrzyżowała spojrzenie z liderem grupy, uśmiechnęła się i pomachała mu, co jeszcze bardziej zdenerwowało Łowcę, który zaraz zniknął w mroku lasu.
- W końcu cię znalazłem - usłyszała gruby głos i odruchowo spojrzała w stronę smoka, który był odwrócony pyskiem w jej stronę - Tak, to ja mówię, ale spokojnie nic ci nie zrobię. - dodał szybo widząc rosnące przerażenie w oczach dziewczyny.
- T-ty mówisz! - niemal pisnęła, przez co znowu się zachwiała i pewnie by spadłą gdyby znowu nie złapała się łusek.
- Powiedziałem spokojnie, słyszysz mnie tylko i wyłącznie dzięki temu, że trzymasz w ręce jedną z moich łusek. - W tym momencie rudowłosa spojrzała na przedmiot w dłoniach - Jeśli przestaniesz go dotykać, nasz kontakt się urwie. - powiedział i spojrzał przed siebie. 
 Lecieli już tak z godzinę, albo tak jej się wydawało. Słońce wciąż było wysoko, więc nie mogli lecieć też nie wiadomo jak długo.
- Panie smok... - nie dane było jej dokończyć, przez zwierze.
- Aki, mów mi po imieniu. Jestem Ardeo. - powiedział i można było nawet zauważyć na jego pysku delikatny uśmiech, którym zaraził dziewczynę.
- Czekaj skąd znasz moje imię? Nie przypominam sobie, abym się przedstawiała? - zapytała i zauważyła, że uśmiech znikł z jego pyska.
- Bo znałem kogoś, kogo znałaś ty. - powiedział jakby przybitym tonem.
- Kogo? - zapytała natychmiast.
- Twoją matkę.


C.D.N.



================================================================================================
                                                                                                            
No siemka wiem, wiem, wiem, rozdział miał być już tydzień temu, ale niestety miałam pewien kryzys i nie chodzi mim tu o kryzys związany z brakiem weny, spokojnie wena ciągle jest :D.


No to teraz o co chodzi z tym łabędzim kluczem: Na wiosnę, albo na jesień przylatują, albo odlatują ptaki i zazwyczaj lecą w tzw. kluczach i jestem przekonana, że  każdy choć raz w swoim życiu taki widział :D.

 Następny rozdział ujawni się najprawdopodobniej w przyszłą sobotę, jeżeli oczywiście nie będę miała tego kryzysu ;__; , no ale tam spróbuję coś wykminić. 

Do następnego 
Wasza GuSia :D