piątek, 22 kwietnia 2016

~~ Rozdział X ~~



 No witam witam, już po tych przeklętych egzaminach i teraz mogę na spokojnie zacząć pisać.
Od razu zapowiadam, że na 1000 wyświetleń szykuję małą niespodziankę dla was, ale teraz zapraszam na rozdział :D...





    Mojego szczęścia nie można było ująć w słowa i gdyby nie to że byłam potwornie zmęczona, to teraz skakałam jak opętana i turlała po zielonej trawie.
- Kiruś widzisz? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc jej w oczy - Teraz już nic nam nie grozi, on nam pomoże... - powiedziałam niemal powstrzymując się od śmiechu, który powodowała zalewająca mnie fala szczęścia. Przytuliłam ją, a raczej zaczęłam dusić i rzucać na wszystkie strony, gdy nagle coś sobie przypomniałam.
- Ardeo! - krzyknęłam, znowu przerażona - Musimy wrócić po Kajtana! - krzyknęłam, na tyle głośno by ten mógł mnie usłyszeć. Mimo wszystko ma górze wiatr daje się we znaki. Smok tylko na mnie spojrzał z powagą.
- O niego się nie martw, Leonis jest z nim! - ryknął i zanurkował, chcąc wylądować.
Jego potężne cielsko wylądowało na trawie oddzielając nas od prześladowców, którzy próbowali do nas podbiec. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie, które wyglądało podobnie i znów jak wtedy wdrapałam się z siostrą na jego grzbiet, usadzając sobie Kirę między nogami. Na powrót poczułam to przyjemne ciepło i chyba Kira również, bo zamiast przytulić się do mnie, z uśmiechem na ustach położyła się na plecach gada. Z góry wszystko wyglądało inaczej, wszystko było takie małe, nawet przerażający łowcy wyglądali tak niewinnie i niegroźnie... pozory mylą...
- Trzymajcie się. - powiedział smok lecz tylko ja zrozumiałam o co mu chodzi, więc musiałam to przekazać siostrze.
 Na początku Kira bała się otworzyć oczy, lecz gdy zaczęłam ją upewniać o widokach i o tym niepowtarzalnym uczuciu, którego nie dało się poczuć w żaden inny sposób, otworzyła oczy, ale zaraz je zamknęła, czując wstrząs. Ardeo wzbił się.
Unosiliśmy się coraz wyżej, a czym wyżej byliśmy, tym mocniej wiatr ocierał się o moją twarz.
- Ardoe! - krzyknęłam, próbując przegłuszyć wiatr - Dokąd lecimy?
- W bezpieczne miejsce... - wycharczał - Spotkamy się tam z resztą...
 Już więcej o nic nie pytałam, tylko mocniej przycisnęłam siostrę do siebie, trzęsła się. Raczej nie było to spowodowane chłodem, ponieważ od smoka biło ciepło, ale z drugiej strony, mogłam sobie tylko wyobrażać, co dzieję się teraz w jej małej główce. W tej chwili ogarnęło mnie poczucie winy. Nie dopilnowałam jej, złamałam obietnice daną matce, a do tego pokazałam strach mojemu wrogowi, ukazałam mu mój słaby punkt... Kirę. Dla niej mogłabym zrobić wszystko, nawet zabić, nie wahałabym się gdybym musiała, gdyby jej coś groziło.
 - Tak, tak wmawiaj sobie... - usłyszałam w głowie jadowity, drwiący głos - ... jakoś nie rwałaś się do bójki, gdy ten pomidorek ją dusił... - znowu kolejny demon, a może coś innego nie byłam w stanie tego wszystkiego zrozumieć. Byłam zaskoczona sposobem w jaki mówi, syczy... cokolwiek robi, o Łowcach i co najważniejsze miało racje... ja wtedy naprawdę nic nie robiłam, sparaliżowana strachem potrafiłam tylko siedzieć.
- Kim jesteś? - to samo pytanie, tego samego dnia, w ten sam sposób... w myślach.
-Ja? - syknęło - Jestem tobą, a może nie... Może jestem twoją siostrą, macochą, jestem każdym, w każdym, chodź to rzadkość, jeśli ktoś wie o mnie... mogę być także... twoją matką... - miałam wrażenie, że jak wspomniała o mojej mamie to jej uśmiech się poszerzył, a przecież jej nie widziałam i szczerze nie chciałam. Nie chciałam też z tym czym gadać, nawet w myślach, chciałam mieć spokój, na chwilę od tego wszystkiego odpocząć.
Zaczęłam się rozglądać i wtedy uświadomiłam sobie, że znam tą okolice, te same lasy po bokach i te same góry przed nami... już wiedziałam gdzie zmierzamy, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po niedługim czasie wylądowaliśmy na tej samej górze co wtedy, za pierwszym razem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiedziałam dlaczego, po prostu tak sobie.
- Kiruś schodzimy... - powiedziałam ,, matczynym " tonem, ale odpowiedziała mi cisza - Kiruś?
Przestraszona odwróciłam ją przodem i poczułam jak kamień spada mi z serca.
No normalnie szok, jak można usnąć lecąc na grzbiecie stworzenia, o którego istnieniu dowiedziałeś się parę godzin temu... no jak?! Zaśmiałam się w duchu na komizm tej sytuacji, ale nic na to nie poradzę. Ostrożnie wzięłam ją na ręce i zsunęłam się po jego brzuchu.
- I co mam z tobą teraz zrobić? - zapytałam Kirę patrząc  na jej śpiącą twarz
- Usnęła? - usłyszałam łagodny głos smoka.
- Szczerze? - zapytałam - Nigdy bym nie pomyślała, że można zasnąć podczas lotu na smoku... - wybuchłam cichym śmiechem, a smok razem ze mną.
- Dziwisz się jej? - powiedział cały czas się śmiejąc - Nie każdy jest w stanie przeżyć to co ona... - tu nagle spoważniał, zresztą ja też przestałam się śmiać. Jak zawsze miał racje... dlaczego?!
- Daj mi ją - powiedział, widząc jak poprawiam ją sobie na rękach.
- Ale jak? - byłam poważnie zdziwiona jego propozycją.
- Normalnie... - rzekł kręcąc łbem załamany - Połóż mi ją na łapach, będzie jej cieplej, a łuski na łapach wcale nie są takie twarde jak się wydają - znowu się zaśmiał, ale ufałam mu więc, bez zbędnych precedensów oddałam siostrę pod jego opiekę.
- Po co tu w ogóle przylecieliśmy? - zapytałam patrząc na horyzont.
- Niedługo dotrze reszta, to wszystkiego się dowiesz. - powiedział tajemniczo zamykając oczy i kładąc głowę na łapach, tuż obok Kiry.
Super on też poszedł spać i co ja teraz będę robić. Zaczęłam krążyć po skale, aż mi się znudziło i usiadłam na krawędzi skały, tak że nogi mi zwisały. Mocny, ale za to ciepły wiatr dmuchał mi w twarz, przy okazji targając mi włosy. Myślałam  o wszystkim i o niczym. O tym jak wiele się zmieniło w ciągu tych kilku dni, ilu nowych ludzi i nie tylko poznałam, ale także o tym że zdobyłam wrogów i to nie byle jakich. Nie wiedziałam jak potoczą się moje losy, ale wiedziałam jedno...
- Kajtan od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, na zawsze.- szepnęłam sama do siebie lecz nie wiedziałam, że ktoś mnie podsłuchuje i skrycie uśmiecha się.
Nie mineło dużo czasu a na horyzoncie pojawił się zarys sylwetki. domyślałam się kto to, ale nie chciałam ryzykować.Wstałam i podbiegłam do Arde'a z zamiarem obudzenia go.
- Ardeo wstawaj, coś tu leci! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Próbowałam tak jeszcze wiele razy, ale na nic. W końcu zrezygnowana zsunęłam się po jego boku i czekałam, aż tamci dolecą. Na szczęście spóźnialscy dolecieli po jakichś dziesięciu minutach, a owymi osobami byli nie kto inny jak Kajtan i jakieś stworzenie, chyba gryf, nie jestem pewna.
- Jak się cieszę że nic ci nie jest! - krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka, jednak zrobiłam to z rozbiegu co zaowocowało dość mało zgrabnego ,, orła ". Przez ten mały wypadek zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz chłopaka, kilka milimetrów przede mną. Kiedy zrozumiałam w jakiej pozycji jesteśmy, odskoczyłam od niego jak oparzona i zakryłam czerwoną twarz w dłoniach.
- Hahaha... - usłyszałam śmiech i zerknęłam ukradkiem na gryfa, który teraz leżał na ziemi zalewany falami śmiechu.
- Bardzo śmieszne Loenis... - powiedział lekko zarumieniony chłopak. - I ja też się cieszę, że nic ci nie jest. - zwrócił się do mnie z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że kogoś brakuje. Rozglądałam się, ale nigdzie go nie było.
- Szukasz Flammy?- odezwała się Leonis na co ja przytaknęłam jej głową  - O niego się nie martw, zaraz tu będzie. - powiedział to i nagle obok mnie stanął wcześniej wymieniony.
- O wilku mowa -   zaśmiał się Kajtan.
- Wszyscy w komplecie.. -zaśmiał się smok, w ogóle to kiedy on wstał?! 
Teraz to wyglądało dość dziwnie : smok, gryf, demon, dwójka nastolatków i dziecko... całkiem ciekawy skład, nie powiem.
- Może mi ktoś w końcu wyjaśni po co się tu zebraliśmy? - wszyscy skierowali wzrok na mą osobę, bo jako pierwsza przerwałam ciszę. 
- Chcemy ci wszystko wytłumaczyć, od samego początku... - powiedział Ardeo.
- A tobie... - Leonis zwróciła się do Kajtan'a - musimy dopowiedzieć kilka dość ważnych rzeczy. - on na to tylko przytaknął i  uśmiechnął się do mnie. Coś mi się zdawało, że to co zaraz usłyszę, porządnie mnie zdziwi.
- Lepiej sobie siądźcie, bo to będzie długa bajka na dobranoc... - zaśmiała się Gryfica ( nie wiem można tak nazwać samicę gryfa? :D ), na co ja usiadłam na łapach smoka, a chłopak położył się na grzbiecie Leonis. Tylko Flamma usiadł po turecku obok wielkiego gada, co chwile na ,mnie zerkając. Byłam bardzo ciekawa historii, którą zaraz mi opowiedzą, dlatego wygodniej się usadziłam i wbiłam wzrok w Gryfa.
- Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta,  Arasters... 


CDN. 



                                                           ~~~~~~~~~~~


Na sam początek powiem, że rozdział miał być dłuższy, ale w tym miejscu końcówka pasowała mi najbardziej, więc jest jak jest.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i oczywiście zostawicie po sobie jakąś opinie, nawet negatywną. Piszcie co chcecie ( ale bez przesady :D ). Powiedzcie jak wam poszły egzaminy ( oczywiście kto pisał :3 ) i w ogóle jak tam się trzymacie.
Następny rozdział pojawi się w przyszły piątek lub niedziel, czyli standard. 

Do zobaczenie <3
GuSia







poniedziałek, 11 kwietnia 2016

~~ INFORMATION ~~

Informacja nr I 

Zapewne kto czytał, to zauważył, że ostatni rozdział nadaje się na rozpałkę i na nic więcej...
Chcę zapobiec kolejnym tego typom komplikacjom i niewypałom, więc wpadłam na pomysł,ale ma on swoją cenę. Otóż następny rozdział napisze dopiero po egzaminach, czyli 22 albo 24 kwietna.
Przepraszam za tą przerwę, ale naprawdę chcę się przygotować do testów... w końcu to zdecyduje do jakiej szkoły potem pójdę, więc mam nadzieję, że zrozumiecie i nie zostawicie mnie... :D


Informacja nr II

Ja chwilami na prawdę nie mogę uwierzyć w to co widzę na liczniku wyświetleń. Jest was 882!! Rozumiecie?! Jeszcze tylko 118 wyświetleń i będę musiała jakiegoś specjala wstawić...
Jestem w was taka dumna ( łzy wzruszenia... ), naprawdę nie spodziewałam się takiego wyniku tak szybko.
Dziękuję z całego serca, to wy jesteście moją inspiracją... nie zapominajcie o tym moje Miśki i do zobaczenia niebawem!

<3 <3<3<3<3

wtorek, 5 kwietnia 2016

~~ Rozdział IX ~~



    ~ Kajtan ~


Nie wierzyłem własnym oczom... czy to był demon, ale sądząc po łusce to smok jest Tutorem Aki, więc jak... Widziałem, że była równie zdezorientowana, co ja i reszta, oczywiście oprócz Enza, bo ten zachowywał się jakby go znał. Ten cały Flamma Cu... coś tam zaczął krótką wymianę ciosów z Łowcami, wszyscy po kolei... czekaj, czekaj, wszyscy? Spojrzałem za siebie i dopiero wtedy zorientowałem się że, nikt mnie już nie trzyma. Nie wiele myśląc szybko złapałem za kolczyk
- Leonis pomóż... szybko! Łowcy nas znaleźli! - krzyknąłem w myślach.
- Kajtan jakie ,, nas " ? - usłyszałem w głowie łagodny, kobiecy, tak dobrze mi znany głos.
- Spotkałem następną... jej Tutorem  jest smok i.. i... - nie wiedziałem, czy mam to powiedzieć, nigdy nie słyszałem o dwóch opiekunach, zajmujących się jedną osobą.
- I? Wyduś to z siebie... - pośpieszała mnie
- I demona.. - odparłem szybko. Zapadła cisza.
- Zaraz będę, jestem już blisko... - powiedziała uspokajającym głosem.
- Dobra - odparłem i puściłem biżuterię. Wstałem na równe nogi i podbiegłem do dziewczyn, Enzo musiał puścić Kirę jak rozmawiałem z Leonis, która aktualnie była więziona w żelaznym uścisku starszej siostry. Położyłem delikatnie rękę na ramieniu Aki, na co ta się do mnie odwróciła i puszczając siostrzyczkę, przytuliła mnie. Nie wiedziałem jak mam się zachować, na szczęście zaraz puściła i łapiąc Kirę z mała rączkę pociągnęła w stronę parku. Jeden z nich to zauważył i pobiegł za nimi, razem z Flammem chcieliśmy biec za gościem, ale drogę zastawiła nam pozostała czwórka.
- A wy gdzie panowie? - zaśmiał się Enzo i kopnął mnie w brzuch, przez co poleciałem kilka metrów w tył. Normalny człowiek pewnie po tym uderzeniu już nie wstał, ale powiem tylko tyle : Leonis uderza mocniej...Na samo wspomnienie ostatniego treningu przeszły mi ciarki... miałem wrażenie, że ona na prawdę chce mnie zabić!
Szybko pozbierałem się z ziemi, gdy zauważyłem, że Nikifor biegnie na mnie z kataną w ręku. Nie powiem to jest trochę nie fair... ja swoją broń zostawiłem w domu. Na początku aby unikałem cięć i ciosów, bo co innego miałem zrobić, ale gdy tylko się odsłonił, zamachnąłem się i mocno zaciśniętą pięścią, uderzyłem do w szczękę. Zachwiał się. Miałem okazję pobiec za Ian'em i pomóc Aki, ale znowu przede mną pojawił się Goran, no tak jest ich aż pięciu. Enzo walczy z Flammą, Ian pobiegł za dziewczynami, Nikifor łapie ostrość widzenia po moim uderzeniu, teraz przede mną stoi Goran... a gdzie Medard? Rozejrzałem się, nigdzie go nie było, znałem jego sztuczki i jego nieobecność pogłębiała mój niepokój. Nagle powietrze stało się cieplejsze, by po chwili przeciął je głośny ryk. Wszyscy stanęli dęba, sam nie wiedziałem co to, ale widząc zadziorny uśmieszek na twarzy demona, dołączyłem do niego. Razem z sojusznikiem spojrzałem na horyzont, na którym rysowały się dwa duże cienie, ale nie dane było nam się przyjrzeć, ponieważ znów rozpoczęła się ostra wymiana ciosów. Cały czas głowę zaprzątała mi jedna myśl : Aki wszystko z tobą i Kirą dobrze? 


                ~~ Aki ~~

  Uciekałam tak szybko jak tylko potrafiłam ciągnąc siostrzyczkę za jej małą rączkę, słyszałam jej płacz i czułam że nie nadążą, więc szybko wcięłam ją na plecy i kontynuowałam ucieczkę.
Miałam nadzieję, że z chłopakami wszystko w porządku, dręczyło mnie poczucie winy, że ich tam zostawiłam, ale musiałam stamtąd zabrać Kirę... i tak już za wiele widziała.  Sama odczuwałam strach, to co dopiero ona czuć. Biegłam przez park, jak do tej pory ani razu się nie odwracałam, więc zrobiłam to teraz... żałowałam. Jakieś dziesięć metrów za nami biegł Ian, jego paskudny uśmieszek zdradzał wszystkie jego zamiary. Zapatrzyłam się na niego, przez co nie patrzyłam gdzie biegnę i w coś uderzyłam, co oczywiście spowodowało orła w moim wykonaniu. Przerażenie mieszało się ze złością, teraz już wiedziałam że nie damy rady uciec, jako że  czymś, a raczej kimś w kogo uderzyłam był Medard. Zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy, by nie było widać jak bardzo się boję, musiałam być silna przed Kirą. Głęboko w duszy modliłam się żeby Ardeo już tu był i nas stąd zabrał.
 - A panie to gdzie? - usłyszałam kpiący głos Medarda - Impreza jeszcze się nie skończyła...
 - Rozumiem, że chcesz czegoś ode mnie... - wysyczałam przez mocno zaciśnięte zęby - ... ale dlaczego wplątujecie w to moją siostrę?! - tym razem krzyknęłam mu prosto w twarz niesiona rosnącym strachem i frustracją. Chyba zdziwił go ten mój wybuch, ale tego było już za wiele. Pamiętam uczucie kiedy ,,rozmawiałam" z moją macochą, które wypełniało moje ciało... w tym momencie było podobnie.
 - Uuu... - zaśmiał się Ian stojący za mną - Kocica pokazała pazury, a co zrobisz jeśli... - widziałam jak wyciąga rękę w stronę Kiry. Wszystko płynęło jakby w zwolnionym tempie dając mi czas na interwencję. Pamiętam jak byłam na kilku lekcjach zapasów i uczyłam się różnych trików i chwytów. Wykorzystałam więc jeden z nich, zwany dźwignią, powalając zdezorientowanego mężczyznę. Na twarzach obu z Łowców, było wymalowany szok... tego też się nie spodziewali.
Dzisiaj zadziwiam samą siebie, naprawdę. Wykorzystałam ich nieuwagę i zabierając Kirę za ręce znowu zaczęłam uciekać. Byłam już tak zmęczona, że nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, ale gdy usłyszałam tak dobrze znamy ryk, uśmiechnęłam się szeroko, a po policzku spłynęła jedna, jedyna łza ulgi.
- Ardeo!


================================================================================================

 Spokojnie możecie mnie zabić, ukrzyżować, zrobić cokolwiek...
Zawaliłam po całości, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wyrabiam się ze wszystkim... te cholerne egzaminy, wybieranie szkoły, codzienne sprawdziany... to naprawdę odbiera całą chęć życia.
Miałam dodać rozdział w piątek, ale nie był jeszcze gotowy ( ten z resztą też rewelacyjny nie jest..) ale jak już mówiłam nie wyrabiam, za co was bardzo przepraszam.

Od razu mówię, że nie wiem czy pojawi się w piątek rozdział, postaram się, ale niestety nie mogę niczego obiecać...

Do zobaczenia
Wasza GuSia :D