Na busa nie musiały czekać długo, ponieważ już po około piętnastu minutach zajechał na przystanek. Roześmiana Kira wręcz wbiegła do środka krzycząc jedynie ,, Dzień Dobry!" do dobrze znanego jej kierowcy, który jedynie uśmiechnął się i przyjmując zapłatę, powitał płomiennowłosą. Ruszyli. Podczas jazdy, gdy Kira była zajęta widokami za oknem, jej siostra próbowała uporządkować sobie jakoś bałagan panujący w jej myślach i szczerze była ciekawa tego chłopaka, Kajtan'a... znała go zaledwie dzień, dość niezwykły dzień, ale jednak tylko jeden. Dziwił ją jej stosunek do niego, potrafiła mu zaufać, a przecież jest dość nieufna. Jej głębokie przemyślenia przerwało zatrzymanie się samochodu, do którego zaraz wszedł nie kto inny jak owy chłopak...
- O.. Aki - zdziwił się - Nie wiedziałem, że jeździsz busem..
- Braciszek! - krzyknęła szczęśliwa Kira, zwracając na przyjaciół uwagę reszty pasażerów.
- Nazywa mnie tak od wczoraj... - wytłumaczył szybko chłopak, patrząc na lekko zdezorientowaną dziewczynę.
- No dobra... wytłumaczysz mi w szkole. - odparła i spojrzała w okno.
Podróż minęła im w ciszy, dość krępującej ciszy. Każde chciało rozpocząć jakoś rozmowę, lecz rezygnowało chwilę przed wypowiedzeniem słów. Po około 10 minutach drogi bus zatrzymał się pod budynkiem podstawówki do której uczęszcza młodsza siostra płomiennowłosej.
- Tu? - zdziwił się chłopak
- Nom.. muszę zaprowadzić Kirę i dopiero idę do szkoły... - odpowiedziała zakładając plecak Kiry na ramie.
- To może pójdę z wami... przy okazji dowiem się gdzie chodzi moja młodsza siostrzyczka... - mówiąc to poczochrał małą po głowie po czym wyszedł za nimi z busa. Szkoda tylko, że nie widział uśmiechu, wpatrującej się w tą scenę Aki..
Budynek nie był duży, wręcz przeciwnie... był dość mały. Dwupiętrowy ze sporym ogródkiem i placem zabaw. Przyjaciele wchodząc do szkoły zostali zaczepieni przez sprzątaczkę, która miała drobne pretensje, jeśli chodzi o obuwie zmienne Kiry. Na szczęście po paru zapewnień, że na następny dzień wszystko będzie tak jak powinno, pani ,,zrzęda" ustąpiła wpuszczając ich do szkoły, z której jak szybko weszli, tak szybko wyszli.
- Ej, a dlaczego ty zaprowadzasz Kirę, a nie rodzice? - zapytał Kajtan, przerywając panującą ciszę.
- Boo... - zawahała się - Bo ojciec rano jeździ do pracy... - odparła siląc się na uśmiech.
- A mama? - zadał kolejne pytanie chłopak.
- Mama... nie żyje... - odpowiedziała spuszczając głowę, by chłopak nie widział samotnej łzy płynącej po jej lekko zaróżowionym policzku.
- Przepraszam... - powiedział skruszony kładąc rękę na jej ramieniu.Na ten jeden drobny gest serce dziewczyny zabiło mocniej, a na policzki wstąpił drobny róż. Uśmiechnęła się ukazując białe zęby... nie będzie płakać, będzie silna jak jej mama.
- Nic się nie stało, przywykłam do tego typu pytań. - zaśmiała się - Szkoda że cię nie było kiedy byłam na rozpoczęciu roku u Kiry... tam dopiero było dziwnie!
- Hahaha... wyobrażam sobie! - odparł z uśmiechem
- Kajtan... musisz mi wszystko wyjaśnić... dziś. - powiedziała patrząc w jego piękne oczy.
- Dobrze, ale co z Kirą? - odparł
- Zawiozę ją do dziadków... - odpowiedziała - Tam będzie bezpieczna...- dodała szeptem
- Jak to bezpieczna? - zapytał lekko zdezorientowany, dalej krocząc przed siebie
- Eh.. po prostu nie zostawię jej w domu... kiedy mnie nie ma.- powiedziała z westchnieniem.
- Dlaczego? - dalej dopytywał.
Aki kusiło by mu o wszystkim powiedzieć, ale nie chciała go w to mieszać... to jej sprawy rodzinne, a nie jego, w dodatku nie chciała żeby w razie czego ta żmija i jego się uczepiła.
- Jestem po prostu nadopiekuńcza... - zaśmiała się machając ręką. Mimo wszystko chłopak nie uwierzył jej, ale zostawił to dla siebie. Powie mu jak będzie chciała.
- Mi pasuje, a teraz pośpieszmy się bo się spóźnimy! - odkrzyknął i łapiąc na rękę zdezorientowaną dziewczynę pobiegł w stronę uczelni.
~*~
Jako że przez ostatni napad ,,terrorystyczny" kilka sal zostało, więc uszkodzonych lekcje zostały skrócone, albo zastąpione w-f'em.
Ku niezadowoleniu płomiennowłosej i szczęściu jej przyjaciela, zajęcia jej klasy zostały odwołane, a sami uczniowie zwolnieni do domów.
- Nareszcie do domu...- jęknął przeciągle szczęśliwy chłopak zarzucając torbę na plecy.
- Taaa... nareszcie do domu.. - powiedziała bez entuzjazmu, wyobrażając sobie paskudny uśmieszek na mordzie tej pluskwy, gdy tylko przekroczy próg domu... ciekawe co tym razem wymyśli by uprzykrzyć jej życie.
Zdezorientowany chłopak popatrzył się na nią przez co prawie walnął w znak stojący na środku chodnika.
- Kto tu to cholerstwo postawił! - warknął wściekle - Powiadam ci... kiedyś ten znak przyczyni się do czyjejś śmierci!
Już chciał kopnąć Bogu winny znak, gdy za sobą usłyszał parsknięcie, a potem śmiech. Odwrócił się i to co tam zobaczył wywołało lekki uśmieszek na jego twarzy, gdyż tym co powodowało hałas, były struny głosowe, zwijającej się na chodniku Aki. Odczekał chwilę dając dziewczynie złapać głębszy oddech, po czym opierając ręce na biodrach uśmiechnął się chytrze.
- Zobaczymy kto się będzie śmiał następnym razem. - powiedział, a opierając ręce na biodrach.
- Trzymam cię za słowo.. - odparła mijając go.
- To gdzie teraz idziemy, najpierw po Kirę? - zapytał podbiegając.
- Nie, Kira kończy za jakieś cztery godziny. - odparła po chwilowym namyśle.
- Przecierz to będzie około piętnastej! - zdziwił się - Ona naprawdę jest w podstawówce?!
- Taaakk... wiem , że ma długo, ale musiałam zapisać ją na dodatkowe zajęcia.. - powiedziała
- Rozumiem, więc gdzie idziemy? - dopytywał się
- Nie wiem, mi to obojętnie. - odparła spoglądając na niego
- To może chodźmy do ciebie, do mnie pójdziemy następnym razem. - powiedział po chwili ciszy zakładając ręce za głowę.
- Dobra, tylko ... nieważne. - powiedziała i z wymuszonym uśmiechem ruszyła przed siebie.
Kajtan spoglądał na nią z mieszanką zaniepokojenia i troski, wiedział że coś ukrywała, ale nie chciał naciskać. Dalej nie spuszczając z niej wzroku wyrównał z nią krok. Spoglądał jak jej płomienne włosy delikatnie falują na wietrze i na jej twarz, skupioną na czymś przed nimi. Całą drogę panowała cisza, lecz nie ta niezręczna, tylko ta pozwalająca na przemyślenie ważnych spraw, albo poukładanie sobie bałaganu w głowie.
Po trzydziestu minutach stanęli przed średnich rozmiarów domem z żółtymi ścianami i pomarańczowymi obramówkami dookoła okien. Ogródek był zadbany, o czym świadczyły pięknie wyglądające kwiaty i pozamiatany chodnik.
Ruszyli brukową ścieżką ku gankowi, a potem przekroczyli próg.
- Nie ściągaj butów. - odparła szeptem - Szybko, chodź.
Ponaglała go, a on o nic nie pytając wykonywał drobne instrukcje, bez zająknięcia. Pociągnęła go po schodach na górę i wpychając do swojego pokoju, oparła się o drzwi nasłuchując. Cisza. Odetchnęła z widoczną ulgą i spoglądając na zdezorientowanego chłopaka stojącego na środku pokoju machnęła ręką.
- Uwierz... to było koniecz... - przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi.
- Co ty gówniaro sobie myśl... oooo mamy gościa. - powiedziała macocha Aki, spoglądając na chłopaka i uśmiechając się podle.
-Kurwa. - szepnęła
~*~
Boże! Przepraszam! Zostawiłam bloga na tak długo... proszę wybaczcie mi to! Nie będę się usprawiedliwiać, bo to i tak nic nie znaczy. Mam tylko nadzieję, że jeszcze ktoś wchodzi na bloga i czyta moje wypociny.
Postaram się dodać następny rozdział niedługo... bodajże w przeciągu 2 tygodni..a jak nie, możecie mnie ukatrupić :D.
Do następnego GuSia <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz