No witam witam, już po tych przeklętych egzaminach i teraz mogę na spokojnie zacząć pisać.
Od razu zapowiadam, że na 1000 wyświetleń szykuję małą niespodziankę dla was, ale teraz zapraszam na rozdział :D...
Mojego szczęścia nie można było ująć w słowa i gdyby nie to że byłam potwornie zmęczona, to teraz skakałam jak opętana i turlała po zielonej trawie.
- Kiruś widzisz? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc jej w oczy - Teraz już nic nam nie grozi, on nam pomoże... - powiedziałam niemal powstrzymując się od śmiechu, który powodowała zalewająca mnie fala szczęścia. Przytuliłam ją, a raczej zaczęłam dusić i rzucać na wszystkie strony, gdy nagle coś sobie przypomniałam.
- Ardeo! - krzyknęłam, znowu przerażona - Musimy wrócić po Kajtana! - krzyknęłam, na tyle głośno by ten mógł mnie usłyszeć. Mimo wszystko ma górze wiatr daje się we znaki. Smok tylko na mnie spojrzał z powagą.
- O niego się nie martw, Leonis jest z nim! - ryknął i zanurkował, chcąc wylądować.
Jego potężne cielsko wylądowało na trawie oddzielając nas od prześladowców, którzy próbowali do nas podbiec. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie, które wyglądało podobnie i znów jak wtedy wdrapałam się z siostrą na jego grzbiet, usadzając sobie Kirę między nogami. Na powrót poczułam to przyjemne ciepło i chyba Kira również, bo zamiast przytulić się do mnie, z uśmiechem na ustach położyła się na plecach gada. Z góry wszystko wyglądało inaczej, wszystko było takie małe, nawet przerażający łowcy wyglądali tak niewinnie i niegroźnie... pozory mylą...
- Trzymajcie się. - powiedział smok lecz tylko ja zrozumiałam o co mu chodzi, więc musiałam to przekazać siostrze.
Na początku Kira bała się otworzyć oczy, lecz gdy zaczęłam ją upewniać o widokach i o tym niepowtarzalnym uczuciu, którego nie dało się poczuć w żaden inny sposób, otworzyła oczy, ale zaraz je zamknęła, czując wstrząs. Ardeo wzbił się.
Unosiliśmy się coraz wyżej, a czym wyżej byliśmy, tym mocniej wiatr ocierał się o moją twarz.
- Ardoe! - krzyknęłam, próbując przegłuszyć wiatr - Dokąd lecimy?
- W bezpieczne miejsce... - wycharczał - Spotkamy się tam z resztą...
Już więcej o nic nie pytałam, tylko mocniej przycisnęłam siostrę do siebie, trzęsła się. Raczej nie było to spowodowane chłodem, ponieważ od smoka biło ciepło, ale z drugiej strony, mogłam sobie tylko wyobrażać, co dzieję się teraz w jej małej główce. W tej chwili ogarnęło mnie poczucie winy. Nie dopilnowałam jej, złamałam obietnice daną matce, a do tego pokazałam strach mojemu wrogowi, ukazałam mu mój słaby punkt... Kirę. Dla niej mogłabym zrobić wszystko, nawet zabić, nie wahałabym się gdybym musiała, gdyby jej coś groziło.
- Tak, tak wmawiaj sobie... - usłyszałam w głowie jadowity, drwiący głos - ... jakoś nie rwałaś się do bójki, gdy ten pomidorek ją dusił... - znowu kolejny demon, a może coś innego nie byłam w stanie tego wszystkiego zrozumieć. Byłam zaskoczona sposobem w jaki mówi, syczy... cokolwiek robi, o Łowcach i co najważniejsze miało racje... ja wtedy naprawdę nic nie robiłam, sparaliżowana strachem potrafiłam tylko siedzieć.
- Kim jesteś? - to samo pytanie, tego samego dnia, w ten sam sposób... w myślach.
-Ja? - syknęło - Jestem tobą, a może nie... Może jestem twoją siostrą, macochą, jestem każdym, w każdym, chodź to rzadkość, jeśli ktoś wie o mnie... mogę być także... twoją matką... - miałam wrażenie, że jak wspomniała o mojej mamie to jej uśmiech się poszerzył, a przecież jej nie widziałam i szczerze nie chciałam. Nie chciałam też z tym czym gadać, nawet w myślach, chciałam mieć spokój, na chwilę od tego wszystkiego odpocząć.
Zaczęłam się rozglądać i wtedy uświadomiłam sobie, że znam tą okolice, te same lasy po bokach i te same góry przed nami... już wiedziałam gdzie zmierzamy, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po niedługim czasie wylądowaliśmy na tej samej górze co wtedy, za pierwszym razem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiedziałam dlaczego, po prostu tak sobie.
- Kiruś schodzimy... - powiedziałam ,, matczynym " tonem, ale odpowiedziała mi cisza - Kiruś?
Przestraszona odwróciłam ją przodem i poczułam jak kamień spada mi z serca.
No normalnie szok, jak można usnąć lecąc na grzbiecie stworzenia, o którego istnieniu dowiedziałeś się parę godzin temu... no jak?! Zaśmiałam się w duchu na komizm tej sytuacji, ale nic na to nie poradzę. Ostrożnie wzięłam ją na ręce i zsunęłam się po jego brzuchu.
- I co mam z tobą teraz zrobić? - zapytałam Kirę patrząc na jej śpiącą twarz
- Usnęła? - usłyszałam łagodny głos smoka.
- Szczerze? - zapytałam - Nigdy bym nie pomyślała, że można zasnąć podczas lotu na smoku... - wybuchłam cichym śmiechem, a smok razem ze mną.
- Dziwisz się jej? - powiedział cały czas się śmiejąc - Nie każdy jest w stanie przeżyć to co ona... - tu nagle spoważniał, zresztą ja też przestałam się śmiać. Jak zawsze miał racje... dlaczego?!
- Daj mi ją - powiedział, widząc jak poprawiam ją sobie na rękach.
- Ale jak? - byłam poważnie zdziwiona jego propozycją.
- Normalnie... - rzekł kręcąc łbem załamany - Połóż mi ją na łapach, będzie jej cieplej, a łuski na łapach wcale nie są takie twarde jak się wydają - znowu się zaśmiał, ale ufałam mu więc, bez zbędnych precedensów oddałam siostrę pod jego opiekę.
- Po co tu w ogóle przylecieliśmy? - zapytałam patrząc na horyzont.
- Niedługo dotrze reszta, to wszystkiego się dowiesz. - powiedział tajemniczo zamykając oczy i kładąc głowę na łapach, tuż obok Kiry.
Super on też poszedł spać i co ja teraz będę robić. Zaczęłam krążyć po skale, aż mi się znudziło i usiadłam na krawędzi skały, tak że nogi mi zwisały. Mocny, ale za to ciepły wiatr dmuchał mi w twarz, przy okazji targając mi włosy. Myślałam o wszystkim i o niczym. O tym jak wiele się zmieniło w ciągu tych kilku dni, ilu nowych ludzi i nie tylko poznałam, ale także o tym że zdobyłam wrogów i to nie byle jakich. Nie wiedziałam jak potoczą się moje losy, ale wiedziałam jedno...
- Kajtan od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, na zawsze.- szepnęłam sama do siebie lecz nie wiedziałam, że ktoś mnie podsłuchuje i skrycie uśmiecha się.
Nie mineło dużo czasu a na horyzoncie pojawił się zarys sylwetki. domyślałam się kto to, ale nie chciałam ryzykować.Wstałam i podbiegłam do Arde'a z zamiarem obudzenia go.
- Ardeo wstawaj, coś tu leci! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Próbowałam tak jeszcze wiele razy, ale na nic. W końcu zrezygnowana zsunęłam się po jego boku i czekałam, aż tamci dolecą. Na szczęście spóźnialscy dolecieli po jakichś dziesięciu minutach, a owymi osobami byli nie kto inny jak Kajtan i jakieś stworzenie, chyba gryf, nie jestem pewna.
- Jak się cieszę że nic ci nie jest! - krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka, jednak zrobiłam to z rozbiegu co zaowocowało dość mało zgrabnego ,, orła ". Przez ten mały wypadek zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz chłopaka, kilka milimetrów przede mną. Kiedy zrozumiałam w jakiej pozycji jesteśmy, odskoczyłam od niego jak oparzona i zakryłam czerwoną twarz w dłoniach.
- Hahaha... - usłyszałam śmiech i zerknęłam ukradkiem na gryfa, który teraz leżał na ziemi zalewany falami śmiechu.
- Bardzo śmieszne Loenis... - powiedział lekko zarumieniony chłopak. - I ja też się cieszę, że nic ci nie jest. - zwrócił się do mnie z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że kogoś brakuje. Rozglądałam się, ale nigdzie go nie było.
- Szukasz Flammy?- odezwała się Leonis na co ja przytaknęłam jej głową - O niego się nie martw, zaraz tu będzie. - powiedział to i nagle obok mnie stanął wcześniej wymieniony.
- O wilku mowa - zaśmiał się Kajtan.
- Wszyscy w komplecie.. -zaśmiał się smok, w ogóle to kiedy on wstał?!
Teraz to wyglądało dość dziwnie : smok, gryf, demon, dwójka nastolatków i dziecko... całkiem ciekawy skład, nie powiem.
- Może mi ktoś w końcu wyjaśni po co się tu zebraliśmy? - wszyscy skierowali wzrok na mą osobę, bo jako pierwsza przerwałam ciszę.
- Chcemy ci wszystko wytłumaczyć, od samego początku... - powiedział Ardeo.
- A tobie... - Leonis zwróciła się do Kajtan'a - musimy dopowiedzieć kilka dość ważnych rzeczy. - on na to tylko przytaknął i uśmiechnął się do mnie. Coś mi się zdawało, że to co zaraz usłyszę, porządnie mnie zdziwi.
- Lepiej sobie siądźcie, bo to będzie długa bajka na dobranoc... - zaśmiała się Gryfica ( nie wiem można tak nazwać samicę gryfa? :D ), na co ja usiadłam na łapach smoka, a chłopak położył się na grzbiecie Leonis. Tylko Flamma usiadł po turecku obok wielkiego gada, co chwile na ,mnie zerkając. Byłam bardzo ciekawa historii, którą zaraz mi opowiedzą, dlatego wygodniej się usadziłam i wbiłam wzrok w Gryfa.
- Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta, Arasters...
CDN.
~~~~~~~~~~~
Na początku Kira bała się otworzyć oczy, lecz gdy zaczęłam ją upewniać o widokach i o tym niepowtarzalnym uczuciu, którego nie dało się poczuć w żaden inny sposób, otworzyła oczy, ale zaraz je zamknęła, czując wstrząs. Ardeo wzbił się.
Unosiliśmy się coraz wyżej, a czym wyżej byliśmy, tym mocniej wiatr ocierał się o moją twarz.
- Ardoe! - krzyknęłam, próbując przegłuszyć wiatr - Dokąd lecimy?
- W bezpieczne miejsce... - wycharczał - Spotkamy się tam z resztą...
Już więcej o nic nie pytałam, tylko mocniej przycisnęłam siostrę do siebie, trzęsła się. Raczej nie było to spowodowane chłodem, ponieważ od smoka biło ciepło, ale z drugiej strony, mogłam sobie tylko wyobrażać, co dzieję się teraz w jej małej główce. W tej chwili ogarnęło mnie poczucie winy. Nie dopilnowałam jej, złamałam obietnice daną matce, a do tego pokazałam strach mojemu wrogowi, ukazałam mu mój słaby punkt... Kirę. Dla niej mogłabym zrobić wszystko, nawet zabić, nie wahałabym się gdybym musiała, gdyby jej coś groziło.
- Tak, tak wmawiaj sobie... - usłyszałam w głowie jadowity, drwiący głos - ... jakoś nie rwałaś się do bójki, gdy ten pomidorek ją dusił... - znowu kolejny demon, a może coś innego nie byłam w stanie tego wszystkiego zrozumieć. Byłam zaskoczona sposobem w jaki mówi, syczy... cokolwiek robi, o Łowcach i co najważniejsze miało racje... ja wtedy naprawdę nic nie robiłam, sparaliżowana strachem potrafiłam tylko siedzieć.
- Kim jesteś? - to samo pytanie, tego samego dnia, w ten sam sposób... w myślach.
-Ja? - syknęło - Jestem tobą, a może nie... Może jestem twoją siostrą, macochą, jestem każdym, w każdym, chodź to rzadkość, jeśli ktoś wie o mnie... mogę być także... twoją matką... - miałam wrażenie, że jak wspomniała o mojej mamie to jej uśmiech się poszerzył, a przecież jej nie widziałam i szczerze nie chciałam. Nie chciałam też z tym czym gadać, nawet w myślach, chciałam mieć spokój, na chwilę od tego wszystkiego odpocząć.
Zaczęłam się rozglądać i wtedy uświadomiłam sobie, że znam tą okolice, te same lasy po bokach i te same góry przed nami... już wiedziałam gdzie zmierzamy, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po niedługim czasie wylądowaliśmy na tej samej górze co wtedy, za pierwszym razem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiedziałam dlaczego, po prostu tak sobie.
- Kiruś schodzimy... - powiedziałam ,, matczynym " tonem, ale odpowiedziała mi cisza - Kiruś?
Przestraszona odwróciłam ją przodem i poczułam jak kamień spada mi z serca.
No normalnie szok, jak można usnąć lecąc na grzbiecie stworzenia, o którego istnieniu dowiedziałeś się parę godzin temu... no jak?! Zaśmiałam się w duchu na komizm tej sytuacji, ale nic na to nie poradzę. Ostrożnie wzięłam ją na ręce i zsunęłam się po jego brzuchu.
- I co mam z tobą teraz zrobić? - zapytałam Kirę patrząc na jej śpiącą twarz
- Usnęła? - usłyszałam łagodny głos smoka.
- Szczerze? - zapytałam - Nigdy bym nie pomyślała, że można zasnąć podczas lotu na smoku... - wybuchłam cichym śmiechem, a smok razem ze mną.
- Dziwisz się jej? - powiedział cały czas się śmiejąc - Nie każdy jest w stanie przeżyć to co ona... - tu nagle spoważniał, zresztą ja też przestałam się śmiać. Jak zawsze miał racje... dlaczego?!
- Daj mi ją - powiedział, widząc jak poprawiam ją sobie na rękach.
- Ale jak? - byłam poważnie zdziwiona jego propozycją.
- Normalnie... - rzekł kręcąc łbem załamany - Połóż mi ją na łapach, będzie jej cieplej, a łuski na łapach wcale nie są takie twarde jak się wydają - znowu się zaśmiał, ale ufałam mu więc, bez zbędnych precedensów oddałam siostrę pod jego opiekę.
- Po co tu w ogóle przylecieliśmy? - zapytałam patrząc na horyzont.
- Niedługo dotrze reszta, to wszystkiego się dowiesz. - powiedział tajemniczo zamykając oczy i kładąc głowę na łapach, tuż obok Kiry.
Super on też poszedł spać i co ja teraz będę robić. Zaczęłam krążyć po skale, aż mi się znudziło i usiadłam na krawędzi skały, tak że nogi mi zwisały. Mocny, ale za to ciepły wiatr dmuchał mi w twarz, przy okazji targając mi włosy. Myślałam o wszystkim i o niczym. O tym jak wiele się zmieniło w ciągu tych kilku dni, ilu nowych ludzi i nie tylko poznałam, ale także o tym że zdobyłam wrogów i to nie byle jakich. Nie wiedziałam jak potoczą się moje losy, ale wiedziałam jedno...
- Kajtan od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, na zawsze.- szepnęłam sama do siebie lecz nie wiedziałam, że ktoś mnie podsłuchuje i skrycie uśmiecha się.
Nie mineło dużo czasu a na horyzoncie pojawił się zarys sylwetki. domyślałam się kto to, ale nie chciałam ryzykować.Wstałam i podbiegłam do Arde'a z zamiarem obudzenia go.
- Ardeo wstawaj, coś tu leci! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Próbowałam tak jeszcze wiele razy, ale na nic. W końcu zrezygnowana zsunęłam się po jego boku i czekałam, aż tamci dolecą. Na szczęście spóźnialscy dolecieli po jakichś dziesięciu minutach, a owymi osobami byli nie kto inny jak Kajtan i jakieś stworzenie, chyba gryf, nie jestem pewna.
- Jak się cieszę że nic ci nie jest! - krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka, jednak zrobiłam to z rozbiegu co zaowocowało dość mało zgrabnego ,, orła ". Przez ten mały wypadek zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz chłopaka, kilka milimetrów przede mną. Kiedy zrozumiałam w jakiej pozycji jesteśmy, odskoczyłam od niego jak oparzona i zakryłam czerwoną twarz w dłoniach.
- Hahaha... - usłyszałam śmiech i zerknęłam ukradkiem na gryfa, który teraz leżał na ziemi zalewany falami śmiechu.
- Bardzo śmieszne Loenis... - powiedział lekko zarumieniony chłopak. - I ja też się cieszę, że nic ci nie jest. - zwrócił się do mnie z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że kogoś brakuje. Rozglądałam się, ale nigdzie go nie było.
- Szukasz Flammy?- odezwała się Leonis na co ja przytaknęłam jej głową - O niego się nie martw, zaraz tu będzie. - powiedział to i nagle obok mnie stanął wcześniej wymieniony.
- O wilku mowa - zaśmiał się Kajtan.
- Wszyscy w komplecie.. -zaśmiał się smok, w ogóle to kiedy on wstał?!
Teraz to wyglądało dość dziwnie : smok, gryf, demon, dwójka nastolatków i dziecko... całkiem ciekawy skład, nie powiem.
- Może mi ktoś w końcu wyjaśni po co się tu zebraliśmy? - wszyscy skierowali wzrok na mą osobę, bo jako pierwsza przerwałam ciszę.
- Chcemy ci wszystko wytłumaczyć, od samego początku... - powiedział Ardeo.
- A tobie... - Leonis zwróciła się do Kajtan'a - musimy dopowiedzieć kilka dość ważnych rzeczy. - on na to tylko przytaknął i uśmiechnął się do mnie. Coś mi się zdawało, że to co zaraz usłyszę, porządnie mnie zdziwi.
- Lepiej sobie siądźcie, bo to będzie długa bajka na dobranoc... - zaśmiała się Gryfica ( nie wiem można tak nazwać samicę gryfa? :D ), na co ja usiadłam na łapach smoka, a chłopak położył się na grzbiecie Leonis. Tylko Flamma usiadł po turecku obok wielkiego gada, co chwile na ,mnie zerkając. Byłam bardzo ciekawa historii, którą zaraz mi opowiedzą, dlatego wygodniej się usadziłam i wbiłam wzrok w Gryfa.
- Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta, Arasters...
CDN.
~~~~~~~~~~~
Na sam początek powiem, że rozdział miał być dłuższy, ale w tym miejscu końcówka pasowała mi najbardziej, więc jest jak jest.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i oczywiście zostawicie po sobie jakąś opinie, nawet negatywną. Piszcie co chcecie ( ale bez przesady :D ). Powiedzcie jak wam poszły egzaminy ( oczywiście kto pisał :3 ) i w ogóle jak tam się trzymacie.
Następny rozdział pojawi się w przyszły piątek lub niedziel, czyli standard.
Do zobaczenie <3
GuSia