wtorek, 10 maja 2016

~~ Rozdział XI ~~

  - Wszyscy gotowi? - zapytała, a my pokiwaliśmy głowami - No to, wszystko zaczęło się kilka set lat temu, w krainie o której teraz już nikt nie pamięta,  Arasters. - westchnęła - Wtedy na ziemi panował pokój, a ludzie wraz z Mitycznymi żyli w zgodzie i harmonii, ale do czasu. Pewnego dnia, nie wiadomo skąd przybył człowiek, nikt nie widział jak się nazywa czy wygląda i czy chociażby w ogóle jest człowiekiem, ale zaczął porównywać wszystkich. Wmawiał ludziom, że zniszczymy ich w pierwszej lepszej okazji, lecz oni mu nie uwierzyli, więc porwał kilkoro dzieci z małej wioski leżącej na obrzeżach Arasters i podrzucił do leża jednego ze smoków... - tu spojrzała na Ardeo ze współczuciem - ... a potem poszedł do owej wioski i powiedział wszystkim, że to jeden ze smoków je porwał. Zrozpaczeni rodzice, nawet nie myśleli czy to prawda, chcieli tylko odzyskać swoje pociechy, więc uzbroili się i ruszyli na niczego niespodziewającego się gada, którego zabili, a jego skórę rozciągnęli wzdłuż dróżek wsi. Reszcie się to nie spodobało, więc jak możecie sobie wyobrazić zniszczyli wioskę i zabili wszystkich mieszkańców, co znowu nie spodobało się ludzkiemu władcy. Tak też wybuchła wojna, między ludźmi a stworami. Jedna jak i druga strona odnosiła straty, wiele razy chcieliśmy zakończyć rzeź, lecz nieznajomy za każdym razem podsycał ich nienawiść do nas. Nie ważne ile zginęło, a ile przetrwało, obie strony były na granicy wymarcia, wyginięcia, więc nasz król, Ookami, wezwał wszystkich do siebie i zadeklarował, że my już nie będziemy walczyć. Dobrze wiedział, że ludzkość jest słaba, a nie chciał doprowadzić do jej wyniszczenia, ale nie to było głównym celem spotkania. W sekundzie uśmiechnął się i wstał ukazując za sobą piątkę ludzi. Ze wszystkich stron można było usłyszeć warczenie i syczenie, lecz uciszył ich Ookami - ,, Spokojnie ci ludzie, jako jedyni ze swojego gatunku są po naszej stronie..." Gdy osoby w ciemnych płaszczach podeszły, wszyscy zauważyliśmy, że były to kobiety i miały coś w rękach, to były dzieci. Jedna z kobiet podeszła do smoka i wręczając mu dziewczynkę - Iris, padła na ziemię martwa, druga podeszła do gryfa podając mu chłopca - Derid i jak wcześniejsza zmarła,  trzecia podała syrenie także chłopca - Ereid,  do feniksa podeszła wręczając mu kolejnego chłopca - Kirid, a piąta do centaura, któremu podała Zerida. Wszystkie umarły, mimo młodego wieku poświęcając życie swoje i swoich dzieci, które miały dorastać i uczyć się w towarzystwie nowych rodziców. Wszystko szło dobrze, nawet przekraczało nasze oczekiwania, nie dość że dzieci szybko rosły to też odziedziczyły po jakiejś zdolności swojego opiekuna. Nie wiedzieliśmy jednak wtedy, że Ludzki Mistrz też ma swoich uczniów, których od urodzenia uczy zabijania Mitycznych i nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, do czego to doprowadzi. Trzymaliśmy u siebie dzieci osiemnaście lat, chcieliśmy mieć pewność że dadzą sobie radę wśród ludzi. Potem opuściły nas i dołączyły do swoich, gdzie miały namawiać ich do zaprzestania wybijania nas. Każde po kilku latach zakochało się i miało dzieci, byli szczęśliwi, odwiedzali nas ze swoimi pociechami, do czasu gdy Mistrz nie zorientował się o ich prawdziwym pochodzeniu. Oni żeby ochronić swoje dzieci i ukochanych poddała się dobrowolnie, wpierw błagając nas o opiekę nad potomstwem, oczywiście przyjęliśmy je pod swoje skrzydła, niektórzy dosłownie. Nie minęło dużo czasu jak w centrum Arasters zawisły ciała naszych dzieci, każde zamordowane w inny sposób. Nasz król wpadł w szał widząc ich bezwładne ciała, traktował ich ja własne, więc to zrozumiałe. Jego gorycz i ból, były tak silne, że postanowił zemścić się na Ludzkim Mistrzu. Zebrał nas wszystkich, zostawiając kilkoro do opieki, lub ewentualnej obrony dzieci. Sam też brał udział w walkach, które trwały dopóki Mistrz nie zginął. W odwecie zginęło wielu naszych, ale także wielu ludzi. Tego samego dnia Ookami, oznajmił : Żeby nie dopuścić, do kolejnego rozlewu krwi, my wszyscy będziemy się ukrywać na tyle długo , żeby ludzkość o nas zapomniała. Z każdego pokolenia, będziemy wybierać piątkę dzieci, żeby jednak część ludzkości o nas pamiętała... Rozejdźcie się, zamieszkajcie podziemia, penetrujcie wody, zwiedzajcie lasy.. róbcie wszystko, żeby ludzkie oko was nie dosięgnęło!
To były ostatnie słowa jakie do nas powiedział, ponieważ potem zaszył się w ruinach Arasters i od tamtej pory nikt go nie widział. Wielu nie zgadzało się z nim i zbuntowało, atakując ludzi i niszcząc ich dobytek. Niestety serca strzyg, goblinów i wielu innych zapełniła ciemność, przez co dołączyły do synów nieznajomego i stały się jego sługami. Jak do tej pory był spokój z nimi, ale ostatnio znowu się pojawili..
 - Łowcy... - szepnęła już lekko przysypiając i przejechała dłonią po znamieniu.
 - Tak.. widzę że już zdążyli cię dorwać, przed nami. - uśmiechnęła się przepraszająco - ale kontynuując, znowu się pojawili i zaczęli swoje łowy na potomków pierwszych wybranków, a cel jest bardzo prosty... chcą wywabić Ookami z ukrycia i zabić na oczach wszystkich. Dobrze wiedzą, że jest już słaby i stary, więc mają idealną okazje, wiedzą też o was, dwoje z pięciorga jest w ich zasięgu, dlatego trzeba uważać, mogą zaatakować w każdej chwili. Nie byłoby jeszcze tak źle gdyby nie zawarli piecza z każdym rządem na świecie. 
 - Czekaj jak to zawarli piecze z rządem? - poderwała się nagle rozbudzona rudowłosa.
 - Ano chodzi o to, że teraz nie tylko oni będą nas ścigać, ale też wojsko każdego kraju.. - powiedział poważnie Kajtan, który do tej pory siedział cicho i wsłuchiwał się w słowa gryfa.
 - Ale dlaczego?! - przestraszyła się i to na prawdę.
 - Łowcy przekonali rząd, że jesteśmy niebezpieczni i trzeba się nas jak najszybciej pozbyć, więc sama rozumiesz, wszystko działa na ich korzyść, chcą poznać położenie wszystkich gniazd i wybić wszystko co się w nich znajduje...
 - Jakich gniazd? - zapytała coraz bardziej zmęczona tym wszystkim Aki.
 - Niedługo sama zobaczysz ... - uśmiechnęła się Leonis.
 - Dobra, teraz chwile mnie posłuchajcie, czy ja dobrze zrozumiałam... - wzięła głęboki wdech, a wszystkie pary oczu spoczęły na niej. - Czyli tak, jestem potomkinią któregoś z dzieci które dawien dawna przygarnęliście, tak jak moja matka. Do tego teraz będę mnie ścigać wojsko, a jak mnie złapią to zabiją, żeby móc zabić waszego króla i jedynym sposobem, aby przeżył jest to, że nie mogę ani ja, ani Kajtan, ani żadne z pozostałej piątki dać złapać tym kolesiom? - przytaknęli  - A Kira też jest.. - przerwano jej.
 - Nie..- mruknął Ardeo - Tylko jedno, najstarsze dziecko z pokolenia zostaje wybrane, ale że jest twoją siostrą, mogą chcieć ją wykorzystać, żeby cię schwytać.
 - Czyli co mam teraz zrobić? - zapytała płaczliwym głosem.
 - Na razie zamieszkacie z Kajtanem... - powiedziała gryfica. 
- Co?! - oboje z chłopakiem krzyknęli i zaczerwienili się na twarzach.
 - Hahaha.... - zaczął się śmiać Flamma, który dotąd siedział zadziwiająco cicho. - Sz-szkoda, że nie widzicie waszych min... hahahahahahahha....- zaczął się turlać po ziemi.
- Ucisz się niebieski... - warknął smok w jego stronę.
 - Dobra, dobra... już jestem spokojny. - Zaśmiał się
 - Ale czekajcie, skoro ty jesteś tutorem Kajtana, a Ardeo moim.. to Flamma jest czyim? - znowu głos zabrała Aki
 - Ja? - zapytał szczerze zdziwiony pytaniem na swój temat - Ja jestem demonem i byłym tutorem twojej mamy. Była wspaniałą kobietą i przyjaciółką, zawsze mogłem na nią liczyć, a ona na mnie... żałuję, że już jej nie ma... - dodał ze smutnym uśmiechem.
 - No dobra, ale co robiłeś w mojej głowie? - zapytała wpatrując się w niego smutno.
 - To była ostatnia jej wola : ,, Opiekuj się nią ". Jestem z tobą tylko i wyłącznie dlatego, że masz jej pieczęć na sobie... a raczej przy sobie. - powiedział wskazując na nadgarstek z zawiązanym czarnym rzemykiem.
 Dziewczyna delikatnie podniosła nadgarstek i z zaciekawieniem zaczęła się mu przyglądać, ale nic nie znalazła, żadnej szczególnej cechy.
 - Nic na nim nie znajdziesz. Ten sznurek był kiedyś jednością, teraz jednak ty masz jedną jego polowe, a ja drugą, w ten sposób jesteś ze mną połączona, tak jak kiedyś Horia.. - uśmiechnął się - Jesteś do niej strasznie podobna, nawet charakterek masz po niej.
 - Czekaj jaka Horia? - zapytała zdziwiona
 - Tak ją nazywaliśmy, a teraz na ciebie przejdzie zasztyt noszenia tego imienia. - powiedział uśmiechając się na wspomnienie płomiennorudej kobiety. - Ale teraz niestety muszę już wracać, więc pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.
 Chciała coś powiedzieć, ale już go nie było, więc wróciła do milczącej jak na razie, reszty towarzystwa.
 - To wszystko mnie przerasta.. - szepnęła zakładając ręce na głowę.
 - Spokojnie, też na początku było mi ciężko, ale nie byłem sam i ty też nie jesteś... więc uszy do gór, razem na pewno damy rade... - ktoś położył jej dłoń na ramieniu, zdziwiona spojrzała w górę i ujrzała uśmiechniętą twarz chłopaka. Nie wiedziała dlaczego, ale od razu zrobiło jej się lepiej, sam jego uśmiech podniósił ją na duchu .
 - Ta.. razem na pewno nam się uda. - dodał opiekuńczym głosem smok.
 - Dziękuje... - szepnęła.

=================
=================

Możecie mnie zabić, nie było mnie długo i nie będę się usprawiedliwiać, tylko przepraszać za moją głupotę. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta, a jak tak, to dobrze.

 Do następnego GuSia :D